~Rose~
- Tutaj jesteś, wszędzie cię szukałem - spojrzałam obok i zobaczyłam Dana. Uśmiechnęłam się lekko kiedy chłopak zajął miejsce obok mnie. - Rozmawiałaś z nim? - pokiwałam głową przecząco. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Nie przyzwyczajaj się - mruknęłam, na co zaśmiał się.
- Gdybym cię kiedykolwiek całował to jak jakbym całował siostrę, niewykonalne - powiedział, a ja zrobiłam smutną minkę.
- A już miałam nadzieję. - powiedziałam, na co obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mam propozycję - powiedział kiedy skończyliśmy się chichrać jak potłuczeni.
- Słucham
- Jeżeli ja umówię się z Liv i spróbuję dzięki niej zapomnieć, ty porozmawiasz z Zaynem. Umowa stoi? - wyciągnął w moją stronę dłoń z której wydobywał się błękitny pył. Chciał anielskiej przysięgi.
- Stoi - po długim namyśle uścisnęłam jego dłoń. - Mamy na to 2 dni, okey? - tym razem ja postawiłam warunek. Pokiwał głową i przytulił mnie do siebie.
*następnego dnia*
Obudziłam się dzisiaj w dość dobrym humorze, który nie towarzyszył mi już od dłuższego czasu. Zwlekłam się z łóżka i udałam do łazienki. Weszłam pod prysznic w głowie układając jak przebiegnie moja rozmowa z Zaynem. Mam przeczucie, że coś pójdzie nie tak. Przecież zawsze może nie chcieć ze mną rozmawiać. Zwłaszcza po tym jak go potraktowałam. Pokręciłam głową i wyszłam spod prysznica. Zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam włosy. W samej bieliźnie stanęłam przed szafą i lustrowałam ją w poszukiwaniu ubrań na dziś. W końcu wyciągnęłam czarne rurki, białą bokserkę, na którą włożyłam zieloną bluzę z napisem "Fuck You Very Much". Na nogi założyłam białe conversy. Na szczęście ten okres kiedy musimy chodzić wyłącznie na biało się skończył, mimo to i tak niewielu nosi swoje zwyczajne ubrania. Spakowałam torbę na dzisiejszy dzień i opuściłam mój azyl. Zeszłam na dół i po raz pierwszy od bardzo dawna miałam zamiar zjeść śniadanie w towarzystwie moich przyjaciół. Mam nadzieję, że wciąż mogę tak o nich mówić. Kiedy miałam już wejść na stołówkę zauważyłam Monicę ze swoją świtą, a wśród nich była... Jenny. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jak dziewczyna zwija się z bólu. Szybko rzuciłam dziewczynami o najbliższą ścianę. Podbiegłam do przyjaciółki i pomogłam jej wstać.
- W porządku? - zapytałam, na co tylko skinęła głową. Spojrzałam w stronę dziewczyn i widziałam jak podnoszą się z ziemi.
- Mała głupiutka Rose, chyba coś ci się pomieszało - zawarczała Monic. Stanęłam z nią twarzą w warz.
- Masz jakiś problem Monic? - zapytałam przekrzywiając głowę.
- Ty nim jesteś - prawie, że wypluła te słowa. - Odkąd zjawiłaś się w tej szkole sprawiasz jedynie problemy. Nikt cię tu nie chce, nie jesteś nikomu potrzebna. Jesteś nikim, wiesz? No oczywiście jaka matka taka córka - przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam je gwałtownie, od razu rzuciłam nią o ścianę. Sue próbowała na mnie swojego talentu, jednak szybko przekierowałam ją na Monic, proste - one sprawia ból za pomocą wzroku, wystarczy go odwrócić. Vanessa spróbowała na mnie swoich iluzji. Znów brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Podniosłam Monic do góry i stanęłam na przeciwko niej.
