piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 12

~Jenny~

Usiadłam na ławce blisko ścieżki. Schowałam twarz w dłonie, a przed oczami nadal miałam ich, jak są razem, śmieją się. Poczułam jak ktoś siada obok mnie i kładzie rękę na ramieniu. Spojrzałam na mojego towarzysza. 
Liam...
-Jen, mogę wiedzieć dlaczego się tak zachowałaś przed akademikiem?-zapytał łagodnym tonem.
-Musiałam po prostu powiedzieć coś ważnego Dan'emu...-westchnęłam.
-I? Powiedziałaś?-dopytywał zaciekawiony.
-Nie, nie chce mu przeszkadzać...
-A no racja, on jest na randce z Olivią. Tym jesteś tak przybita? Że umówił się z Liv?
-Co? Nie!-zaprzeczyłam, choć sama nie byłam pewna.
-Dobrze. Kocham cię.-objął mnie ramieniem.
-Ja też cię kocham.-wtuliłam się w jego tors.
-A może powinnaś powiedzieć tą ważną sprawę John'owi?
-Tak, też o tym myślałam, ale zrobię to później...-usiadłam mu na kolanach, a ręce oplotłam wokół jego szyi.
-Jak wolisz tak, to spoko.-uśmiechnął się.
Cmoknęłam go w policzek, a później w usta. Ponownie przytuliłam się do niego.
~Dobrze, że cię mam, mój aniołku...-usłyszałam w głowie, przez co zalałam się rumieńcem.

~Dan~

Olivia była naprawdę cudowna. Jej gadulstwo sprawiało, że praktycznie nie mogłem dojść do słowa, ale nie przeszkadzało mi to. Siedzieliśmy razem na kocu piknikowym gdy nagle głowa zaczęła mnie strasznie boleć.
Ktoś próbuje przedrzeć się przez moją blokadę...
~Dan!-usłyszałem dziwnie znajomy mi głos.
Natychmiast zniosłem barierę chroniącą moje myśli. Kiedy ból zniknął odetchnąłem z ulgą.
-Dan co się dzieję?-zapytała Liv.
~Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do ciebie ważną rzecz.-usłyszałem ponownie ten sam głos.-Stoję niedaleko was za krzewami, chodź muszę dać ci coś bardzo ważnego.
-Mogę gdzieś pójść? Zaraz wrócę, obiecuję.-spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
-Skoro musisz...-mruknęła, najwyraźniej niezadowolona.
Spojrzałem na nią mówiąc bezgłośne "dzięki" i pobiegłem w stronę krzaków. Stanąłem na przeciwko Collin'a... albo wujka?
-Psujesz mi randkę! O co się stało?
-Oj przepraszam, że przeszkodziłem, ale to jest ważniejsze niż jakaś tam randeczka dzieci, to sprawa życia i śmierci!-warknął nieźle wkurzony.
-No dobrze...-powiedziałem trochę zmieszany.
-Trzymaj.-podał mi mały, granatowy diameńcik, który wziąłem.
-Co to jest?-przyglądałem się uważnie diamentowi.
-To kamień sprawiedliwości, musisz go dać John'owi. Jest ważnym elementem pierścienia.
-Skąd go masz?
-Nie mogę ci odpowiedzieć.-rozłożył swe czarne skrzydła.-Do zobaczenia Dan, i życzę udanej randki.-odleciał.
Szybko schowałem diament do kieszeni, po czym powróciłem do Olivii.

