środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 5

~Rose~

- Usiądź proszę - dyrektor wskazał mi miejsce przed swoim biurkiem. Wykonałam to i wpatrywałam się w niego.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Posłuchaj, pewnie jak wiesz, to nie jest normalne aby skrzydła były takie jak twoje. - zaczęła profesorka.
- Ale jednak takie są i nic na to nie poradzimy. - mruknęłam.
- Posłuchaj, nie chcemy grzebać w twojej przeszłości, dlatego dobrze by było, gdybyś porozmawiała na ten temat z rodzicami i dowiedziała się co nieco na temat swoich korzeni. Nie chcemy abyś miała niepotrzebne niespodzianki.
- Nie rozumiem. - westchnęłam.
- Dlatego chcemy ci pomóc zrozumieć to wszystko. - powiedziała. Pokiwałam głową.
- Masz weekend dla siebie, możesz udać się do domu. - powiedział dyrektor, na co pokiwałam głową. Wstałam i skierowałam się do wyjścia, jednak zatrzymałam się w drzwiach.
- Mogę kogoś zabrać ze sobą? - zapytałam.
- Ile osób? - lubię konkrety.
- 3 - uśmiechnęłam się.
- Niech stracę. - machnął ręką,  a ja ucieszona udałam się do swojego pokoju. Napisałam Liv, Danemu oraz Zaynowi aby zjawili się za chwilę u mnie. Nie minęło 10 minut, a już wszyscy byli.
- O co chodzi? - zapytała dziewczyna.
- Co powiecie na wycieczkę na ziemię? Idę odwiedzić rodziców i mogę kogoś ze sobą zabrać. - uśmiechnęłam się.
- Ja jestem za - powiedziała.
- Ja też - odezwał się Danny.
- Yep  - Zayn posłał mi zniewalający uśmiech.
-Super - uśmiechnęłam się. - Jedziemy jutro.
- O to idę się pakować - krzyknęła Liv i już jej nie było.
- No.. to... ten.. ja też już pójdę - wyjąkał Dan i wyszedł z pokoju.
- O co chodzi? - zapytał siadając obok mnie.
- Sama nie wiem, powiedzieli, że mam porozmawiać z rodzicami i sama się dowiedzieć dlaczego jest tak a nie inaczej. Nie rozumiem tego. - westchnęłam i opadłam na łóżko. Chłopak powtórzył moją czynność, jednak po chwili podniósł się na ręce i spojrzał na mnie z góry. Wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki.
- Co? - zapytałam po dłuższej chwili.
- Nic, ładna jesteś. - zarumieniłam się - i słodko się rumienisz. - zaśmiał się.
- Jesteś okropny. - powiedziałam i wystawiłam mu język.
- Zdarza się - zaśmiał się.
- Idę pod prysznic, jak wyjdę ma cię tu nie być - pogroziłam mu palcem, na co si zaśmiał. Dmuchnęłam mu powietrzem w twarz, tak, że jego włosy się rozczochrały. Zaśmiałam się i szybko zniknęłam za drzwiami łazienki, zanim poduszka zdążyła dolecieć.  Wzięłam prysznic, po czym przebrana w piżamę wyszłam z pomieszczenia. Na szczęście Mulata nigdzie nie było, jedynie mała karteczka na łóżku.
" Miłych snów, Rosie" 
Uśmiechnęłam się, weszłam pod kołdrę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*Następny dzień*
Poczułam czyjś wzrok na sobie. Niepewnie otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne czekoladowe tęczówki, które uwielbiałam.
- Dzień dobry - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry - ziewnęłam na co chłopak się zaśmiał. - Bo się przyzwyczaję do twojej obecności w MOIM łóżku z rana. - zaśmiałam się.
- Wstawaj, niedługo idziemy, nie? - pokiwałam głową i niechętnie wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy, skąd wzięłam czarne rurki, zieloną bokserkę i dużą, czarną, męską bluzę.
- To moje? - zapytał wskazując na bluzę. Przyjrzałam się jej.
- Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, na co chłopak zaczął się śmiać. - Cały czas się ze mnie śmiejesz. - wydęłam wargę i zrobiłam psie oczy.
- Ej, ej, ej... skarbie, nie śmieję się z ciebie tylko, sprawiasz, że mam dobry humor - cmoknął mnie w nos. Uśmiechnęłam się leciutko. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam pod prysznic. Strumienie wody spływające po moim ciele, sprawiają, że w ostateczności się wybudzam. Opatulam się miękkim ręcznikiem i wychodzę z pokoju. Tylko ja potrafię zapomnieć o bieliźnie. Spotykam się ze wzrokiem Mulata, a na moją twarz wkrada się rumieniec.
- Ja... no... yy... tylko. - szybko podeszłam do komody i wyciągnęłam bieliznę. Wleciałam do łazienki jakby mnie ktoś gonił, co chłopak skomentował śmiechem. Szybko ubrałam przygotowane ubrania, rozczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Jak dobrze, że idąc na ziemię mogę mieć normalne ubrania. Wyszłam z pomieszczenia, podeszłam do łóżka, skąd wzięłam telefon. Widziałam, że Zayn stoi w drzwiach z moją walizką i głupim uśmieszkiem.
- Nawet się nie odzywaj - warknęłam. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w stronę bramy. Przed nią czekali na nas Liv i Dan. Zapowiada się ciekawy weekend.

~Jenny~

Delikatne promienie słoneczne przedzierające się przez nie zasłonięte okno obudziły mnie. Przetarłam zaspane oczy i przeciągnęłam się. Wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam niebieską bluzę, białą koszulkę i białe spodnie oraz białe vans'y. Spakowałam się na zajęcia i wyszłam z pokoju. Mój brzuch domagał się jedzenia, więc udałam się na stołówkę. Zamówiłam tosty z dżemem i sok jabłkowy. Rozejrzałam się po wszystkich stolikach. Przy jednym dostrzegłam Liam'a. Powoli szłam w jego stronę. Zatrzymałam się gdy ujrzałam kto się do niego dosiadł. Monica i jej banda okrążyły go. Czarnowłosa przyjaciółka Monicii usiadła na mu kolanach, a on sobie z tego nic nie robił. Nie wiem dlaczego, ale byłam wściekła. Postawiłam tacę z jedzeniem na jakiś stolik i przybrałam niewidzialną postać. Poszłam do ich stolika. Patrzyłam na śmiejących się z pogardą. Jakaś blondynka przechodziła z kawą, chwyciłam szklankę i wylałam całą jej zawartość na czarnowłosą jak i również na Liam'a. Rzuciłam naczynie na ziemie, które roztrzaskało się na kawałki. Wybiegłam z stołówki jak najszybciej mogłam. Dobiegłam do miejsca gdzie spędziłam pierwszą randkę w swoim życiu. Wiele razy byłam na nie zapraszana, ale nigdy nie miałam czasu, a mniejsza z tym! Usiadłam na ławce i przybrałam widzialną postać. Łzy powoli zaczęły spływać mi po policzkach.
Jak on mógł?! Zranił mnie... może nic mi nie obiecywał, ale po co się ze mną umawiał?Po co?! Żeby zaraz mnie wystawić dla pierwszej lepszej?! I ten pocałunek... czym ja się przejmuję? Przecież sama mu powiedziałam, że to dla mnie za wcześnie... ale mógłby pomyśleć, że zapraszając mnie na randkę zrobił mi nadzieję! 
Nagle poczułam rękę na ramieniu. Miałam nadzieję, że to Dan albo jeszcze lepiej Rose czy Liv, nawet mógłby to być Zayn, ale nie on. Szybko zrzuciłam jego rękę i odbiegłam z tego miejsca. Słyszałam za sobą jego głos: "Poczekaj! Wytłumaczeci to!". Odwróciłam się, aby zobaczyć czy biegnie za mną. Potknęłam się i o mało nie upadłam, ale Liam mnie złapał. Spojrzałam na niego. Chłopak podniósł mnie i złapał za rękę. Chciałam już uciec, ale mnie nie puścił.
-Pozwól mi to wytłumaczyć.-spojrzał na mnie błagalnie-Proszę...
-Co ty chcesz mi tłumaczyć?!-zapytałam wściekle
-Dobrze wiesz, bo inaczej niewylałabyś na mnie kawy...
-Dobra.-wysyczałam przez zaciśnięte zęby
-Vanessa to moja była dziewczyna...
-Co?!
-Mogę skończyć?-skinęłam głową-Ona myśli, że skoro byliśmy razem to może nadal zachowywać się jak para i robi takie głupie rzeczy...
-To dlaczego nie kazałeś jej spadać i nie odepchnąłeś jej?
-Zachowanie Ness kiedyś mnie irytowało, a teraz śmieszy i przyzwyczaiłem się do tego, ale dla ciebie będę ją ignorować oraz odpychać.-uśmiechnął się radośnie-Przepraszam, że sprawiłem ci przykrość.
-Nie zrobiłeś tego...-powiedziałam cicho i odwróciłam głowę w drugą stronę
-Właśnie widzę.-chwycił mnie za podbródek i przejechał delikatnie palcem po pozostałościach łez
Przytuliłam się do niego. Chyba się tego nie spodziewał, bo niepewnie oddał uścisk. Staliśmy tak do rozpoczęcia pierwszych zajęć.

*Koniec 4 lekcji*
Od rana nie ma Rose, Liv, Zayn'a ani Dan'a! Gdzie oni są?! Nie mogli chyba zapaś się pod ziemie!
Po dzwonku od razu udałam się do szatni. Przebrałam się niebieskie legginsy i białą bokserkę, na nogi wsunęłam biało-niebieskie air max'y. Związałam włosy w koka i wyszłam na boisko. Kilka osób już siedziało i rozmawiało. Zauważyłam Liam'a. Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam mu oczy.
-Zgadnij kto!-zaśmiałam się
-Hmm, nie wiem... Liv to ty?-zaśmiał się i odwrócił w moją stronę
-Haha śmieszne, że boki zrywać!
-No wiem!
-Widziałeś dziś może Dan'a albo Rose?
-Nie i Zayn'a i Liv też...-westchnął
Nagle złapałam się za głowę gdyż poczułam ostry ból.
-Hej Jen, co jest?
-Głowa mnie boli i słysze jakieś szmery...
-Ktoś próbuje przedstać się przez twoją barierę.
Do moich uszu daleciały złośliwe śmiechy Monicii i jej bandy.
-Nawet wiem kto...-wysyczałam
Brunet spojrzał na mnie pytająco, ale później westchnął wiedząc o co chodzi.
-Dzień dobry uczniowie.-przywitała się nauczycielka
-Dzień dobry pani Irwin.-odpowiedzieliśmy chórem
~Spotkamy się dzisiaj?-zapytał
~Oczywiście, z tobą zawsze.
~A tak na marginesie ładnie dziś wyglądasz.
~Tylko dziś?
~Nie, zawsze. To dzisiaj o 16? Przedstawie ci mój plan jak możesz porozmawiać z rodzicami.
~Cudownie.-zaśmiałam się-No to o 16!
-Czy Liam i Jenny mogą zaprzestać swoje pogaduchy?-skarciła nas nauczycielka
-Tak proszę pani...-powiedział cicho

*15:55*
Wysłałam SMS'a do Rose:
-"Cześć Rosie :) Gdzie ty jesteś?!"
-"Hej Jen ;* U rodziców, dyrektor mnie wysłał. Opowiem ci o co chodzi jak wrócę :))"
-"Ok :D A wiesz może gdzie jest reszta? Olivia, Zayn i Dan?"
-"Ze mną :>"
-"No to nieźle xD Pozdrów ich ;*"
-"Okej :) Kończe bo chcę porozmawiać z mamą, pa ;*"
-"Spoko, papatki :D"
Spojrzałam na zegarek. Zaraz 16! Szybko wyszłam z pokoju i udałam się do ogrodu. Zobaczyłam na jednej ławeczce Liam'a. Szłam w jego stronę. Będąc niedaleko chłopaka upadłam na kolana. Czułam, że ręce mi odpadają. Liam podszedł do mnie i próbował mi pomóc, niestety na marne. Usłyszałam w głowie ciche słowa: "On jest mój!" i ból ustąpił.

Zwiastun

Oto zwiastun: Akademii Anioła, wykonany przez Skybells z Doliny Zwiastunów!