- Posłuchaj skarbie, zbliż się jeszcze raz do kogokolwiek z moich przyjaciół, bądź kogokolwiek ze szkoły, a przysięgam, że własnoręcznie sprawię, że będziesz cierpiała, długo, wręcz będziesz błagać o litość. - wypowiedziałam te słowa patrząc prosto w jej oczy. Usłyszałam jak przełyka ślinę, po czym skinęła głową. Wypuściłam je i jak gdyby nigdy nic weszłam na stołówkę, oczywiście wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę. Wzięłam sobie musli i sok pomarańczowy. Nie zwracając uwagi na szepty usiadłam do stolika, przy którym siedziała już Jen, Dan, Liam i Zayn. Brakowało jedynie Liv.
- Hej - powiedziałam i usiadłam na moich stałym miejscu.
- Cześć - powiedzieli nieźle zdziwieni.
- Jednak o nas pamiętasz? - zakpił Zayn, odwróciłam w jego stronę głowę i spojrzałam w te czekoladowe tęczówki, za którymi tak strasznie tęsknię. Nie było już w nich tych radosnych iskierek, tej miłości, były puste, jakby wyprane z uczuć. Poczułam ukucie w pobliżu serca.
- Zawsze pamiętałam - odpowiedziałam normalnym tonem.
- Zwłaszcza przez ostatnie tygodnie - prychnął na co kąciki moich ust powędrowały do góry.
- Wiesz uczyłam się jak w takich momentach jak przed chwilą nie oderwać komuś głowy. Jak widzisz idzie mi doskonale - warknęłam i z powrotem zajęłam się konsumpcją mojego śniadania.
- Jesteś okropną egoistką - warknął.
- Dziękuję i dobrze mi z tym - fuknęłam. Wstał od stołu i tak po prostu opuścił stołówkę. Spojrzenie moje i Dana się spotkało przez co zostałam spiorunowana.
- Jak ty to tak chcesz rozegrać, to wieki minął nim się dogadacie - mruknął, na co westchnęłam.
- Nie pchaj nosa, tam gdzie cię nie chcą - warknęłam i wykonałam tę samą czynność co Malik kilka chwil temu.
Odkąd tu jestem uwielbiam chodzić do sadu gdzie można przez chwilę pomyśleć, odpocząć, dojść do pewnych wniosków. Jest to taką moją malutką oazą, która pozwala na odcięcie się od obecnej chwili. Przy stawie zobaczyłam znajomą sylwetkę, chciałam zawrócić, jednak coś mi kazało tam podejść. Zajęłam miejsce obok niego i wpatrywałam się w przestrzeń przede mną.
- Wiesz, że nie żałuję - usłyszałam głos z boku.
- Czego?
- Tego, że dowiedziałaś się prawdy. Mimo, że teraz czuję się jak nic nie warty śmieć, przynajmniej dowiedziałem się jaki masz do tego wszystkiego stosunek.
- To nie tak - przerwał mi.
- Nie musisz naprawdę, to nic. Jakoś dam sobie radę, upadłym już się stać nie mogę co prawda, ale ... - wzruszył ramionami. Podniósł się, widziałam jego oddalającą się sylwetkę. Nie mogłam po raz kolejny pozwolić aby odszedł. Szybko poderwałam się z miejsca i ruszyłam biegiem za nim, chwyciłam jego dłoń, przez co odwrócił się. Spojrzałam znów w te piękne czekoladowe tęczówki i widziałam w nich płomyki nadziei. Nadziei, którą chciałam wykorzystać.
- Ja ciebie też kocham, Zayn - przyciągnęłam chłopaka do siebie wpijając się łapczywie w jego usta. Człowiek też może być narkotykiem.
~Dan~
Dzisiaj miałem umówić się z Olivią. Zawarłem anielską przysięgę tylko po to, aby Rose i Zayn wreszcie się pogodzili. Sam także chciałem zapomnieć Jenny. Ona jest szczęśliwa z Liam'em i tylko to się liczy. Nie chcę im wchodzić w drogę. Są moimi przyjaciółmi.
Po tym co się stało na stołówce chciałem im jakoś pomóc. Wyszedłem zaraz za nimi. Rozłożyłem skrzydła i wzniosłem się do góry. Chciałem odszukać Zayn'a i jakoś go zachęcić do rozmowy z Rose. Po chwili zobaczyłem ów szatyna na ławeczce blisko muru. Parę kroków od niego wylądowałem. Siedział z twarzą schowaną w dłoniach.