~Jenny~

*następnego dnia*
Jak co ranek obudził mnie dźwięk mojego budzika. Pełna sił wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i otworzyłam. Po dokładnym przeczesaniu jej wnętrza, wybrałam niebieską koszulę na nią założyłam biały sweter, fioletowe spodnie i białe converse'y. Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Po wysuszeniu włosów, wytarciu ciała, ubrałam wybrany zestaw. Spakowałam książki do czarno-białego plecaka i wyszłam z pokoju. Postanowiłam po lekcjach udać się do Victorius'a. Przed wejściem na stołówkę zostałam przywarta do ściany. Spojrzałam na napstnika. 
Vanessa 
-Czego chcesz?-warknęłam w jej stronę.
-Masz go zostawić! Nie masz się do niego zbliżać!-krzyknęła mi prosto w twarz.
-Ty się dobrze czujesz?-zadrwiłam z jej słów.-Co ty wygadujesz?-odepchnęłam ją i uwoliniłam się z jej uścisku.-Czy ty nie wiesz, że jesteśmy razem? A ty i on już nie? Czy ten twój pusty łeb tego nie przetwarza?
-Zamknij się!-wrzasnęła.
-To ty się zamknij i mnie słuchaj! TY masz go zostawić! TY masz się do niego nie zbliżać!
Nagle zaczęłam słyszeć jakieś szepty. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Upadłam na kolana i złapałam się za głowę. Zaczęłam wrzeszczeć z bólu. Ness patrzyła się na mnie jak na wariatkę. Przez moją głowę przechodziły różne wydarzenia nie wiem skąd. Widziałam jak kilka mężczyzn stoi przy wielkim stole. Na nim leżał plan szkoły. Słyszałam urywki rozmów.
- Główne wejście przez bramę będzie pełne strażników.
-Nie możemy dostać się przez bramę, a więc pójdziemy górą.
-Gdy jest cisza nocna bariera ochronna zostaje włączona.
-Czy koniecznie musimy to robić w nocy? Dlaczego nie popołudniu?
-Masz rację James... zaatakujemy kiedy będą odbywały się zajęcia... [nie słychać]... kiedy będziemy gotowi.
-[nie słychać] to miejsce będzie bezpieczne.
-[nie słychać]... musimy jeszcze wykraść koronę... [nie słychać]... Michała Anioła......
Nic więcej nie słyszałam oprócz mojego wrzasku i nic więcej nie widziałam tylko ciemność. Czułam jakbym traciła wszystkie siły. Jakby ktoś zabierał całą energię z mojego ciała.

~Dan~

Szedłem właśnie na stołówkę kiedy zobaczyłem krzyczącą Jenny. Szybko do niej podbiegłem i powstrzymałem przed upadkiem. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie było.
-Jen, spokojnie.-po moich słowach ucichła.-Co się dzieję?-powiedziałem bardziej do siebie.
 Jenny mamrotała coś pod nosem. Przez cały czas powtarzała; "korona, zamek, berło, tron, potomek". Zacząłem wołać o pomoc. Po kilku minutach pojawiła się Rose razem z Zayn'em. Zayn pomógł mi w zabraniu Jen, a Rose pobiegła do Victorius'a. Jenny wylądowała w tej samej sali co wczoraj. Poszedłem do gabinetu dyrektora. Zapukałem kilka razy, a po cichym "proszę" wszedłem do środka. 
-Dan, wiesz co się stało z Jenny?-zapytał kiedy usiadłem na krześle.
-Jak ją znalazłem krzyczała.-powiedziałem szukając diamentu po kieszeniach.-A, to dla pana.-podałem mu kamień.
-To jest kamień sprawiedliwości... ale skąd go masz?
-Dostałem od wujka Collin'a...
-Poczekaj. Collin'a Fray'a?
-No tak, tak sądzę. Dlaczego pan pyta?
-Collin Fray to jeden z dowódców upadłych.
-Co? Ale przecież powiedział, że z nimi nie jest. 
-Najwyraźniej kłamał. 
-Ale po co? Po co nam pomaga? Po co miał kłamać?
-Nie wiem. Może ma w tym jakiś interes?
-Możliwe, ale tego nikt nie wie oprócz jego samego.

~Rose~

- Dan, musimy porozmawiać i to szczerze - powiedziałam kiedy siedzieliśmy na stołówce. Widziałam, że od jakiegoś czasu coś przede mną ukrywa. W dodatku ta sytuacja z Jenny.
- O czym? - mruknął nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Warknęłam. Podgrzałam jego ławkę, przez co aż podskoczył do góry.
- Skoro już wstałeś i za mną - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Przewrócił oczami i skierował się w stronę wyjścia a ja zaraz za nim. Podążyliśmy w kierunku ogrodu, gdzie usiedliśmy na ławce.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytał, kiedy w końcu na mnie spojrzał.
- Wszystko? Co przede mną ukrywasz? Wiesz coś, czego nie wiem ja, jak i pewnie nikt inny. Pamiętaj, że mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic. - spojrzałam w jego oczy. Westchnął.
- Dobra, moim wujkiem jest Collin Fray, który dostarczył mi kamień sprawiedliwości. Dziwne to jest, ponieważ jest on jednym z przywódców Upadłych. Sam nie wiem czego ode mnie chce, ale się tego dowiem. Teraz naszym priorytetem jest znalezienie naszej wspólnej umiejętności.
- Co do tego to mam kilka sugestii. - uśmiechnęłam się.
- Jakich?
- Jedną z nich była perswazja, która według mnie była najtrafniejsza, jednak...
- hmmm?
- Czułeś kiedyś, że jak byłeś obok mnie to działała na nas taka jakby ochrona? Nie wiem jak to się nazywa? Jakaś zdolność obronna?
- Być może, tylko, że sami sobie nie damy rady. Może poprosimy dziewczyny i chłopaków? Wiesz mogą użyć na nas swoich zdolności - pokiwałam głową.
~ Gdzie jesteś? - zapytałam Zayna
~ Siedzimy na kampusie, a wy gdzie jesteście? 
~ Zbierz wszystkich i przyjdźcie do ogrodu, siedzimy na ławce. Potrzebna pomoc. - Po kilku minutach już byli obok nas.
- Co się stało? - zapytał Liam.
- Wiecie, że szukamy z Danem wspólnej umiejętności? - pokiwali głową - no i pomyśleliśmy, że może byście nam pomogli?
- O co konkretnie chodzi? - zapytała Liv.
 - Mamy jakby dwie sugestie, chcemy je sprawdzić. No i nie możemy sami na sobie, więc pomyśleliśmy o was. Pierwsza to perswazja. - uśmiechnęłam się lekko - Ktoś chętny?
- Ja mogę - odezwał się mój chłopak. Pokiwałam głową z uśmiechem. Podszedł do nas, a właściwie do Dana. Stanął przed nim.
- Co mam mu powiedzieć? - wychylił się zza Zayna, a ja strzeliłam face palma, na co reszta zaczęła się śmiać.
- Cokolwiek, np. żeby zapomniał o ostatnich pięciu minutach - zasugerowałam.
- Okey - widziałam jak źrenice Dana się powiększają i zmniejszają. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Udało się - szepnęłam do siebie. Podeszłam do Mulata i stanęłam przed nim. - Wszystko w porządku?
- Gdzie jesteśmy? - zmarszczył brwi, na co jedynie go przytuliłam. Przybiłam z Danem piątkę. Szybko wyjaśniłam chłopakowi sytuację, chodź muszę przyznać, że taki nieporadny był całkiem słodki.
- Dobra to teraz jest coś jeszcze - powiedziałam.
- Chodzi nam o to, że kiedy jesteśmy gdzieś blisko siebie mamy taką jakby ochronę. Chcemy to sprawdzić - odezwał się Dan.
- Dobra, to ja mogę - powiedział Liam - Może spróbujemy przebicia przez blokady?
- Ale Dana, mojej to jeszcze nikt nie przebił - powiedziałam, na co chłopak kiwnął głową. Kiedy zaczął Dan zmarszczył brwi i przymknął oczy. Dotknęłam jego ramienia a Payne odleciał na odległość kilkunastu metrów. Szybko do niego podbiegliśmy.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Liam? - Jen pomogła mu wstać, jednak ten sam ledwo trzymał się na nogach. Wspomógł go Zayn i Dan.
- Co jest? - kolejne pytanie padło z naszych ust, jednak znów nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Podeszłam do chłopaka i wzięłam jego twarz w dłonie. Jego wzrok był nieobecny.
- Zayn - zwróciłam się do chłopaka, który jedynie pokiwał głową. Położył dłoń na plecach przyjaciela w okolicach serca. Po chwili Payne był już z nami.
- Okey? - zapytałam. Pokiwał jedynie głową. Usiedliśmy na ławce i spojrzeliśmy wyczekująco na chłopaka.
- Nie wiem co to było, ale w chwili kiedy Rose dotknęła ramienia Dana, coś jakby eksplodowało w mojej głowie. Byłem oszołomiony i jakby otumaniony. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, a głowę rozsadzało mi od środka. - powiedział i spojrzał na nas - Niezłe. - zaczęliśmy się śmiać, przez co Jen zdzieliła go w głowę.
- Martwiłam się - warknęła na niego, a my jeszcze bardziej zaczęliśmy się śmiać. Chłopak jedynie przyciągnął dziewczynę do siebie i mocno przytulił. Od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.

 ***

- Co będzie teraz z Sue? - zapytałam kiedy siedzieliśmy w gabinecie naszego dyrektora.
- Chcemy ją przesłuchać - odpowiedział - możliwe, że wie o czymś o czym my nie wiemy.
- Sama nic nie powie - zauważył Zayn
- To  może ja albo Dan ją zahipnotyzujemy? - zapytałam.
- Dan? - dyrektor spojrzał to na mnie, to na niego.
- Tak, ja też posługuję się perswazją. Dzięki Rose to odkryliśmy - posłał mi uśmiech, odwzajemniłam go. Poczułam jak Zayn ściska moją dłoń. Zazdrośnik.
- To nie wszystko - jego wzrok powędrował na mnie - kiedy jestem w pobliżu Dana wytwarzamy taki jakby rodzaj obrony. Sprawdziliśmy to na Liamie, co niestety dobrze się dla niego nie skończyło - zaśmiałam się. Chłopak opowiedział Johnowi co czuł i jak to wyglądało. Ten zamyślił się na chwilę, ciągle kiwając głową.
- To zdolność bliźniacza. - powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Jaka zdolność bliźniacza? - zapytałam.
- Chodzi o to, że kiedy dwie osoby są obok siebie potrafią wytworzyć silne tarcze i przeciw zaklęcia ochronne. Tylko coś mi tutaj nie pasuje.
- Co takiego? - zapytała Jenny.
- Bo to nie jest zdolność Braci Apollo. To jest zdolność sióstr Salvadore. Może rozpocznę od początku.
~*~
Niklaus Salvadore miał córki ze swoją żoną Rebeccą, czarownicą. Kiedy na świat przyszły Isabelle i jej siostra Francesca nikt nie wiedział jakie będą one posiadały zdolności. Były pół Aniołami, pół Czarownicami. Jednak już po kilku dniach zauważono ich dar. Mianowicie dziewczynki potrafiły wytwarzać tarczę na tyle silną, aby mogły złamać nawet najsilniejszego i najstarszego z Aniołów. Oczywiście spotkało się to z wielką wrzawą ze strony Rady. Chcieli unicestwić rodzeństwo, według nich zagrażało istnieniu naszej rasy. Rebecca wykorzystała całą swoją siłę, aby rzucić zaklęcie na swoje dzieci. Miało ono chronić siostry aż do momentu, w którym będą w stanie same stanąć przeciwko Radzie. Tak się stało, kilkanaście lat po śmierci kobiety Isabelle wraz z Francescą były gotowe aby pokazać, że nie są żadnym zagrożeniem dla wszystkich Aniołów. Same stawiły się przed Radą, która w dalszym ciągu była nieugięta. Po długiej walce rozdzielili siostry. Isabelle została zabita na oczach siostry i ich ojca, który był jednym z rady. Przez cały ten czas myślał, że córki nie żyją. Żona nigdy nie wyjawiła mu co się stało z dziewczynkami. Wściekła Francesca całą swą moc skierowała w stronę własnego ojca, który nic nie robił kiedy mordowano jej siostrę. Mimo zabicia dziewczyny umierał w okropnych męczarniach. 
~*~
- Nikt nie wie, czy dziewczyny miały jakiegokolwiek potomka. Nigdy nikogo nie znaleźli. Jeżeli postanowiły wam pomóc, oznacza to, że czeka nas największa ze wszystkich dotychczasowych bitew. Być może to teraz będziemy w stanie zakończyć tę wojnę. - spojrzałam na Zayna i zagryzłam wargę. Czy jestem gotowa aby stanąć przed tak ważnym zadaniem? 

5 komentarzy:

  1. Wow :o
    mowe mi odjelo...
    Dlaczego Jen nie powiedziała dyrektorowi o tym co słyszała?
    Kurde nie daje mi spokoju ten upadły noo o co mu chodzi?
    Ile ta Rose będzie miała mocy?
    Z niecierpliwością czekam na następny :D
    co ile będą pojawiały się rozdziały? Czy niema żadnego "systemu"?

    Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy żadnego systemu, jak napiszemy to dodajemy. Raz szybciej, raz później xDD

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Super się czyta i trzyma w napięciu. Czekam na ciąg dalszy. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. :ooo
    Zayn i Rose <3
    ^^
    Liam?O boże teraz mi się przypomniał Li z innego FF xd
    Tyle że na tamtego jestem wkurwiona XD na tego nie :D Hhahahahaha to było dobre ,,Liam nic ci nie jest?....Zayn.... XD hahahhaah ZAYN jak mi się cos stanie to też cb zawołam ^_^
    Świetny rozdział ,pozdrawiam i czekam na next :) dodajcie szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje fan fiction jest doskonałe!

    OdpowiedzUsuń