Z Imagin:
Jak się wam podoba?
Bo mi bardzo! <3 
Jest przecudny! Normalnie się zakochałam!!!
Dalszą opinię pozostawiam wam ;)

Little Lies:
Czekajcie bo zbieram gębę z podłogi..
OMG... leżę i nie wstanę.
A tak serio, to jest mega. Dzięki za to <33





P.s.: Rozdział 5 pojawi się jeszcze dzisiaj :* 

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 4

~Jenny~

Spojrzałam na niego. Dłonie zacisnął w pięści i stał nieruchomo. Chciałam już odejść, ale poczułam ucisk w nadgarstku. Dan zaciągnął mnie do jakiegoś ciemnego rogu. 
-Możesz mi powiedzieć, jesteśmy chyba przyjaciółmi?-powiedziałam patrząc mu w oczy
-Jesteśmy...-przytulił mnie-W dzień, w którym zginąłem dziewczyna ze mną zerwała, to były walentynki... zostawiła mnie dla mojego przyjaciela... to mnie bardzo zabolało... chciałem się jej wtedy oświadczyć, a ona tak po prostu mnie wyśmiała...-mówił załamanym głosem
-Nadal ją kochasz?
-Nie, udało mi się o niej zapomnieć, ale dzisiaj kiedy zobaczyłem ciebie i Liam'a całujących się, zabolał mnie ten widok...-puścił mnie z uścisku-Wy jesteście razem?
-Co? Nie, to był tylko taki impuls...-zawstydziłam się
-A chciałabyś z nim chodzić?
Czy chciałabym? Nie wiem... ale? Może to jakoś wyminę...
-Dla mnie to jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić czy jestem w nim zakochana.
-Nie pytałem czy jesteś zakochana, czy podoba ci się Liam?
-No wiesz jest przystojny, ale...
-Ale?
-No...
-Powiedz po prostu, że ci się podoba!
-No dobra! Podoba mi się! Dziękuję przyjaciółko...
-Chyba przyjacielu.
-Nie, bo zachowujesz się jak dziewczyna!
-Ej!-szturchnął mnie w ramię
-No co? Nie słyszałam żeby chłopak i dziewczyna rozmawiali o chłopaku, który podoba się dziewczynie.
-Widzisz, jestem wyjątkowy!
-Co racja to racja.-uśmiechnęłam się szeroko
-Chodź tu!-"otworzył" ręce do uścisku
Zachichotałam i przytuliłam się do Dan'a. Nagle zadzwonił dzwonek. Ruszyliśmy do budynku szkolnego. Ja skończyłam już zajęcia, ale nie Dan. Odprowadziłam go do klasy i poszłam do zagrody. Nie tylko Rose chciała zdobyć zaufanie jednorożca. Po drodze wzięłam dwie marchewki i jedno jabłko. Podeszłam do odpowiedniej zagrody. Spojrzałam na śpiące zwierzę. Otworzyłam drzwiczki od zagrody. Jednorożec otworzył szybko oczy i wstał. Patrzył na mnie ze strachem. Uniosłam rękę z marchewką i położyłam podarunek na ziemi po czym delikatnie je pokulałam, aby wylądowało blisko zwierzęcia. Niepewnie powąchał marchewkę i zjadł. 
-Zapomniałaś otworzyć umysłu i serca.-usłyszałam za sobą
Delikatnie się wzdrygnęłam i obróciłam w stronę osoby stojącej za mną. 
-Wystraszyłeś mnie Zayn...-westchnęłam-Jak mam otworzyć serce i umysł?
-Normalnie, weź głęboki oddech i rozluźnij się.
-No dobra...-zrobiłam jak kazał
Wystawiłam powoli rękę z jabłkiem. Zwierzę niepewnie podeszło do ręki i powąchało owoc. Chwycił podarunek i zjadł go. Uśmiechnęłam się do siebie.
-A teraz spróbuj go pogłaskać, wystaw rękę.
Zrobiłam jak chciał. Jednorożec przystawił swoją głowę do mojej dłoni i lekko ją potarł.
-To chyba jedyny taki egzemplarz.-zaśmiał się
-Dlaczego?-zapytałam zdziwiona 
-Na ogół jednorożce to bardzo nieufne zwierzęta, ciężko się z nimi zaprzyjaźnić, jestem trochę podobny do nich...-uśmiechnął się
-Nie ufasz nikomu?
-Tak, życie nauczyło mnie aby trzymać dystans do innych...
-Nie wszyscy są fałszywi.
-Ale większość tak, w tym świecie nie można nikomu ufać, bo każdy cię może zdradzić.
-Patrzysz na wszystko pesymistycznie, ale jesteś uśmiechnięty.
-Niektóre uśmiechy są sztuczne i nieprawdziwe.-zaśmiał się
-A ten?
-Ten akurat prawdziwy.
-Nie jesteś taki jak myślałam na początku...
-Czyli jaki?
-No... wiecznie smutny i opryskliwy, samotnik...
-A teraz co o mnie myślisz?
-Że nie dopuszczasz do siebie dużo osób jeśli nie zrobią na tobie jakiegoś wrażenia i mimo twojego pesymizmu jesteś wesołym gościem.
-Dziękuję?-uśmiechnął się 
-Może jednak się zaprzyjaźnimy?
-Może.-westchnął z uśmiechem
Odwzajemniłam jego uśmiech i razem wyszliśmy z zagrody.

*18:35*
Siedziałam w pokoju czytając książkę "Niezgodna". Przekartkowałam stronę i zauważyłam napis: "Spotkajmy się za pięć minut w alejce z różami - Zgadnij ;*". Szybko zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę. Ubrałam koszulę i wyszłam z pokoju. Okrążyłam budynek i weszłam do ogrodu. Przeszłam przez parę alejek. Nagle usłyszałam jak ktoś się kłóci. Przystanęłam chowając się za krzakiem. Przybrałam niewidzialną postać i podeszłam bliżej. Dziś było wyjątkowo ciemno, ponieważ był nów.
-Przemyślałeś wszystko?
-Tak.
-I? Zgadzasz się?
-Nie, nie mam najmniejszego zamiaru się na to zgadzać.
-Twój ojciec nie byłby zadowolony...
-Mam go w dupie! Nie obchodzi mnie jego osoba! 
-Gdy nadejdzie czas, zginiesz jako pierwszy...- powiedział i odleciał
Podeszłam bliżej zarazem kopiąc jakiś kamień. Drugi osobnik słysząc to odleciał. Podbiegłam do miejsca, przy którym jeszcze przed chwilą stali. Rozejrzałam się wokoło i powróciłam do widzialnej postaci. Nagle usłyszałam jakiś słodki i melodyjny głos. Wsłuchując się w niego powieki powoli mi się zamykały. Nie poddałam się i zatkałam uszy palcami. Zaczęłam biec w kierunku alejki z różami. Na ławce siedzieli Rose i Zayn. Moją pierwszą myślą było "uuu!", ale potem zorientowałam się, że już leże na ziemi. Zanim zasnęłam usłyszałam jeszcze wołanie mojego imienia.

*Następny dzień*
Otworzyłam powoli powieki. Obraz był zamazany. Przed sobą widziałam niewyraźne sylwetki.
-Co.. co się stało? Gd-d-z-iee ja jestem?-zapytałam przymrużając oczy
-Spokojnie Jen, jesteś u Liam'a w pokoju, zemdlałaś w ogrodzie, więc Zayn i Liam cię tu przenieśli.-powiedział Rose
-Nic nie pamiętam... po co miałam iść do ogrodu?
-Poszłaś tam bo chciałem się z tobą spotkać, aby przekazać ci ważną wiadomość i porozmawiać o...-powiedział Liam chrząknął na końcu
Zrozumiałam co chciał mi przez to chrząkniecie przekazać. Podniosłam się pozycji siedzącej i rozejrzałam się po jego pokoju.
-Która jest godzina?
-7:23-odpowiedział-Rose zostawisz nas samych?-brunetka skinęła głową i wyszła
-O czym chciałeś porozmawiać mnie poinformować?
-O tym, że za dwa dni zobaczysz rodziców.
-Tak?!-krzyknęłam z radości, ale od razu tego pożałowałam
Chwyciłam się za czoło i syknęłam z bólu.
-Ej, bądź spokojna, nieźle wczoraj się walnęłaś i głowa może cię boleć...
-Okej, okej... a będę mogła z nimi porozmawiać?
-Nie wiem, chyba nie, mogą przecież dostać szoku, ich córka zmarła, a teraz pojawia się w domu? Trochę nienormalne.
-Masz rację, ale bardzo bym chciała...
-Może da się coś wykombinować. Miałaś chłopaka zanim umarłaś?
-Nie jeszcze nie miałam, a co to ma do rzeczy?
-Nic i coś, chciałem po prostu wiedzieć, czyli byłem pierwszy?
-Pierwszy w czym?
-Pierwszy w całowaniu cię?
-No tak...-zarumieniłam się
-Znaczyło to coś dla ciebie?
-A dla ciebie?
-Pierwszy spytałem.
-No nie wiem... ale był przyjemny, bardzo...-ostanie słowa wypowiedziałam bardzo cicho-Liam, to dla mnie za wcześnie... wolałabym cię bliżej poznać.
-Dobrze, nic na siłę.-uśmiechnął się promiennie
-Wiesz, ja już lepiej pójdę do siebie...
-Okej, odprowadzić cię?
-Nie, nie trzeba.-wstałam-Dziękuję i do zobaczenia.-podeszłam do drzwi i wyszłam
Udałam się w stronę swojej komnaty. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej biały t-shirt, białą spódniczkę, niebieską bluzę z czarnym sercem i białe convers'y za kostkę. Wzięłam szybki prysznic i spakowałam się na odpowiednie zajęcia. Wyszłam z budynku i szłam powoli przez kampus. Do mnie dołączył się Dan.
-Jen! Poczekaj!-złapał mnie za ramię
-Cześć Dan, co jest?
-Chciałem cię przeprosić...
-Za co?-zdziwiłam się
-Przeze mnie wczoraj zemdlałaś...
-Po co to zrobiłeś?!-chwyciłam się za czoło gdyż znowu rozbolała mnie głowa
-Nie wiedziałem, że tam jesteś i zaśpiewałem pieśń usypiającą...
-Po co?!
-Bo słyszałem wczoraj jak ktoś z kimś rozmawia i chciałem ich złapać...
-Bo ci uwierzę! Jesteś zazdrosny! Miałam się wczoraj w ogrodzie spotkać z Liam'em i ty o tym wiedziałeś! Jesteś zazdrosny!
-Nie jestem zazdrosny! Nie mam o co! Naprawdę tak było jak mówiłem!
-Porozmawiamy później, kiedy będę trochę spokojniejsza i przestanie mnie głowa boleć.-powiedziałam i przyśpieszyłam kroku
Weszłam do budynku szkolnego i udałam się do stołówki. Wzięłam dwie kanapki z szynką i sałatą oraz sok pomarańczowy i usiadłam przy stole gdzie siedziała Rose.

~Rose~
Siedziałam właśnie w pokoju, pochłonięta czytaniem "Pamiętników Wampirów", kiedy do drzwi ktoś zapukał. Odłożyłam książkę na szafkę nocną i poszłam otworzyć. Stał tam Zayn, we własnej osobie.
- Co cie do mnie sprowadza o.. - spojrzałam na zegarek - 20?
- Chcę cię wyciągnąć na spacer. Co ty na to? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- No nie wiem, nie wiem. - zaśmiałam się - zaczekaj chwilkę.
Wzięłam telefon, który schowałam do kieszeni, wyłączyłam lampkę i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i wraz z Mulatem udałam się na spacer. Wyszliśmy z budynku i podążyliśmy w kierunku ogrodu. Spacerowaliśmy alejkami idąc obok siebie, w całkowitej ciszy, która nie była ani trochę krępująca, wręcz przyjemna. Usiedliśmy na ławce gdzie wpatrywaliśmy się w gwiazdy.
- Chyba przeze mnie przestaniesz być samotnikiem i może nawet znajdziesz przyjaciół. - uśmiechnęłam się.
- Skoro będziesz jednym z nich, wcale mi to nie przeszkadza. - zaśmiał się.
- Jesteś dziwny. - stwierdziłam, śmiejąc się głośno.
- Wiem. - wyszczerzył się. - I za to mnie uwielbiasz.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - cmoknęłam.
- Nie wyobrażam, ja tylko prawdę mówię. - powtórzył moją czynność, wywołując u mnie śmiech.
- Opowiedz mi coś o sobie - odezwałam się po dłuższej chwili.
- Ale co? - spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Cokolwiek, chcę się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Dobrze, a więc... mam na imię Zayn, mam 17 niebiańskich lat, czyli około 172 ludzkich. Pochodzę z Bradford, gdzie mieszkałem wraz z rodzicami i trzema siostrami. Moja mama oraz siostry są Aniołami, jednak ja i ojciec należymy do upadłych. - wziął głęboki oddech - Stało się to gdzie miałem 15 lat. Pewnie wiesz, aby stać się upadłym trzeba dokonać naprawdę poważnych rzeczy, ja... przeze mnie nie żyją cztery osoby, dwa anioły i dwoje ludzi. Największą zbrodnią jest zabicie anioła, ja to zrobiłem. Byłem wtedy pod wpływem silnej kontroli umysłu. Kiedy najwyżsi badali tę sprawę, nie znaleźli nic co by na to wskazywało. Zostałem wyrzucony z najwyższych sfer, do zwykłego życia jako jeden z ludzi na ziemi. Dopiero teraz, kiedy znów zbadali to wszystko, znaleźli dowody, że jestem niewinny. Niestety... kiedy raz skaże się Anioła na wygnanie i potępienie, nie da się tego cofnąć. Chociaż da, w jeden sposób... należy znaleźć i zabić tego, który cię do tego zmusił. Nie pamiętam tej osoby, wiem tylko jedno, była to kobieta. - nie wiedziałam co mam powiedzieć, byłam w szoku. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nic nie mówiąc przytuliłam chłopaka, a ten schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Mocniej objęłam jego ciało, co sprawiło, że czułam się bezpiecznie. Zapach jego perfum pobudził mój umysł.
- Dziękuję, że mi powiedziałeś. - wyszeptałam mu do ucha i poczułam jakby przeszedł go dreszcz, albo mi się tylko wydawało.
- Kto, jak kto, ale ty zasługujesz na poznanie prawdy. - uśmiechnął się, znaczy czułam, że się uśmiechnął.
- Skoro ty mi opowiedziałeś o sobie to teraz może moja kolej. - westchnęłam - może życie nie jest tak emocjonujące jak twoje - chłopak się zaśmiał i spojrzał w oczy. - Cóż jak wiesz nazywam się Rose, mam 17  lat, ludzkich jak i niebiańskich. Pochodzę z Londynu, jednak przez całe życie mieszkałam w Trydencie. Do siedemnastych urodzin, prowadziłam normalne, spokojne życie zwykłej dziewczyny. Nigdy nie byłam specjalnie lubiana, ale to chyba z powodu mojej nieśmiałości. Miałam dwie przyjaciółki, na które zawsze mogłam liczyć. W dniu 17-tych urodzin dowiedziałam się czym, a właściwie kim jestem. Później znalazłam się tutaj.. Niezbyt interesująca historia. - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego, przynajmniej dowiedziałem się czegoś o tobie. - objął mnie ramieniem, więc położyłam na nim głowę i wpatrywałam się w nocne niebo.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - usłyszałam obok ucha, podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne czekoladowe oczy.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się.
- Poszłabyś ze mną na bal? - zapytał, a ja zaniemówiłam.
- Jaki bal?
- Urządzany raz na 100 lat przez rodzinę Salvadorów. Co ty na to? - zapytał z błyskiem w oku.
- O mamusiu, ja... ja... - spojrzał na mnie błagalnie - No dobrze, pójdę z tobą.
- Dziękuję - szepnął i musnął mój policzek, niebezpiecznie blisko ust, które mimowolnie uniosły się do góry.
- Nie ma za co.
*następny dzień*
Obudziłam się poprzez wpadające światło do pokoju. Zamrugałam kilka razy i poczułam jak moja "poduszka" się rusza. Zdziwiona podniosłam się i zobaczyłam pogrążonego we śnie Mulata. Zmarszczyłam brwi próbując przypomnieć sobie jak to się stało. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Po chwili obudził się i mój towarzysz. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry - jego zachrypnięty i zaspany głos sprawił, że na rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Hej.. yy... Zayn... powiedz mi... jak... - nie wiedziałam jak sformułować pytanie.
- Spokojnie, zasnęłaś kiedy siedzieliśmy w ogrodzie, więc wziąłem cię na ręce i przyniosłem tutaj. A zważywszy na to, że mnie wypuścić nie chciałaś zostałem zmuszony do pozostania z tobą i czuwania nas twoim spokojnym snem. - powiedział, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- O matko, tak cię przepraszam... ja... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Spokojnie, nie powiedziałem, że było mi źle, wręcz przeciwnie. - powiedział, a ja poczułam jak poje policzki teraz płoną. Podniósł się na rękach i odgarnął moje włosy, która opadły mi na twarz.
- Jesteś urocza, kiedy się tak rumienisz - szepnął i cmoknął mnie w nos. Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 7.09. Czas wstawać, mimo, że lekcje zaczynam o 8.30. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i stanęłam wpatrując się w ubrania. Poczułam ciepły oddech na karku, gdzie mimowolnie pojawiła się gęsia skórka.
- Załóż to - podał mi białe rurki, i zieloną prześwitującą bluzkę z kołnierzykiem.
- Ta bluzka to nie mój styl - mruknęłam.
- To po co ci ona w szafie? - zapytał, a ja zastanowiłam się nad jego pytaniem. Fakt, kupiłam ją, bo mi się podobała.
- Dobra, daj. - zabrałam rzeczy, do tego bielizna z szafki i weszłam do łazienki. Ściągnęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam aby ciepłe strumienie wody spływało po mojej twarz, dając w pewnym sensie wolność. Sama nie wiem ile tam tak stałam. Wyszłam z kabiny i wytarłam się w miękki ręcznik. Wysuszyłam włosy, którym pozwoliłam aby swobodnie opadały na moje ramiona. Ubrałam się w przygotowane ciuchy, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z pomieszczenia. Na moim łóżku siedział Zayn, już przebrany i gotowy. Spojrzałam na zegarek była 7.58, nieźle się zasiedziałam.
- Gotowa? - zapytał mnie Zayn stojąc przy drzwiach, nawet nie wiem kiedy się tam znalazł. Kiwnęłam głową i zabrawszy swoją torbę opuściłam pokój w towarzystwie chłopaka. Udaliśmy się na stołówkę, gdzie wybrałam sobie naleśniki z owocami oraz koktajl bananowy.
- Mówiłem ci, że ślicznie wyglądasz? - usłyszałam szept Mulata tuż przy uchu.
- Nie, ale dziękuję. - uśmiechnęłam się. Zabrałam swój posiłek i udałam się do stolika, przy którym siedzieli już Jenny, Liv, Liam i Danny.
- Hej - przywitałam się, a Malik skinął im głową.
- Cześć - odpowiedzieli chórem, na co się zaśmiałam.
- Rose, wiesz, że jutro zobaczę moich rodziców - powiedziała radośnie Jen.
- Jak? - zapytałam i spojrzałam na Liama.
- Nie wiem dlaczego na mnie patrzysz.. - stwierdził, a ja przekrzywiłam głowę w bok. - okey... porozmawiałem z dyrektorem i może pójść, jednak im się nie pokazywać. A ja idę z nią jako..
- opiekun - prychnął Dan, a ja się zaśmiałam.
~Zazdrośnik - powiedziałam. Posłał mi smutny uśmiech. On naprawdę jest zazdrosny!
~Pogadamy? - zapytałam, ten ledwo widocznie skinął głową. Na szczęście mamy teraz razem lekcje.
- Dobra, ja już idę, jak się znów spóźnię na obronę, to profesor Sandidge mnie zabije. Dan, idziesz? - zapytałam chłopaka. Skinął głową i razem wyszliśmy ze stołówki.
- Mów co cie  trafi - powiedziałam. Westchnął.
- Miałaś kiedyś coś takiego, że czułaś coś do osoby, do której nie powinnaś? - zapytał, a mi przed oczami pojawił się obraz Zayna.
- Tak - odpowiedziałam po chwili.
- Więc wiesz co czuję. - próbował się uśmiechnąć, lecz wyszedł mu ledwo widoczny grymas.
- Może to tylko zauroczenie? - zapytałam.
- Być może, mam taką nadzieję. - zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Posłałam profesorce przesłodzony uśmiech i usiadłam wraz z chłopakiem w ławce. Przez całą lekcję, rozmawialiśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy się. 
Moja następna lekcja to latanie. Ugh... po tym co mówiła Jen, już nie chcę tam iść. Przebrałam się i poszłam na boisko. Związałam moje długie włosy i stanęłam przy całej grupie. Poczułam czyjeś dłonie na talli i ciepły oddech na karku. Chciałam się wyrwać, lecz kiedy poczułam znajome perfumy ... Zayn. Odwróciłam się i zobaczyłam piękny uśmiech na jego twarzy. 
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Jak to co? Lekcje mam, nie? - zaśmiał się. 
- Ale jak przecież, miałeś mieć teraz uzdrawianie. - zmarszczyłam brwi, a ten się jedynie głupio szczerzył - Nie zrobiłeś tego! 
- Zależy o czym mówimy. - zaśmiał się. 
- Mówię o mąceniu w głowie sekretarce, ugh... jesteś okropny. - zaśmiał się i cmoknął mnie w nos. To takie urocze, poczułam jak robi mi się cieplej na sercu. 
- Brown! Malik! Nie czas teraz na flirtowanie. - powiedziała profesor Marsch. 
- Jak kto lubi - szepnął mi do ucha, na co się zaśmiałam. 
- Panie Malik, widzę, że świetnie się pan bawi. Zapraszam, niech nam pan pokaże swoje umiejętności. - chłopak niechętnie oderwał się ode mnie. Skąd wiem, że niechętnie? Mruknął w jej stronę jakieś obelgi i ruszył. Rozłożył skrzydła, które były całe czarne z przebłyskami złotego koloru, a zarazem takie piękne. 
- Masz znieść się wysoko, na oko 100 metrów, następnie swobodne spadanie w dół i unik przy samej ziemi. - powiedziała, na co chłopak skinął głową. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zagryzłam wargę, żeby się nie roześmiać. Wzbił się w górę, tak jak mówiła profesorka , następnie spadał w dół, by przy samej ziemi odbić do góry. Wyglądał nieziemsko. Wylądował, schował skrzydła i ukłonił się z lekką złośliwością. Pokręciłam głową. Podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Och, czułam ten zabójczy wzrok na sobie. 
- Panno Brown, teraz pani kolej. - powiedziała. Pokiwałam głową i spojrzałam na Mulata. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco, wiedział, że jeszcze nigdy nie latałam. 
- Zaufał samej sobie, swojej zaradności i inteligencji. Dasz radę - szepnął mi do ucha. Podeszłam na środek. Poczułam dziwne ukucie w okolicach łopatek i moim oczom ukazały się piękne, duże skrzydła, które co dziwne były zakończone złotym kolorem oraz były przeplatane czarnym. Zdziwienie wymalowane było na każdej twarzy. Nawet nauczycielki. 
- Dobrze, proszę powtórzyć to samo co pan Malik - pokiwałam głową i wzbiłam się do góry. Wyliczyłam na oko 100 metrów, po czym swobodnie spadając w dół, odbijam do góry przy samej ziemi. Ląduję, lekki ukłon i staję obok mojego przyjaciela. 
Po lekcji udaliśmy się na stołówkę, gdyż była pora lunchu. Wzięłam sobie jedynie mus jagodowy i usiedliśmy przy stoliku. Miałam dziwne przeczucie. 
- Zayn? - chłopak spojrzał na mnie pytająco. - To nie jest normalne, prawda? 
- Nie wiem, Rose. Na prawdę. Po raz pierwszy widzę coś takiego. - wyznał mi, co wcale mnie nie ucieszyło. - Będzie dobrze. 
Obok nas znalazła się profesor Sandidge. Spojrzałam na nią. 
- Rose, pozwól ze mną - uśmiechnęła się lekko. Posłałam chłopakowi niepewny wzrok, a on mi pocieszający uśmiech. Podążyłam za profesorką do gabinetu dyrektora, w którym byli wszyscy najważniejsi nauczyciele. O co chodzi?

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 3

~Rose~
Usłyszałam dźwięk budzika, na co cicho jęknęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Z tego co pamiętam to ostatnio byłam w zagrodzie. Spojrzałam na siebie, byłam w swoich ubraniach i miałam ubraną męska bluzę, która cudownie pachniała. Potrząsnęłam głową. Wstałam z łóżka i podążyłam do łazienki. Rozebrałam się z ubrań i szybko wskoczyłam pod prysznic. Szybko się odświeżyłam i owinięta w miękki ręcznik wyszłam z pomieszczenia. Podeszłam do szafy, z której wybrałam Białe rurki, miętową bluzkę, zielonobiałą bejsbolówkę i białe conversy za kostkę. Zabierając uprzednio czystką bieliznę, weszłam do łazienki, gdzie przebrałam się, poczesałam i umalowałam. Zabrałam torbę z książkami i wyszłam. Podążyłam na stołówkę, zamówiłam sobie gofry z owocami. Przy jednym ze stolików zobaczyłam Liv, Jen i Liama, podążyłam więc do nich.
- Hej - powiedziałam i zajęłam miejsce.
- Cześć, dziewczyno gdzieś ty się wczoraj podziewała? - zapytała Jenny.
- Byłam w zagrodzie, obiecałam, że wieczorem się zjawię. Najwidoczniej musiałam tam zasnąć, jedynie nie wiem jakim cudem znalazłam się we własnym łóżku. - westchnęłam.
- Zayn cię przyniósł. - powiedziała Liv, a ja się mało nie zadławiłam.
- Że co? - zapytałam.
- No tak, poszłam wczoraj do niego, bo myślałam, że tam jesteś - spiorunowałam ją wzrokiem - powiedziałam, że cie szukam bo gdzieś zniknęłam i pomógł nam cie szukać. W ogrodzie się rozdzieliliśmy i mieliśmy sobie dać znak, jak ktoś z nas cie znajdzie.
-  To stąd ta bluza - mruknęłam pod nosem.
- Co? - spojrzałam na Jenny, która  mi się przyglądała.
- Nic - powiedziałam. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam ze stołówki. Muszę mu podziękować, znowu!
Włącz
Przechodziłam przez kampus, gdy przede mną wyrosła jakaś postać. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna.
- Chciałem zapytać jak się czujesz?- spojrzał w moje oczy.
- Jest okey, dziękuję, że zabrałeś mnie do pokoju - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma sprawy, to dla mnie przyjemność - odwzajemnił gest. Uniosłam jeden kącik ust do góry i wyminęłam go idąc na lekcje. To niesamowite jak człowiek może działać tak na innego. Może tak uzależnić, od swojej osoby.
~Zayn~
Uśmiechnąłem się widząc oddalającą się postać brunetki. Tak wspaniała, która nie pozwala zapomnieć o sobie chodź na chwilę. Ruszyłem w kierunku sali, gdzie miałem teraz lekcje. Po dzwonku wszedłem do klasy i usiadłem w jednej z ostatnich ławek. Odwróciłam się do mnie szatynka przede mną.
- Ostatnio w ogrodzie rozkwitły kwiaty, chciałbyś je ze mną zobaczyć - zapytała.
- Wybacz, ale nic z tego nie będzie - powiedziałem i jeszcze przed wejściem do klasy nauczyciela, opuściłem ją. Wyszedłem ze szkoły na kampus, następnie do ogrodu. Zmierzając alejkami, zobaczyłem znaną sylwetkę, uśmiechnąłem się do siebie. Podszedłem bliżej. Brunetka odwróciłam się w moją stronę i z uśmiechem spojrzała mi w oczy.
- Mogłabym pomyśleć, że mnie śledzisz. - jej cichy głos, sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.
- A co? Czujesz się zagrożona? - zapytałem.
- A powinnam? - nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Sama oceń - zaśmiała się pięknie i odwróciła się w stronę małego stawiku, gdzie pływało kilka kaczek.
- Jesteś samotnikiem.. - usłyszałem jej głos, więc przeniosłem na nią wzrok - .. nie dopuszczasz do siebie ludzi, mimo wszystko dziewczyny jedzą ci z ręki. A nie robisz nic, po prostu jesteś.
- Czasem widzimy tylko to co na zewnątrz, popatrz to tak jak z książką, często wierzymy, w to co powiedzą nam ludzie, patrzymy przez pryzmat okładki, niektórzy czytają tylko wstęp, a niewielu poznaje jej treść.
- Dlaczego chcesz poznać treść mojej książki? - zapytała.
- By nie wierzyć w krytykę innych, oglądać okładki, czy zagłębiać się we wstęp, chcę poznać ją całą. - jej kąciki ust drgnęły do góry.
- Mam wrażenie, że kiedy z tobą rozmawiam, widzę tylko to na co mi pozwalasz, że każdy widzi to samo. Jednak czuję też, że jest coś więcej, ale ja sama nie potrafię tego nazwać, określić i powiedzieć co to takiego.
- Może pozwalam ci poznać jej treść? - zapytałem.
- Sam mi musisz na to odpowiedzieć. - spojrzała na mnie.
- Chcę, abyś jednak sama do tego doszła. Widzę, że jesteś zaintrygowana, nie mniej niż ja twoja osobą. Mimo swej nieśmiałości, jesteś strasznie odważną osobą, która ma więcej do zaoferowania niż się wszystkim wydaje.
- Jeśli, nie chcę abyś poznał dalszą część, znasz już wstęp. Może moja książka jest bardziej poplątana i niejasna.
- Chcę się nad nią zastanawiać. O ile mi na to pozwolisz. Widzisz to tak jak z jednorożcami, pozwolą ci się do siebie zbliżyć jeśli otworzysz dla nich serce, to w nich widzą całego ciebie, w twojej głębi. Dlatego tylko nieliczni mogą się pochwalić przyjaźnią z nimi. Jeśli przyjaźnisz się z tymi zwierzętami, jesteś naprawdę niezwykłą osobą, którą często ludzie nie doceniają. - wstałem i wystawiłem w jej kierunku dłoń. Chwyciła ja z lekkim uśmiechem i wstała.
- Mam nadzieje, że pozwolisz mi poznać swoją księgę Zayn. - szepnęła.
- Mam nadzieję, że pozwolisz mi poznać swoją księgę Rosie - powtórzyłem jej gest, a ona uśmiechnęłam, tak, że ten uśmiech dosięgnął też oczu. - Chodź mamy teraz razem lekcję.
- Znasz mój rozkład zajęć? - zaśmiała się.
- Zdarzyło mi się zajrzeć. - zawtórowałem jej. Razem ramię w ramię podążyliśmy do szkoły, gdzie czekała nas lekcja z profesorem Santiago.
~Rose~
Siedząc z Zaynem na uzdrawianiu profesor co chwilę nas upominał. Wszystko przez chłopaka, który złośliwie kreślił jakieś znaczki w moim zeszycie, lub zabierając mi go. Następnie powiedział, że narysuje mój portret. Przez cały czas patrzył się natrętnie na mnie kiedy to ja usiłowałam słuchać tego co ma nam do przekazania nauczyciel. Pod koniec lekcji mogłam zobaczyć gotowy rysunek. Byłam zaskoczona.
- WOW! Nie sądziłam, że można aż tak rysować, to jest wspaniałe. - uśmiechnęłam się.
- Jest okey, ale nie uchwycił i tak twojej urody. - powiedział, a ja zarumieniłam się.
- Zayn! Zawstydzasz mnie. - uderzyłam go w ramię, na co chłopak jeszcze bardziej się roześmiał.
Zadzwonił dzwonek i obydwoje w świetnych humorach wyszliśmy z klasy. Moja następna to były magiczne stworzenia, a Mulata to eliksiry. Odprowadził mnie na nią i kiedy zadzwonił dzwonek sam udał się na swoje zajęcia. Usiadłam wraz z Jenny, która bacznie mi się przyglądała.
- Co? - zapytałam.
- Nie wiedziałam, że jesteś z Zaynem. - powiedziała.
- Nie jestem z nim. - zaśmiałam się.
- Trochę inaczej to wygląda. - zmrużyła oczy i przyjrzała mi się.
- Na prawdę - podniosłam ręce w geście kapitulacji - nie kłamię. Po prostu się kolegujemy. - uśmiechnęłam się.
- Jasne, to tak to się teraz nazywa, - zaśmiała się a ja jej wtórowałam.
- Jakbym mamę słyszała.
- Miło mi. - wyciągnęła do mnie dłoń, a ja znów wybuchnęłam śmiechem, przez co zostałam spiorunowana przez nauczycielkę.
- Przepraszam. - powiedziałam, na co Jen zaczęła się śmiać. - Cicho, bo nas wywalą.
No a mówić, czasem do Jen to jak grochem o ścianę i po kolejnych 10 minutach zostałyśmy wywalone z klasy! Czujecie to? A Jenny jak gdyby nigdy nic, szła i śmiałą się na całą szkołę. Usiłowałam ja uspokoić, ale ta nawet nie reagowała, jakby ktoś jej dał gaz rozweselający.
*lunch*
Siedzieliśmy wszyscy razem przy stoliku, można powiedzieć, że zaczynamy się przyjaźnić. Dołączył do nas Dan, przyjaciel Jenny. Całkiem sympatyczny chłopak, który chyba nie za bardzo przepada za Zaynem.
- Wiecie, że przez nią dzisiaj nas z zajęć wywalili? - zapytałam i wskazałam widelcem na Jen.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony Liam.
- Chichrała się jak potłuczona, co najmniej jakby miała nierówno pod sufitem. - westchnęłam, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Przynajmniej było śmiesznie. - stwierdziła i wróciła do jedzenia. Poczułam na sobie czyjś uciążliwy, wręcz palący wzrok. Podniosłam go i spojrzałam przed siebie. Monica wpatrywała się we mnie jakbym jej pół rodziny wymordowała.
"Pożałujesz" - wyczytałam z ruchu jej warg i przełknęłam głośno ślinę. Zayn, który siedział obok mnie spojrzał w tę samą stronę co ja.
- Nie przejmuj się. - szepnął mi do ucha, na co kiwnęłam głową.
Coś czuję kłopoty...


~Jenny~

*Poprzedni dzień*
Kiedy usłyszałam od Rose, która jest godzina wyleciałam z jej pokoju jak torpeda. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i szybko podeszłam do szafy. Wyciągnęłam białą zwiewną sukienkę i niebieskie buty na szpilkach. Przebrałam się i weszłam do łazienki. Zrobiłam delikatny makijaż, ale potem go zmyłam. Postawiłam na naturalność. Rozczesałam włosy i byłam już gotowa. Wyszłam z budynku, wcześniej zakluczając drzwi od komnaty. Przede mną ukazał się napis: "Czekam przy murze, niedaleko wyjścia. Idź za dźwiękami gitary - Liam xx". Nagle usłyszałam brzdęki gitary. Udałam się w tą stronę. Doszłam do małej ławeczki. Rozejrzałam się wokoło i nie było nawet śladu Liam'a. Usiadłam na ławce, a do mnie podleciał bukiet białych i niebieskich róż. Złapałam kwiaty i zaciągnęłam się ich zapachem. 
-Podobają się kwiaty?-usłyszałam za sobą
-Bardzo, ale nie musiałeś.-uśmiechnęłam się, a on usiadł
-Ale chciałem, zasługujesz na nie.-posłał mi uroczy uśmiech
Na jego słowa zarumieniłam się. 
Dlaczego on tak na mnie działa?
-Dziękuję za miłe słowa...-spuściłam wzrok 
-Proszę bardzo!-zaśmiał się-Z mieniając temat.. jak tam ci idzie na zajęciach?
-W sumie całkiem nieźle, ale totalnie nie rozumiem kontroli... to dla mnie czarna magia.
-Mhm, jak chcesz to mogę ci pomóc, jestem z tego całkiem niezły.
-W sensie, korepetycje?
-No tak.
-Zrobił byś to dla mnie?
-Dla ciebie? Wszystko!
-Dziękuję.
-Proszę, to będzie dla mnie czysta przyjemność.

*4 godziny później*
Z Liam'em naprawdę dobrze mi się rozmawiało. Czułam, że mogę mu zaufać i powiedzieć wszystko.
-Wiesz chciałabym zobaczyć rodziców, zerknąć jak się czują po... no wiesz...
-Rozumiem.
-Ale to nie jest realne...-westchnęłam
-Ależ jest, możesz zobaczyć swoją rodzinę.
-Niby jak?
-Są dwa wyjścia. Pierwsze to zobaczyć ich z góry, a drugie to zejść na ziemie.
-Naprawdę? Tak można?
-Oczywiście.
-A które jest lepsze?
-Dla mnie to zejście, ale nie wiadomo czy strażnicy pozwolą, bo to straszne sztywniaki, choć może bycie puścili lecz z opieką.
-Czyli żeby zobaczyć rodziców muszę mieć niańkę?
-No mniej więcej tak.
-Super...-westchnęłam głośno i oparłam głowę o ramię Liam'a
-Możliwe iż mogą cię puścić ze mną, na ziemi jestem trochę obeznany.
-Serio?
-No tak.
-Dziękuję! Jesteś wspaniały!-przytuliłam się de jego torsu
-Nie ma za co...-pogłaskał mnie po plecach
-Oj jest! Jesteś dla mnie cudowny! Dziękuję!-powiedziałam wstając
-Przestań mi dziękować!-również wstał
-Dlaczego? Nie lubisz tego?-zrobiłam minkę zbitego psiaka
-Lubię, ale nie w nadmiarze...-uśmiechnął się do mnie
Odwzajemniłam jego gest. Nagle zawiał zimny wiatr. Skrzyżowałam ręce lekko się wzdrygając.
-Zimno ci?-zapytał z troską w oczach
-Trochę...-na moje słowa zdjął z siebie białą bluzę i złożył ją mi
Wyglądałam w niej trochę jak w worku, ale mi to nie przeszkadzało.
-Cieplej?-skinęłam głową-Już trochę późno, za chwilę cisza nocna i powinniśmy już iść.
-Dobrze.-przytaknęłam i udaliśmy się w stronę pokoi
Byłam cała radosna. Ten dzień był cudowny, nie licząc mojego upadku. Zaprzyjaźniłam się z Dan'ym, Liv i Rose oraz poszłam na idealną randkę z Liam'em! Chyba nic nie mogło mi tego zepsuć... Nagle natknęliśmy się na Olivię.
-Liv? Co się stało?-zapytałam patrząc już mniej wesoło na brunetkę, która wściekle próbowała dostać się do pokoju Rose
[...]

*Następny dzień*
Baby, love never felt so fine and I doubt if it was ever mine not like you hold me, hold me. Oh baby, love never felt so good and I doubt if it ever could not like you hold me, hold me... 
Wyłączyłam mój budzik. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Powolnym krokiem podeszłam do szafy. Wybrałam białą koszulę z jeansowego materiału, białą bluzkę i niebieskie spodnie. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Do pokoju weszłam już ubrana i uczesana w kłosa. Wsunęłam na nogi białe adidas'y na koturnie. Spakowałam się na lekcję i wyszłam z pokoju. Wychodząc z budynku zauważyłam Dan'a z gitarą na ławce. Podeszłam do niego po cichu. Wsłuchiwałam się w każde słowo.
I carry the weight of you in my heavy heart.
And the wind is so icy, I am numb.
I carry the weight of you hitting back to start.
With the thousand eyes on me
I stumble on.

I am tired, I'm growing older.

I’m getting weaker every day...
I carry the weight of you.
I carry the weight of you.

Lay down here, beside me in the shallow water.

Beside me, where the sun is shining on us still.
Lay down here, beside me in the hollowed water.
Beside me, where with the silver lining stays until
The sirens’ calling.

We follow the sun down low, 'til we hit the night

And you hold me so tightly
It's hard to breath, oh

And I’m tired, I'm growing older.

I’m getting weaker every day.
We follow the sun down low.
We follow the sun down low.

Lay down here, beside me in the shallow water.

Beside me, where the sun is shining on us still.
Lay down now here, beside me in the hollowed water.
Beside me, where the silver lining stays until
The sirens’ calling...

The sirens’ calling...
Zaklaskałam mu kilka razy uśmiechając się przy tym. Spojrzał w moim kierunku i się zaśmiał.
-Cześć Jenny, nie zauważyłem cię.-odłożył instrument
-Hej Dan. Nie wiedziałam, że grasz.
-To teraz już wiesz.-uśmiechnął się szeroko-Jak tam randka? Podobały ci się dźwięki gitary?
-To ty grałeś?!
-Oczywiście, Liam mnie poprosił, a co myślałaś? Że on?
-Nie, nie myślałam nawet kto może tak pięknie grać.-uśmiechnęłam się pogodnie
-Dziękuję za tak miłe słowa, ale jestem głodny i musimy skończyć te pogaduchy.-zaśmiał się
Wstał i wziął gitarę. Schował ją do futerału. Razem udaliśmy się na stołówkę.

*Koniec lekcji*
Te zajęcia szybko zleciały. Może dlatego iż było ich tylko 5?
Siedziałam na tej samej ławeczce co wczoraj na randce z Liam'em. Mieliśmy się tam spotkać, nawet nie wiem dlaczego.
-Hej!-przywitał się ze mną całusem w policzek
-Cześć, co takie miłe powitanie?
-Bo mam miłą wiadomość dla ciebie!
-No to zamieniam się w słuch!-zaśmiałam się
-Strażnicy pozwolili nam na zejście na ziemie! Zobaczysz swoich rodziców!
-Naprawdę?!-wstałam i zaczęłam piszczeć
-Hej! Uspokój się! Patrzą się na ciebie jak na wariatkę!
-Mam to gdzieś! Niech się patrzą!
-Przestań!-wstał
-Jak chcesz żebym przestała to mnie złap!-pisnęłam i zaczęłam biec
Nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu przed siebie. Odwróciłam się, aby sprawdzić gdzie jest brunet. Niespodziewanie wpadłam komuś w ramiona. Spojrzałam na osobę trzymającą mnie. Ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Liam'a.
Jak on...?!A no racja... ma rozłożone skrzydła... po prostu podleciał...
Spojrzałam głęboko w jego czekoladowe oczy. Zbliżył twarz do mojej. Zamknęłam oczy. Poczułam jego usta na moich. Oddałam się chwili i pocałowałam go. Nasze usta nie rozłączały się przez dłuższy czas. Nagle usłyszeliśmy chrząkanie. Olałam to. Znowu chrząkanie tylko, że głośniejsze. Nie powiem, zirytowało mnie to, ale nie odsunęliśmy się od siebie. Chrząkszciciel oderwał mnie od Liam'a.
-Widzę, że się jeszcze nie połkliście...-mówił jakby był wkurzony na to co zrobiliśmy-Liam pan dyrektor chcę cię widzieć.
-Okej...-spojrzał na Dan'a pytająco i odszedł
-O co ci chodzi?-zapytałam gromiąc go wzrokiem
-Mi? O nic!
-Mówiłeś do nas z jakimś wyrzutem, jakbyśmy nie wiadomo co robili!
-Nie lubię po prostu patrzeć na zakochane pary...
-Dlaczego?
-Nie chcę o tym rozmawiać...-powiedział cicho i odszedł
~Aha? Nie chcesz to nie mów... trzymaj to w sobie i duś tak długo aż padniesz...-warknęłam wysyłając te słowa do jego głowy
  





Rozdział 2

~Jenny~

Nie wiedziałam co zrobić. Ból był nie do zniesienia. 
-I co? Nie jesteś już taką cwaniarą!-usłyszałam za sobą
-Mówiłam, że popamiętasz larwo!-uśmiechy nie ustawały
Próbowałam się podnieś, na marne. Przypomniała mi się sytuacja w szkole.
Skoro zadaję mi ból patrząc na mnie to sprawię żeby mnie nie widziała...
Zacisnęłam oczy. Ból ustąpił. Podniosłam się i podeszłam po cichu za nie.
-Gdzie ona jest?!-krzyknęła zdziwiona
-Buuu...-szepnęłam jej do ucha 
Brunetka odskoczyła i zaczęła piszczeć. Dwie pozostałe dziewczyny patrzyły się na nią jak na wariatkę. Podeszłam do blondynki i wzięłam od niej jej torebkę. Rzuciłam ją w kąt. Wszystkie wydarły się w niebo głosy i uciekły z tego miejsca. Zwycięsko się zaśmiałam i powróciłam do normalnego wyglądu. Ruszyłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam niebieski t-shirt i  3/4 białe spodnie. Zmieniłam buty na biało-niebieskie air max'y. Przebrałam się i wyszłam z pokoju. Weszłam do budynku i przeszłam do szatni. Włożyłam torbę do szafki i wyszłam na boisko. Byłam jedną z pierwszych. Szybko związałam włosy w niskiego kucyka. Poczułam rękę na ramieniu.
-Cześć Jen.-przywitała mnie brunetka
-Cześć Liv.-uśmiechnęłam się do niej promiennie
-Najwidoczniej mamy razem lekcję latania.
-Mhm, to moje pierwsze zajęcia, a twoje?
-Też, nie wiem czy sobie poradzę...
-Na pewno będzie dobrze.-uśmiechnęłam się dodając jej otuchy 
-Dzień dobry uczniowie.-przywitała się nauczycielka-Poćwiczmy wznoszenie się. Do pomocy mam dziś Liam'a, choć uczy się dopiero drugi rok lata jak prawdziwy archanioł, Liam zaprezentuj nam figury A2, G9 i E3, w takiej samej kolejności.
Brunet skinął głową i rozłożył skrzydła. Były wielkie i potężne. Kolor piór był śnieżnobiały zakończony złotymi kreskami. Były naprawdę majestatyczne. Chłopak wzniósł się na kilka centymetrów i błyskawicznie wyleciał w górę. Uniosłam głowę, aby widzieć dokładne jego ruchy. 
-A2!-krzyknęła
Chłopak obrócił się kilka razy wokół własnej osi i wyskoczył jeszcze wyżej.
-G9!
Wzbijał się coraz wyżej. Obrócił się, skrzydła się zamknęły, zaczął opadać. W ostatniej chwili rozłożył skrzydła i wzbił się ponownie.
-E3!
Liam uniósł się do pozycji poziomej i zaczął się obracać oraz lecieć do przodu. Rozłożył szerzej skrzydła i stanął na ziemi. Schował skrzydła i podszedł do nauczycielki.
-Brawa dla Liam'a!-zaklaskała
Powtórzyliśmy czynność kobiety. Brunet ukłonił się i szeroko uśmiechnął. 
-No to teraz przejdźmy do ćwiczeń. Rozłóżcie skrzydła.-nakazała, a z jej pleców wyłoniła się para złotych skrzydeł
Wzięłam głęboki oddech i westchnęłam. Poczułam przyjemny ból w okolicach łopatek. Obróciłam się aby się im przyjrzeć. Nie były jakieś ogromne, ale i tak były spore. Całe białe i duże, a przede wszystkim piękne. -Rozstawcie się.-odsunęłam się delikatnie w lewo-A teraz spróbujcie się unieść.
Pomachałam nimi kilka razy i spróbowałam się wznieść. Byłam z jakieś 2 metry nad ziemią i spadłam. Usłyszałam za sobą ciche chichoty, ale miałam je gdzieś. Spojrzałam na Olivię. Swobodnie szybowała. Szybko wstałam i znów się uniosłam. Tym razem nie spadłam. Powoli unosiłam się coraz to wyżej. 
-Dobrze powrócicie na ziemię!
Zrobiłam jak kazała. Zamknęłam skrzydła.
-Widzę, że nieźle wam to poszło, więc może spróbujemy czegoś trudniejszego?
Wszyscy przytaknęli.
-Wyśmienicie, Liam i Richardson, przynieście pachołki!-rozkazała 
Gdy usłyszałam swoje nazwisko lekko się wzdrygnęłam. Schowałam skrzydła i ruszyłam za Liam'em. Doszliśmy do jakiegoś małego budynku. 
-Całkiem dobrze ci poszło, pomijając ten upadek...-powiedział otwierając drzwi do środka i zapalając światło
-Pierwszy raz latałam! Nie czepiaj się!-burknęłam
-Nie czepiam się, trzymaj.-podał mi kilka pachołków
-Po co one? Co będziemy z nimi robić?-wzięłam je do ręki
-Zobaczysz.-uśmiechnął się 
Westchnęłam i odeszłam. Podeszliśmy do nauczycielki i odłożyliśmy pachołki. Wróciłam na swoje miejsce, a Liam zaczął rozstawiać je na całej szerokości boiska. Odszedł na kilka metrów, a pani Irwin machnęła ręką. Pachołki uniosły się na wysokość 8 metrów.
-Teraz musicie wykonać slalom w powietrzu. Ktoś chętny?
Chwila szeptów. Nikt nie podniósł ręki.
-To sama wybiorę... ale może zmniejszymy odległość?
-Ja jestem chętna!-wyrwała się Liv
-Dobrze, chociaż jedna.

Olivia i inni poradzili sobie bezbłędnie. Przyszła kolej na mnie. Rozłożyłam skrzydła i uniosłam się na odpowiednią wysokość. Od 1 do 6 latałam perfekcyjnie. Zaczęłam słyszeć szumy w głowie. Tysiące słów przelatywało mi przez głowę. Zaczęłam się niekontrolowanie miotać. Wzniosłam się wysoko w górę. Nagle nie z własnej woli złożyłam skrzydła. Spadłam coraz szybciej i szybciej. Nie mogłam rozwinąć skrzydeł jakby się zablokowały.
Czy to już miałbyć koniec? Tak miała się zakończyć moja nauka tutaj? 
Zamknęłam oczy. Poczułam delikatne potsząśniecie. Ktoś mnie złapał. Powoli otworzyłam oczy.
Czy.. czy.. ja dobrze widzę? Dan? Ale skąd on się tu wziął?
Wylądował na ziemi. Odłożył mnie i odleciał. Wszyscy do mnie podbiegli.
-Jen nic ci nie jest?!-podeszła do mnie Olivia
-Nie, jest w porządku...-uśmiechnęłam się słabo
-Richardson! Co się stało?!-krzyknęła pani Irwin
-Zakręciło mi się w głowie i straciłam panowanie nad tym jak lecę...
-Oby się to więcej nie powtórzyło, koniec lekcji!
Dzwonek rozbrzmiał po całym boisku. Pośpiesznie wróciłam do budynku szkolnego. Szybko przebrałam się w poprzednie ubrania. Wyszłam na kampus i usiadłam na najdalszej ławczce.
Zadawałam sobie jedno pytanie "Co się działo w mojej głowie?!".
Czy ja zwariowałam?! Czy może ktoś zrobił mi to specjalnie? Jakaś zemsta czy co?! Monica! I jej banda! To na pewno one! Gdyby nie Dan... no właśnie! Skąd on się tam wziął?! Wiedział o tym? Nie, chyba...
Jak na zawołanie Dan przysiadł się do mnie.
-Co się stało na lekcji? Dlaczego spadałaś?-zapytał
-Nie wiem...-spuściłam wzrok-Ktoś krzyczał w mojej głowie, straciłam kontrolę nad tym jak lecę...-westchnęłam-Gdy zaczęłam spadać głosy ucichły...
-To dlaczego nie wzleciałaś?
-Nie mogłam...-powiedziałam jak naciszej mogłam-Nie mogłam rozłożyć skrzydeł... dziękuję, dziękuję, że mnie złapałeś...-spojrzałam w jego śliczne niebieskie oczy
-Nie ma za co.-uśmiechnął się promienie
-Będziemy najlepszymi przyjaciółmi?-wstałam, on zrobił to samo
-Na zawsze.-przytulił mnie
Położyłam głowę na jego ramieniu i szerko się uśmiechnęłam. Odsunęliśmy się od siebie. W słońcu wyglądał tak idealnie. Te hipnotyzujące niebieskie oczy, różowe usta z kolczykiem przy kąciku i ten uroczy uśmiech... spuściłam szybko wzrok, aby nie poddać się chwili.
-Muszę już iść...-podrapał się po karku-No wiesz, lekcje, zaraz dzwonek...
-Rozumiem, jeszcze raz dzięki i pa.-uśmiechnęłam się
-Pa.-odszedł i pomachał mi
Stałam tam jeszcze chwilę. Po usłyszeniu dzwonka wróciłam do szkoły.


~Dan~


Zerwałem się z czwartej lekcji. Nie mogłem się skupić przez to co ułyszałem. 
To nie mogło być prawdą! To było niemożliwe!
Spojrzałem w górę. Na niebie nie było dużo chmur. Zauważyłem, że coś spada. Przyjrzałem się bliżej. To była Jenny! Zrzuciłem plecak i rozłożyłem skrzydła. Szybko się wzniosłem i podleciałem do niej. Delikatnie ją chwyciłem jak pannę młodą. Wylądowałem na ziemi. Odłożyłem Jen i odleciałem, aby nauczycielka mnie nie zauważyła. Kiedy założyłem plecak zadzwonił dzwonek. Postanowiłem poszukać Jenny i z nią porozmawiać. Pomyślałem, że może być na kampusie. Rozejrzałem się po całej jego szerokości. Nigdzie jej nie było. Przypomniało mi się, że przy murze otaczającym szkołę jest ławeczka. Powędrowałem w tamtą stronę. Jest! Usiadłem obok niej. 
[...] 
Odsunęliśmy się od siebie po długim uścisku. Nie powiem, był bardzo przyjemny. Spojrzałem w jej piękne oczy. Anioły są piękne, ale ona? Jest o wiele ładniejsza od reszty. Patrzyliśmy sobie w oczy dobrą minute. Chciałem poddać się chwili, ale Jenny odwróciła głowę. Nawet dobrze, że to zrobiła. Myliśmy zostać tylko przyjaciółmi, ale jednak się trochę speszyłem i tak jakby "stchórzyłem". Po prostu wróciłem do szkoły. Na szczęście po kilku minutach zadzwonił dzwonek. Dzięki tej sytuacji zapomniałem na chwilę o wcześniejszych słowach, a raczej kłamstwach...

~ Rose~
Siedziałam na stołówce w spokoju pijąc mój koktajl. Liv się do mnie nie odzywa, w sumie się nie dziwię, bo ją trochę chamsko olałam. Cóż, nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Ktoś przystanął przy moim stoliku. Spojrzałam w górę i zobaczyłam te czekoladowe tęczówki, które tak często pochłaniały mnie swoją głębią.
- Cześć - z ust chłopaka wydobył się głos, a moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz.
- Hej - odpowiedziałam cicho nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- Mogę? - wskazał na miejsce naprzeciwko mnie. Skinęłam głową. Zajęłam się moim koktajlem, jednak wciąż czułam jego wzrok na sobie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
- Tak po prostu. Ładna jesteś. - uśmiechnął się, a ja się zakrztusiłam napojem. Zayn zaśmiał się i poklepał mnie po plecach.
- Yyy... dzięki? - powiedziałam. - Ale nie musisz się nade mną litować. - mruknęłam patrząc na niego.
- Robię to, bo chcę, a nie bo mi cie żal. - powiedział hardo patrząc mi prosto w oczy. Mogłabym w to wierzyć, jednak życie nauczyło mnie aby nikomu nie ufać. Uniosłem lekko kąciki ust do góry. Nastąpiła między nami cisza, którą przełamałam wstając z miejsca. Ruszyłam w kierunku wyjścia, kiedy poczułam silny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się patrząc na Mulata pytającym wzrokiem.
- Nawet nie wiem jak masz na imię. - powiedział cicho.
- Rose.. mam na imię Rose - odszepnęłam. Odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia.  Ugh... za dużo Zayna.

Po lekcjach spotkałam się z Jenny i razem poszłyśmy do zagrody. Po wejściu podeszłyśmy do listy gdzie przy naszych nazwiskach widniał napis jednorożec. Jęknęłam. To są najtrudniejsze do oswojenia zwierzęta w szkole.
- Na to czeka nas ciężkie trzy tygodnie. - mruknęłam do dziewczyny, a ta spojrzała na mnie dziwnie.
- Może pójdziemy go zobaczyć, chociaż z daleka? - zapytała, kiwnęłam głową i wzięłam ze sobą jedną skromną marchewkę. Wyczyściłam umysł i otworzyłam serce. Pierwsza i najważniejsza zasada przebywania z jednorożcem. Musi poczuć, że mam otwarte serce i czystą duszę. Pokazałam dziewczynie aby chwilę zaczekała. Delikatnie otworzyłam odpowiednia zagrodę i spokojnie weszłam do środka. Zwierzę znajdywało się w kącie pogrążone we śnie. Kiedy mnie usłyszał, otworzył oczy i podniósł się gotowy do ataku. Podeszłam dwa kroki bliżej i położyłam marchewkę na ziemi odchodząc kawałek. Jednorożec niepewnie podszedł i przyjął podarek. Kiedy już zjadł warzywo, schylił głowę, co było dla mnie znakiem, że mogę podejść i go pogłaskać. Tak też zrobiłam. Uśmiechnęłam się lekko i delikatnie gładziłam go po łbie.
- Jesteś piękny - szepnęłam. Zwierzę prychnęło i traciło mnie głową. Zaśmiałam się głośno. - Przyjdę do ciebie wieczorem, dobrze? - zapytałam, a on skinął głową. Z lekkim uśmiechem opuściłam zagrodę i podeszłam do dziewczyny.
- Jak ty to.. ? - zapytała zdziwiona.
- Do każdego ze zwierząt trzeba mieć podejście. Zaufał mi, bo ja zaufałam jemu. Zobaczysz wszystkiego cię nauczę. - uśmiechnęłam się do niej i razem opuściłyśmy zagrodę. Udałyśmy się do mojego pokoju gdzie pozwoliłyśmy sobie na rozmowę i lepsze poznanie siebie.
- Często masz do czynienia z tymi dziewczynami? - zapytała nagle. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. - Na tę całą Monicę i jej świtę.
- Nie, to znaczy, wiesz ona nie nienawidzi każdego, kto jej nie wielbi, ja do tych osób się nie zaliczam. Odkąd tutaj się znalazłam to mam z nią na pieńku, bo moja kawa wylądowała na jej bluzce. - wzruszyłam ramionami.
- I ostatnio za twoją sprawką napój znalazł się na jej bluzce - zaśmiała się.
- Skąd wiesz?
- Cała szkoła o tym mówi. Nikt nie spodziewał się, że taka skromna, cicha i nieśmiała dziewczyna ma tylko odwagi w sobie. - uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja się zarumieniłam. - W dodatku uratował cię ktoś taki jak Zayn.
- Znasz go? - zapytałam.
- Nie bardzo, siedzi ze mną na Lecznictwie. - zaśmiała się.
- Aż taki zły jest? - zapytałam.
- Przyjaciółmi nie zostaniemy. - wzruszyła ramionami.
- Ciekawie. A ciebie z Liamem to coś łączy? - zapytałam, a ta spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. - No proszę cie, te potajemne uśmieszki, maślane oczka? Pamiętaj, Liv ma długi język, o ile nie poprosisz o dyskrecję. - zaśmiałam się na co na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce. - A jednak!
- Co?
- Podoba ci się! - zaśmiałam się głośno.
- Może trochę. - rozchmurzyła się - I idę z nim dzisiaj na randkę.
- Super, o której?
- O 17.
- Jen, jest 16.40 - zaśmiałam się, a dziewczyna wyleciała z mojego pokoju jak z torpedy. Pokręciłam głową i poszłam się przebrać. Wybrałam białe rurki, białą tunikę i zielono-białe air max'y. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam krótki prysznic, rozczesałam włosy i założyłam przygotowane ubrania. Zabrałam torbę, do której wrzuciłam portfel,  telefon i jakieś inne pierdoły, po czym wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się w stronę pokoju numer 209, który zajmuje Liv. Zapukałam dwa razy i weszłam do środka, po usłyszeniu głośnego "proszę".
- Hej Liv. - powiedziałam z uśmiechem. - Chciałabym cie przeprosić, za to co powiedziałam i jeśli poczułam się urażona.
- Nie gniewam się. - jej mina była jak zwykle pogodna.
- Co powiesz na zakupy? - sama się sobie dziwię, że to robię. Nie lubię, kiedy ktoś jest na mnie obrażony.
- Pewnie! - pisnęła i z prędkością świata pobiegła do łazienki. Usiadłam na jej łóżku i przyglądałam się zdjęciom na jej komodzie. Była na nich uśmiechnięta Olivia wraz ze swoją rodziną jak mniemam, ponieważ byli do siebie bardzo podobni. Na innych była pewnie ze swoimi przyjaciółmi. Ciekawa jestem czy ta dziewczyna się kiedykolwiek smuci.
Po około 15 minutach z łazienki wyszła gotowa Liv. Miała na sobie białą sukienkę, która świetnie pasowała do jej opalenizny oraz delikatny, jednakże widoczny makijaż.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, ty też. - zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy z pokoju. Później przez kampus, ogród i do wyjścia głównego. Strażnicy przepuścili nas i mogłyśmy się udać na planowane zakupy.
W galerii spędziłyśmy prawie 4 godziny. Myślałam, że nogi mi zaraz odpadną, więc kiedy dziewczyna zaproponowała mi kawę, odrazy się zgodziłam. Usiadłyśmy wygodnie przy stoliku w jednej z galeriowych kawiarni. Zamówiłyśmy po waniliowym Latte i ciastku z truskawkami.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że znasz Zayna? - zapytała.
- Nie znam go.
- Jasne, jakbyś go nie znała, to by cie nie "ratował". - zrobiła cudzysłów.
- Naprawdę go nie znam, pomógł mi, podziękowałam i tyle w tym temacie. - wzruszyłam ramionami. Nie lubiłam takich tematów.
- Okey, tak sobie mów. Ale na stołówce też was widziałam i kiedy on cie chwycił za rękę, myślałam, że będziecie się całować. - powiedziała podekscytowana.
- Nie wiedział nawet jak mam na imię i o to mnie zapytał. Odpowiedziałam i poszłam sobie. - wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze usłyszysz z moich słów "a nie mówiłam" kiedy będziecie razem.
- Jak tak się stanie to okey, ale nie licz na cud, bo ich nie ma.
- Co z ciebie za Anioł, skoro nie wierzysz w cuda? - zapytała.
- Może taki, który jest pół człowiekiem? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie unosząc jedną brew do góry.
- Bez komentarza - mruknęła i zabrała się za jedzenie swojego ciastka.
*Wieczorem*
Wyszłam z pokoju, przeszłam przez kampus, ogród i znalazłam siew zagrodzie. Wzięłam jedno jabłko i dwie marchewki. Udałam się w kierunku zagrody gdzie czekał na mnie jednorożec. Przywitałam się z nim podając jabłko i podeszłam aby go pogłaskać. W najważniejszej fazie jednorożec może dać się nawet dosiąść i razem z tobą pofrunąć do nieba. Dałam mu także dwie marchewki i siedząc obok niego widziałam jak zwierzę mi się przygląda. Opierałam się o jego brzuch gdy obydwoje leżeliśmy. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
~Liv~
Dobijałam się do drzwi Rose, chyba od 15 minut. Każdy kto by spał, już dawno by się pobudził.
- Rose! Otwórz te cholerne drzwi. - krzyknęłam. Jednak to nic nie dało. Na horyzoncie zobaczyłam Jenny z Liamem, którzy wracali jakby z randki. Randki? Tak, Jen była z nim na randce.
- Liv? Co się stało? - zapytała dziewczyna, spoglądając na mnie.
- Nie wiem, Jen. Rose nie otwiera, a na pewno by się obudziła. - powiedziałam.
- Może jej nie ma w pokoju? - zasugerował chłopak. Spojrzałam na niego, to by miało sens. Ale, jest 11 w nocy, a dziewczyny nie ma. Przecież, mimo wszystko już tu powinna być.
- Nie możliwe, Rose o tej godzinie zawsze jest u siebie, z resztą wychodzenie teraz jest zbyt niebezpieczne. - mruknęłam.
- To może jej poszukajmy. - powiedziała Jenny. Skinęłam głową.
- To wy poszukajcie na zewnątrz, a ja sprawdzę u Malika - spojrzeli na mnie pytająco - nie teraz. - mruknęłam i oddaliłam się od nich. Poszłam do skrzydła chłopaków i zapukałam w odpowiednie drzwi. Po chwili otworzył mi Mulat w samych spodenkach.
- Słucham? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Nie widziałeś może Rose, bo ... jakby to powiedzieć... nie ma jej nigdzie, a o tej godzinie zawsze jest u siebie. - zapytałam niepewnie.
- Rose to ta brunetka? - kiwnęłam głową.
- U mnie jej nie ma - już się miałam odwrócić i sobie pójść, jednak mnie zatrzymał - zaczekaj pomogę ci jej szukać. - nic nie mówiąc wziął pierwszą lepszą koszulkę i zarzucił na siebie bluzę. Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się w stronę ogrodu.
- Ja pójdę tam - wskazał na prawo - a ty tam, okey? - zapytał, kiwnęłam głową i poszłam szukać brunetki.
~Zayn~
Mimo wszystko przestraszyłem się, że Rose nigdzie nie ma. Podążyłem do zagrody, nie wiem czemu, coś mi mówiło, żebym tam poszedł. Wszedłem do środka i spojrzałem na listę. Obok jej nazwiska był napis jednorożec. Udałem się do odpowiedniej zagrody i to co tam zobaczyłem, sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Chciałem podejść, jednak zwierzę mi na to nie pozwoliło. Uniosłem ręce w geście poddania i szybko oczyściłem umysł i otworzyłem serce. Jednorożec pozwolił mi podejść, widziałem to w jego oczach. Podszedłem i wziąłem dziewczynę na ręce, uprzednio zakładając jej moją bluzę. Wyszedłem z zagrody i kierowałem się do szkoły, kiedy się lekko przebudziła.
- Śpij mała, zaraz będziesz w swoim łóżku. - szepnąłem do niej, na co ta się uśmiechnęła i z powrotem zapadła w sen. Zaniosłem ją do jej pokoju, uprzednio wyciągając z jej kieszeni klucz i otwierając drzwi. Położyłem ją na łóżku i ściągnąłem buty. Przykryłem ją kołdrą i wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi. 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 1

~Rose~

- Hej, Rose, co z tobą? Jesteś jakaś nieobecna. - powiedziała Liv i spojrzała na mnie. Popatrzyłam na nią kiwając głową. Wiecie jakie to uczucie, kiedy jakiś chłopak w pewnym sensie cie ratuje, a później nie możesz go znaleźć, jakby zniknął? Tak, własnie tak teraz mam. Siedzę i patrzę się przez okno w moim pokoju.  Jest to specjalna wizualizacja. Kocham patrzeć na nocne niebo, cieszę się,że docenili to oraz uszanowali. Zastanawiam się jak to wszystko będzie dalej.
- Olivia, nie obraź się ale nie mam ochoty na rozmowę. Jestem zmęczona, chciałabym się już położyć. - przerwałam jej wywód, na temat zachowania Monic.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - spojrzała na mnie podejrzliwie. Posłałam jej sztuczny uśmiech i pokiwałam głową. Dziewczyna z westchnieniem wyszła z pokoju zostawiając mnie samą.

Siedziałam na łóżku pogrążona w lekturze, kiedy do drzwi ktoś zapukał. 
- Proszę - powiedziałam odkładając książkę na miejsce. Do pokoju weszli rodzice. 
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać. - powiedziała mama. Tak, dzisiaj skończyłam 17 lat. Urodziny, jak urodziny, nic nadzwyczajnego. Otrzymałam prezenty od rodziców oraz koleżanek ze szkoły. 
- O co chodzi? - zapytałam, poprawiając się i podkulając nogi. 
- Musimy ci o czymś bardzo ważnym powiedzieć. Tylko musisz obiecać, że zachowasz otwarty umysł. - kiwnęłam głową. Tata westchnął. 
- Chodzi o to, że nie jesteśmy do końca normalną rodziną. A szczególnie ja i ty. Posłuchaj na świecie żyją inne stworzenia niż tylko ludzie. Są też anioły, prawdziwe anioły. To one sprawują pieczę nad każdym z ludzi, chyba, że sam nim jesteś. Tak jak my. Posłuchaj Rosie jesteś pół aniołem, pół człowiekiem. Mama jak wiesz jest istotą ludzką. Jednak ja pochodzę z innego świata. Jestem aniołem. Tak jak i ty skarbie. 

Pamiętam te słowa, jakby to było wczoraj. Nie rozumiem dlaczego ukrywali to wszystko przede mną.

Westchnęłam i wstałam z łóżka. Jeśli tutaj zostanę, zabije się własnymi myślami. - pomyślałam i zakładając bluzę wyszłam z pokoju. Udałam się do ogrodu. Spacerowałam alejkami między krzewami pięknych kwiatów i innych roślin. Gwiazdy błyszczały na bezchmurnym niebie, a blask księżyca oświetlał moją drogę. Na końcu ścieżki zobaczyłam dwie postaci, która zawzięcie o czymś dyskutują. Podeszłam bliżej i skryłam się za drzewem.
- Musicie jeszcze poczekać, to za szybko. Spokojnie mam wszystko pod kontrolą. - powiedział chłopak, na oko w moim wieku. Miałam wrażenie, że skądś go znam, ale nie miałam pojęcia skąd.
- Jeśli się nie uda, to wiesz co cie czeka? - zapytał starszy mężczyzna, starszy oczywiście pojęcie względne, na pewno od tego chłopaka.
- Tak - powiedział.
- Masz kilka dni na przekazanie nam konkretów. - warknął i zniknął. Ledwo mrugnęłam, a jego już nie było. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Chłopak spojrzał w moją stronę a ja usiłowałam się wtopić w to cholerne drzewo! Na szczęście ten przeszedł obok mnie, nawet nie spoglądając w moja stronę. Odetchnęłam z ulgą i w szybkim tempie znalazłam się w moim pokoju. Wskoczyłam pod prysznic, po czym zanurkowałam w poduszce odpływając do krainy Morfeusza.
*następnego dnia*
"Cause trying not to love you, Only goes so far, Trying not to need you, Is tearing me apart" - rozbrzmiał dźwięk mojego budzika. Wyłączyłam go i przeciągnęłam się. Wstałam z łóżka kierując się do szafy. Wyciągnęłam zielone rurki i białą koszulę, do tego białe baleriny. Powędrowałam pod prysznic, aby rozbudzić swoje ciało. Po wykonaniu porannej toalety wciągnęłam na siebie przygotowane wcześniej ubrania. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w roztrzepanego koka. Wyszłam z pomieszczenia i spakowałam potrzebne rzeczy na dzisiejszy dzień nauki. Na szczęście tylko 5 lekcji i czas wolny. Wyszłam z pokoju i udałam się na stołówkę. Wzięłam sobie croissanta z dżemem i sok pomarańczowy. Usiadłam do stolika i zaczęłam konsumować posiłek.
* 3 lekcja *
Z odwagą mogę stwierdzić, że uwielbiam naukę o magicznych istotach. Są wspaniałe, każde różni się od siebie diametralnie, jednak potrafią razem żyć. Bez niepotrzebnych potyczek.
- Rose Brown - usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w stronę nauczycielki - będziesz w parze z Jenny Richardson. - spojrzałam na dziewczynę i posłałam jej lekki uśmiech. - Macie 3 tygodnie na oswojenie się ze swoim zwierzęciem i poznaniem go. Jeśli wam zaufa, otworzy swoją duszę. Jest to największy sukces.
Po dzwonku wyszłam z sali w kierunku sali od lecznictwa, gdzie miałam następną lekcję.
- Rose! - usłyszałam za sobą i odwróciłam się. Przede mną stała Jen. - Hej - uśmiechnęła się niewinnie.
- Hej - posłałam jej słaby uśmiech.
- Chciałam tylko zapytać kiedy pójdziemy zapoznać się z naszym stworzeniem?
- Może dzisiaj po szkole, sprawdzimy co mamy. Może akurat trafi nam się jakieś mniej skomplikowane zwierzę. - powiedziałam.
- Owszem. - przytaknęła - Co masz teraz?
- Lecznictwo, a ty? - sama nie wiem czemu o to zapytałam.
- To samo, to może pójdziemy razem? - pokiwałam głową na znak zgody i razem ruszyłyśmy w kierunku odpowiedniej klasy.
- Czemu nie słyszę twoich myśli? - zapytała.
- Wytwarzam barierę, przez którą nikt się raczej nie przedostanie, chyba, że mu na to pozwolę. - uśmiechnęłam się lekko.
- Myślałam, że tylko prawdziwe anioły mają taką zdolność. - myślała głośno.
- Mam to po tacie, on też tak potrafił. - wzruszyłam ramionami.
- Jesteś dziwna, ale interesująca, wiesz? Twoja tajemniczość, też cecha wrodzona? - zapytała, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po raz pierwszy od dawna, tak prawdziwym i szczerym.
- Już cię lubię. - odpowiedziałam jej, na co posłała mi piękny uśmiech. Nawet ona jest ładniejsza ode mnie. Ugh.. wszyscy są.
Na lekcji usiadłyśmy razem i rozmawiałyśmy przez większą jej część, zaraz za nami siedział Dan, jeśli dobrze zrozumiałam, jakiś kolega Jen. Spojrzałam przez okno, gdzie na boisku zajęcia sportowe mieli chłopcy. Moją uwagę przykuł przystojny Mulat i czekoladowych oczach, które w tym momencie lustrowały moją osobę.

~Zayn~

Wciąż nie rozumiem dlaczego znalazłem się w tej chorej szkole. Na prawdę, mało mnie obchodzi to co tutaj się dzieje i co oni wszyscy potrafią. Jednak mamy coś na wzór obowiązku szkolnego. Każdy anioł, pod jakąkolwiek postacią musi do niej uczęszczać. Nie lubię wzbudzać sensacji, jednak te wszystkie dziewczyny ją robią. Z jednej strony to fajne, bo jedzą mi z ręki, jednak jest też ta gorsza strona, a mianowicie pałętają się ciągle koło mnie.
Przechodziłem właśnie korytarzem, kiedy zobaczyłem dość interesującą scenę. Dość wysoka brunetka własnie wylała całą zawartość puszki na niejaką Monicę, na moje nieszczęście miałem okazję ją poznać. Kiedy dziewczyna odwróciła się i chciała odejść nagle upadła na kolana. Spojrzałem po zgromadzonych i zauważyłem, że blondynka stojąca obok nie spuszczała z dziewczyny wzroku. Nie wiem dlaczego, ale szybko podbiegłem do brunetki ochraniając ją przed atakiem. Teraz to ja odczuwałem ten sam ból co ona. Zacisnąłem szczękę i szybko sprawiłem, że rozproszyła sie i zaprzestała ataku. Spojrzałem w oczy dziewczyny.
~Dziękuję - usłyszałem w głowie głos dziewczyny. Skinąłem głową i nie puszczając jej z objęć przysłuchiwałem się słowom dziewczyny i jednego z nauczycieli. Po chwili podąłem jej dłoń i razem z nią wstałem z podłogi. Ulotniłem się stamtąd szybko. Podążyłem w kierunku sali gdzie miałem następną lekcję. Cały dzień zleciał mi na obijaniu się, a wieczorem wyszedłem na spacer. Zobaczyłem brunetkę, która zmierzała w tę samą stronę co ja, tylko kilka metrów dalej. Zakradła się pod drzewo, gdzie przysłuchiwała się rozmowie dwójki ludzi. Zaśmiałem się cicho. Urocza jest.
Po chwili, kiedy dwa osobniki zakończyły swoją wymianę zdań, dziewczyna wyszła z ukrycia i odeszła w kierunku, jak myślę, swojego pokoju. Postanowiłem zrobić to samo.
*następnego dnia*
Po porannym treningu, wziąłem prysznic i przebrany w czarne jeansy i biały podkoszulek, udałem się na lekcje. Śniadanie ominąłem, bo nie miałem zwyczaju go jeść. Wpadłem do sali gdzie odbywały się zajęcia z magicznych stworzeń. Dostaliśmy za zadanie opiekę nad jakimś stworzeniem. Na moje szczęście na zajęciach mieliśmy nieparzystą liczbę osób i byłem sam. Kiedy zadzwonił dzwonek wyszedłem z klasy i udałem się do zagrody, gdzie przebywało większość stworzeń. Spojrzałem na listę, przy moim nazwisku widniał napis Gryf. Wywróciłem oczami i zajrzałem do odpowiedniej zagrody, uprzednio zabierając ze sobą jabłko. Spokojnie i z opanowanym głosem podszedłem do wielkiego stworzenia, skinąłem wolno głową i wystawiłem rękę z owocem. Stworzenie nieufnie popatrzyło na mnie, jednak pomału podchodząc i odbierając podarunek. Pierwszy krok już za mną. Zrobiłem malutki krok w jego stronę, jednak ten rozłożył skrzydła, cofając się gwałtownie. Odsunąłem się i lekko skinąłem głową odchodząc z jego zagrody.
Nawet nie zorientowałem się a minęła już kolejna lekcja, więc teraz czekały mnie zajęcia sportowe.
Przebrałem się w czarny podkoszulek i białe spodenki. Po krótkiej rozgrzewce, którą zarządził trener, mieliśmy podzielić się na drużyny i rozegrać jeden mecz w piłkę nożną. Poczułem na sobie czyjś wzrok, który był mimo wszystko bardzo przyjemny. Spojrzałem w kierunku szkoły, a moje spojrzenie skrzyżowało się z głębią brązu poznanej wczoraj brunetki.

~Jenny~

Wyszłam z pokoju Dan'ego. Wróciłam do swojego pokoju i od razu walnęłam się na łóżko.
Teraz już nikt nie wkradnie się do mojej głowy!
Spojrzałam na zegarek, jeszcze nie było tak późno. Wzięłam torbę i wróciłam do szkoły.

Reszta zajęć nie dłużyła się tak jak pierwsza. Po dźwięku dzwonka wyszłam z klasy. Wyszłam z budynku i udałam się na kampus. Usiadłam na jednej z ławeczek. Rozglądałam się po otoczeniu. Śliczne białe kwiaty, wierzby, kamieniste alejki. Po prostu niebo! Nagle ktoś się do mnie dosiadł.
-Ładny widok, co?-zapytała brunetka
-Tak...-westchnęłam
-Olivia, przyjaciele mówią mi Liv.
-Jenny, możesz mi mówić Jen.
Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka.
-Uuu muszę iść, co teraz masz?-zapytała z uśmiechem na ustach
-Chyba lewitację, a ty?
-Zielarstwo.
-Mhm..-mruknęłam wstając
-Do zobaczenia!-pomachała w moją stronę i odeszła
Ruszyłam do budynku.

Ten dzień był wykańczający! Dobrze, że to już koniec...
Zeszłam po chodzach i poszłam do mojej komnaty. Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam na łóżku. Westchnęłam cicho i położyłam się. Nagle usłyszałam jakieś szmery i odgłosy łamiących się gałęzi. Podeszłam do okna. Jakieś dwie osoby o czymś rozmawiały. Spojrzałam trochę dalej. Ktoś patrzy się na nich, to raczej kobieta, dziewczyna. 
Okej? Chyba nic strasznego.
Zamknęłam okno i udałam się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka.

*Następny dzień*
Otworzyłam powoli oczy. Usiadłam i przeciągnęłam się. Spojrzałam na zegarek... 7:30. Dziś miałam zajęcia na 8:30. Wczoraj nie chciało mi się brać prysznica, więc poszłam się wykąpać. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod bierzącą wodę. Umyłam swoje ciało i otuliłam je mięciutkim ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam niebieską bokserkę, białą spódzniczkę w kwiatki z brązowym dużym paskiem i biało-niebiesko-różową bejsbolówkę. Na nogi wsunęłam białe koturny. Spakowała jeszcze odpowiednie książki do torby i wyszłam. Przechodziłam powoli przez kampus.
-Jej, wyglądasz... ekstra.-powiedział dołańczając do mnie.
-Dzięki, Liam.-uśmiechnęłam się do niego
-Może wyskoczymy gdzieś po lekcjach?
-Randka?
-Można tak to nazwać.
-Okej zgadzam się, a gdzie?
-To już będzie niespodzianka
-Mhm...
-Nie mogę ułyszeć twoich myśli...
-Może dlatego, że wytworzyłam barierę?-zapytałam retorycznie wchodząc na kolejne stopnie schodów
-Kto cię nauczył?-uniósł jedną brew
-Dan...
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię i się przestraszyłam.
-Jenny?! Co się stało?!-zapytał zdenerwowany Dan
-Spokojnie, tylko się trochę przestraszyłam...-wzruszyłam ramionami
-Ale Jen, my cię nie widzimy!-powiedział Liam
-Co?-zapytałam zdziwiona
-A teraz już jesteś. O co chodzi?!-zapytał zdezorientowany Dan
-To pewnie jej dar.-rzekł Liam
-Pewnie tak, to całkiem niezłe.
-No raczej, mogę znikać i pojawiać się!
-Tylko nas czymś niezaskocz.
-Pewnie.
-Stary zbieramy się, trener nie lubi czekać.-popędził Liam
-Widzimy się! Pa!
-Pa!-odeszli ode mnie
Ruszyłam w kierunku sali od kontroli.
Jak ja nie znoszę tych zajęć! Nic z tego nie rozumiem!
Lekko zdenerwowana weszłam do pomieszczenia. Usiadłam na w drugim rzędzie po środku. Wyjęłam książki i modliłam się w duchu, aby przeptrwać jakoś tą lekcję. Do klasy zaczęli wchodzić uczniowie. Do mnie podeszła jakaś zgraja.
-Kogo my tu mamy... ludźkiego świętoszka!-zaśmiała się złowieszczo na co wywróciłam oczami-Wiesz iż siedzisz na moim miejscu?
-I co z tego? Usiądź gdzieś indziej, dużo jest miejsca.
-Chyba nie wiesz kim jestem...-warknęła
-Aniołem i uczennicą jak każdy z nas, więc zabieraj tyłek i siadaj gdzieś indziej.
Blondynka po prawej stronie brunetki chciała coś mi zrobić, ale ta powstrzymała ją ruchem ręki.
-Jeszcze mnie popamiętasz larwo...-wysyczała przez zaciśnięte zęby
Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Brunetka usiadła dwa rzędy za mną wraz z swoją obstawą. Do klasy wszedł nauczyciel.

*koniec trzeciej lekcji*
Mamy się opiekować jakimś magicznym zwierzakiem?! To chyba jakieś kpiny są! No, ale dobra... wydaję mi się, że Rose lubi te całe istoty, więc mi trochę pomoże. Oby...
Przez większą część lekcji uleczania rozmawiałam z Rose. Gdy nauczyciel zwrócił nam uwagę przestałyśmy. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam po nim bazgrać. Nagle moim oczom ukazał się napis:
''Nudzi ci się? - Liam ;)"
"No trochę... a tobie?"
"Mam kontuzję i nie mogę grać przez kilka minut, więc tak. Nie zapomnij, że dziś cię porywam!"
"Zapomniałam... a o której?"
"O 17 może być?"
"Nie będzie już trochę ciemno?"
"Nie, będzie idealnie ;) Obyś ubrała się tak ładnie jak dziś"
"Czyli krótka spódniczka?"
"Oj, tak, tak"
Po klasie rozległ się dzwonek. Zamknęłam zeszyt i włożyłam go do torby. Wyszłam z sali. Po chwili była już przy mnie Rose.
-Spotkajmy się w zagrodzie o 16, może być?-zapytała
-Okej, mi pasuję. Chyba zdąże...
-Nie żebym była dociekliwa, ale na co zdążysz?
-Spotykam się o 17 z kumplem.
-Aha... okej widzimy się o 16, pa!
-Pa!-brunetka skręciła w prawą stronę.
Wyszłam z budynku i udałam się do mojej komnaty. Musiałam zabrać ubrania na przebranie, ponieważ zaraz mam lekcję latania. Szłam spokojnie korytarzem gdy nagle poczułam silny ból w nogach. Oparłam się o ścianę, ale nic to nie dało i upadłam na podłogę. Ból przeniósł się na głowę. Słyszałam tylko śmiechy. Zamknęłam oczy, ale nadal byłam przytomna.