-Ej stary, nie załamuj się.-powiedziałem, a ten raptownie przeniósł swój pełen zdziwienia wzrok na mnie.
-Jak mam się nie załamywać? Nie mogę przestać o niej myśleć...-powiedział płaczliwym tonem.
-Weź się w garść.-usiadłem obok niego.-Musicie ze sobą porozmawiać, unikanie siebie nawzajem tylko was niszczy.-położyłem dłoń na jego ramieniu.
-Kiedy ona nie chce ze mną na ten temat rozmawiać...-mruknął gwałtownie wstając.
-Chce, tylko... nie wie jak się za to zabrać.
-A co ty? Jej przedmówca jesteś, czy co?-prychnął.
-Nie, ja wam tylko próbuję pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy, sam sobie poradzę!-warknął odchodząc.
-Gdzie idziesz!?-krzyknąłem nadal stojąc w miejscu.
-Jak najdalej od ciebie!-odkrzyknął nawet się nie odwracając.
Chciałem dobrze, a wyszło jeszcze gorzej...
Postanowiłem, że pójdę do Liv i zaproszę ją na randkę. Musiałem przecież wywiązać się ze swojej części umowy...
~Jenny~
*Czwarta lekcja*
Jak zwykle zapominałam książki, więc musiałam wrócić po nią do pokoju. Przechodząc przez próg pomieszczenia do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka, oznaczającego koniec przerwy. Szybko wpakowałam podręcznik do zielarstwa do torby i upewniłam się czy mam wszystko na następną lekcje. Wyszłam z budynku wcześniej zamykając komnatę na klucz. Przeszłam przez kampus i skręciłam w lewo, aby dostać się do szklarni gdzie odbywały się zajęcia. Zanim ponownie skręciłam usłyszałam jakiś znajomy mi głos. Zatrzymałam się i schowałam za ścianą budynku akademii. Wyjrzałam delikatnie zza rogu. Kilka metrów ode mnie Sue prowadziła rozmowę z jakimś mężczyzną. Był on ubrany cało na czarno, tylko jego włosy były koloru blond. Natychmiast przybrałam niewidzialny wygląd i przeszłam parę kroków w ich kierunku.
-Co dalej? Wiesz gdzie jest?-zapytał mężczyzna, o dziwo spokojnym tonem.
-Nie wiem, ale się domyślam.-odpowiedziała.-Najprawdopodobniej trzymają go w katakumbach pod szkołą.
-Cholera, mogli go już przesłuchiwać pierścieniem...
-Ale przecież nie mogą tego zrobić. Pierścień jest uszkodzony, pamiętasz? Nie ma diamentu sprawiedliwości, który wy macie. Bez niego nic z Harry'ego nie wyciągną.
-Sue, diament został wykradziony z krypty...-blondyn nie zdążył dokończyć.
-Co?!-krzyknęła, że prawie słuch straciłam.
-Zamknij się!-skarcił ją.-Chcesz, aby ktoś usłyszał?
-Jak to został skradziony?!-krzyknęła tym razem o wiele, wiele ciszej.
-Normalnie. Nikt w krypcie nie widział żadnego anioła... to znaczy, że to ktoś od nas.
-Zdrajca?
-Tak, chyba myśli, że jak im pomoże to znów stanie się świętoszkiem.-zaśmiał się.
-Masz już jakieś podejrzenia?
-Wiesz myślałem nad James'em, ale ostatnio Collin zrobił się jakiś dziwny...
-Nie, to nie on. Jest jednym z dowódców. Jest w to wszystko za bardzo zaangażowany...
-Nie byłbym tego taki pewien...to przecież wuj naszego potomka Jeremy'ego, on by zrobił dla niego wszystko i... poczekaj.... słyszysz to?
-Pieśń! Szybko uciekaj!-krzyknęła, a blondyn rozłożywszy skrzydła odleciał.
Słowa pieśni zaczęły docierać także do mnie. Powieki stawały się coraz cięższe, jednak próbowałam powstrzymać ich opadanie. Pogrążyłam się bez opamiętania w głosie, jak zapewne mniemam Dan'a, lecz nadal nie dawałam za wygraną. Chciałam poczekać aż Sue zaśnie i wtedy dopiero się poddać. Dziewczyna szybko upadła na ziemię. Zobaczyłam jak Dan, Rose i Victorius podchodzą do blondynki. Przybrałam widzialny wygląd, jednak wyczerpanie po walce ze słowami dawały o sobie znać. Zanim straciłam przytomność, udało mi się wykrzyknąć imię mojej przyjaciółki.
*Kilka godzin później*
Delikatnie podniosłam powieki, czego od razu pożałowałam.
Durne białe światło! Oślepnąć można!
Ponowiłam próbę, ale tym razem intensywnie mrugając. Po przyzwyczajeniu się do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu. Rose i Zayn siedzieli na dwóch krzesłach przy ścianie, a Liam na podłodze obok drzwi.
Wszystkie wydarzenie sprzed 4 godzin do mnie powróciły. Musiałam coś powiedzieć Dan'owi. Zerwałam się z łóżka i wyszłam z pomieszczenia, nie zważając na ich wołania. Chciałam wyjść z budynku akademika, ale ucisk w nadgarstku mi w tym przeszkodził. Spojrzałam się na bruneta.
-Gdzie ty idziesz?!-warknął surowo.
-Do Dan'a.-powiedziałam beznamiętnie i próbowałam się uwolnić.
-Po co?-mocniej ścisnął mój nadgarstek.
-Muszę mu coś powiedzieć.-mruknęłam ze złością.
-Powinnaś odpoczywać, straciłaś dużo siły.
-Puść mnie! Muszę mu to powiedzieć!-wrzasnęłam i uwolniona z jego uścisku pobiegłam do ogrodu.
Nie wiem dlaczego akurat do ogrodu, ale coś kazało mi tam go szukać. Pomyślałam, że może być przy źródełku. Pobiegłam w tamtym kierunku. Nie myliłam się, ale... nie był sam. Razem z Liv siedział na kocu piknikowym cały roześmiany. Nie chciałam niszczyć im tak pięknej chwili, więc odbiegłam z tego miejsca jak najszybciej. Widząc ich takich szczęśliwych, razem poczułam ukłucie w sercu, ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego...
-Gdzie ty idziesz?!-warknął surowo.
-Do Dan'a.-powiedziałam beznamiętnie i próbowałam się uwolnić.
-Po co?-mocniej ścisnął mój nadgarstek.
-Muszę mu coś powiedzieć.-mruknęłam ze złością.
-Powinnaś odpoczywać, straciłaś dużo siły.
-Puść mnie! Muszę mu to powiedzieć!-wrzasnęłam i uwolniona z jego uścisku pobiegłam do ogrodu.
Nie wiem dlaczego akurat do ogrodu, ale coś kazało mi tam go szukać. Pomyślałam, że może być przy źródełku. Pobiegłam w tamtym kierunku. Nie myliłam się, ale... nie był sam. Razem z Liv siedział na kocu piknikowym cały roześmiany. Nie chciałam niszczyć im tak pięknej chwili, więc odbiegłam z tego miejsca jak najszybciej. Widząc ich takich szczęśliwych, razem poczułam ukłucie w sercu, ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego...
Chyba sobie Jaja robisz! Jenny nie może zakochać się w Danym! I nie może tak zachowywać się w stosunku do Liama! Straci go przez takie zachowanie!
OdpowiedzUsuńRose i Zayn nareszcie!
Dan musisz być szczęśliwy z Liv! Pasuje cie do siebie!
Sue ty szmato! Mam nadzieje że ja złapali!
Z niecierpliwością czekam na następny!
Kocham :*
Jebbbbb.
OdpowiedzUsuńZayn i Rose :') <3 *-*
Omomom....
Zdrajcy w szkole :o !
Li uważaj na Jenn.... :(
Rozdział cudowny :)
Kocham <3 :D
Pozdrawiam i czekam na next...
Piszcie szybko :D
:*
Świetny rozdział czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuń