sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 19

~Zayn~

- Jesteś zazdrosny? - zapytał Dan, kiedy siedzieliśmy w ogrodzie. Obserwowałem Rose, która doskonale się bawiła z tym całym Horanem. Już gościa nie ciepię. 
- Jak cholera - burknąłem na co chłopak zaczął się śmiać. 
- To zamiast tak siedzieć i użalać się od sobą powinieneś coś z tym zrobić, a nie. - poklepał mnie po plecach. 
- Łatwo powiedzieć..
- I łatwo zrobić. Ogarnij się chłopie bo ktoś ci ją sprzed nosa sprzątnie. - już chciałem odpowiedzieć ale podeszła do nas Olivia w towarzystwie Jen. 
- Co tam chłopcy? - zapytała z uśmiechem, całując swojego chłopaka na powitanie. 
- Mam prośbę - zwróciłem się do dziewczyn, które spojrzały na mnie pytająco - pomogłybyście mi z jedną rzeczą? - pokiwały ochoczo głowami, a ja zabrałem się za opisywanie szczegółów.

~Rose~

- Brown, jak miło cię wreszcie widzieć - mruknął sarkastycznie Salvador.
- Pana też miło widzieć - posłałam mu fałszywy uśmiech. Hmm... obrona przed czarną magią. Lepszej lekcji nie było, a dlaczego? Podpowiem, że tu wcale nie chodzi o nauczyciela. Już z daleka widziałam Sue, która zajmowała moje miejsce obok Zayna. Dobra wiem, że to głupie ale ja nie będę ustępować. Podeszłam do nich i posłałam dziewczynie fałszywy uśmiech.
- To moje miejsce, skarbie - skierowałam się do niej. Mój głos był przepełniony jadem, na co dziewczyna się wzdrygnęła.
- Z tego co wiem to już nie - odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Tak? A kto ci takich głupot nagadał? - uniosłam jedną brew do góry.
- Zayn - odpowiedziała szybko, za szybko. Chłopak cały czas przypatrywał się mojej osobie, nawet nie reagował na swoja blondynki.
- Jazda, za nim przestanę być miła - warknęłam. Dziewczyna z oburzeniem podniosła się z miejsca i oddaliła. Usiadłam na krzesełku, które zawsze było tak samo niewygodne.
- Dlaczego mi się  przyglądasz? - zapytałam i spojrzałam na chłopaka.
- Zmieniłaś się - powiedział.
- Mam to uznać za komplement, jeśli tak to bardzo dziękuję. - posłałam mu słodki uśmiech. Bolało mnie to, że był tak blisko. Czułam jakby wciąż wymykał mi się z rąk.
- Unikasz mnie - kontynuował, jakby nie usłyszał mnie chwilę wcześniej.
- Takie życie - wzruszyłam ramionami - ale widzę, że dajesz sobie radę.
- Jesteś zazdrosna?  - zauważyłam w jego oczach błysk.
- Oczywiście - sarknęłam, mimo, że była to absolutna prawda. Reszta  lekcji minęła mi troszkę niespokojnie przynajmniej dla mnie. Co raz przez przypadek dotykaliśmy swojej dłoni bądź uda. To było bardzo stresujące. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek oznaczający koniec lekcji, chciałam jak najszybciej wyjść, jednak uścisk, który poczułam na nadgarstku uniemożliwił mi to. Czułam jakby miejsce, w którym moja skóra i jego się zetknęła zaczęła palić. Odwróciłam się i utonęłam w jego intensywnym spojrzeniu. Czułam jakby czas się zatrzymał, byliśmy tylko my. Z każdej miłej i przyjemnej chwili musi nas ktoś wyrwać. Spojrzałam przez ramię, stał tam Niall. Horan... nie żyjesz. Czułam jakby czas się zatrzymał, byliśmy tylko my. Z każdej miłej i przyjemnej chwili musi nas ktoś wyrwać. Spojrzałam przez ramię, stał tam Niall. Horan... nie żyjesz.
- Rose, musimy porozmawiać - zaczął - to ważne - dodał kiedy zobaczył morderczy wzrok mojego towarzysza. Pokiwałam głową. Znów spojrzałam na Mulata po czym uwolniłam swą dłoń z jego. Kiwnęłam głową w stronę przyjaciela i razem opuściliśmy salę. 

~Niall~ 

- Przepraszam - mruknąłem kiedy usiedliśmy w jej pokoju. 
- Już ci mówiłam, że to nawet lepiej, że przyszedłeś - odpowiedziała i wygodnie umieściła się na łóżku. 
- Ale.. - przerwałem, kiedy spotkałem się z jej morderczym wzrokiem. 
- O co chodzi? - zapytała, po dłuższej chwili. 
- Przez ten czas kiedy my...um... zajmowaliśmy się szukaniem księgi, byłem na "sprawdzeniu czy wszystko idzie tak jak ma iść". Wiesz, że mam wysoką pozycję u Upadłych, a nie zrezygnowałem. 
- Może to i lepiej - odezwała się po chwili - wiesz, możemy mieć wgląd w to co oni, a przy okazji będziemy wiedzieć na czym stoją. 
- Ciągniemy to? - zapytałem. Pokiwała głową. 
- Musimy być po prostu ostrożni. Będziesz udawał, że to wszystko to tylko gra. Wrabiasz mnie abym wyjawiła ci wszystko. Oczywiście będziemy karmić ich fałszywymi informacjami. 
Zaczyna się ...

~Zayn~

- Wszystko już gotowe? - zapytałem dziewczyn, które kiwnęły ochoczo głowami. Denerwowałem się, chciałem dzisiaj wszystko wyjaśnić z Rose, a nie było to takie łatwe. 
- Ja idę, zaraz mam się z nią spotkać - powiedziała Liv, na co pokiwałem głową. 
- Teraz albo nigdy - mruknąłem pod nosem i poszedłem na docelowe miejsce. 
 Czekanie to nie jest moje ulubione zajęcie. Zamknąłem oczy, a przed nimi pojawiły mi się obrazy, chwile, które razem spędzaliśmy. Nowa iluzja, której nauczyłem się będąc w domu. Po chwili usłyszałem kroki, a także głos dziewczyn. Wziąłem ostatni, głęboki oddech. 
- Liv, do cholery, o co tutaj chodzi? - warknęła, co było dla mnie sygnałem do ujawnienia się. 

~Rose~ 

- Liv, do cholery, o co tutaj chodzi? - warknęłam na przyjaciółkę, która stała z głupim uśmiechem na ustach. Nie rozumiem dlaczego jeszcze go nie starłam. Poczułam jak ktoś stanął za moimi plecami, doświadczenie kazało mi przygotować się na najgorsze. Kiedy do moich nozdrzy dotarł tak znany zapach perfum rozluźniłam się. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie rozkoszować się chwilą. Poczułam jak dotyka mojego policzka delikatnie go gładząc, czułam jak wzdłuż mojego kręgosłupa przechodził przyjemny dreszcz. Tak bardzo chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. 
Uchyliłam lekko powieki i spojrzałam w czekoladowe oczy pełne miłości. 
- Wiesz... - zaczął lecz szybko mu przerwałam. 
- Wiem i w pełni rozumiem, tyle tylko, że już sama nie wiem komu mogę wierzyć a komu nie. Bardzo dużo się od tego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam. Już nie jestem tą samą nieśmiałą dziewczyną, która straciła rodziców. - wyszeptałam zatapiając się w ciemni jego oczu. 
- Wiem i bardzo chcę poznać tę drugą, ciemną stronę mojej dziewczyny, znaczy... - chyba zauważył jak się zagalopował, jego tłumaczenia były wręcz urocze. Zaśmiałam się cicho. 
- Cieszę się, że chcesz poznać mnie na nowo panie Malik - powiedziałam z szerokim uśmiechem. 
- Cieszę się, że pozwalasz mi cię poznać na nowo, pani Brown - odpowiedział mi tym samym. Przyciągnął mnie do siebie i przybliżył swoją twarz do mojej. Poczułam jak moje policzki płoną, serce przyśpieszyło, a oddech stał się nierówny. Kiedy poczułam jego usta na swoich czułam jakby stado motyli rozproszyło się w moim brzuchu. Może i te wszystkie romantyczne filmy nie kłamią. Miłość jest piękna i doskonała. Trzeba tylko poznać jej prawdziwe oblicze. 
Odsunęliśmy się od siebie z szerokimi uśmiechami na twarzy. 
- Kocham cię - szepnął w moje rozchylone usta. 
- Ja ciebie też kocham - przegryzłam wargę, na co na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a może to na moje słowa. Chwycił moją wargę w palce i wypuścił je z pomiędzy zębów. 
- Nie rób tak - zmarszczył brwi, przez co po między nimi pojawiła się słodka zmarszczka. 
- Dlaczego? - powtórzyłam jego gest, na co się uśmiechnął. 
- Bo to zbyt seksowne, a ja nie zawsze będę miał tyle silnej woli, aby się powstrzymać - zaśmiałam się perliście. 
- Przed czym? - podobała mi się ta zabawa, sprawdźmy kto z nas dłużej wytrzyma. 
- Przed tym  - przybliżył się do mnie, patrzył w moje oczy z dużą intensywnością. W końcu naparł na moje usta, aż z moich ust wydobył się cichy jęk, co skutecznie stłumił pocałunkiem. 
- Teraz mi już nie uciekniesz - przerwał pocałunek. 
- Nie zamierzam - uśmiechnęłam się. 
- Tak, więc panno Brown, zapraszam na część dalszą - ukłonił się niczym XX-wieczny dżentelmen. 
- Z przyjemnością, panie Malik - lekko się ukłoniłam i podałam mu dłoń. 
Był to jeden z najprzyjemniejszych wieczorów w ostatnim czasie. Pozwolił mi chodź na chwilę oderwać się od tej okropnej i niebezpiecznej rzeczywistości. 

~Narrator~

Całą tę scenę oglądał z wysokiej góry, dzięki swoim nadludzkim zdolnością. wiedział, że do tego dojdzie i doskonale wiedział jak to wykorzystać. 
- Ciesz się póki możesz, Rose. Widzimy się już wkrótce, siostrzyczko. - jego szyderczy śmiech rozniósł się po okolicy. Wszyscy już wiedzieli. Wiedzieli, że czas ostatecznej bitwy nadchodzi. 

~Jennifer~

Wyszłam do ogrodu z zamiarem pójścia na spacer. Przeszłam główną dróżką obok wejść do kilku alejek, zatrzymałam się jednak na tej wyjątkowej dla mnie, z niebieskimi i białymi różami, które prowadziły do ławeczki pod murem. Tej samej, na której siedziałam z Liam'em na naszej pierwszej randce. Szłam przez ową alejkę powolnym krokiem. Podeszłam do jednej z niebieskich róż, zaciągnęłam się jej zapachem urywając ją jednocześnie. Usiadłam na ławce, a wspomnienia do mnie wróciły. Spojrzałam na kwiat, a na mojej twarzy malowało się zdziwienie. Jego płatki z niebieskich jak wiosenne niebo stawały się krwistoczerwone. Zmarszczyłam brwi rozglądając się wokoło. Na końcu alejki dostrzegłam bruneta, który szedł w moją stronę uśmiechając się radośnie. Podbiegłam do niego zostawiając róże na ławeczce. Rzuciłam się mu na szyję, a on pozostawił na moich ustach krótki, lecz czuły pocałunek, niestety w mojej głowie pojawił się obraz z poprzedniego dnia. Jednak natychmiast pozbyłam się z myśli tego wydarzenia. Liam splótł nasze dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
-Cześć skarbie.-uśmiechnął się.
-Hej.-mruknęłam i cmoknęłam go w usta.
-Kochanie...-zaczął, ale nie skończył, ponieważ ja już doskonale wiedziałam co to jego "kochanie" oznacza.
-Co się stało?-spytałam odsuwając się o kilka centymetrów.
-Oj tam, że od razu coś się stało...
-Nie kręć Payne.-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wyjeżdżam.-powiedział szybko.
-Po co?-uniosłam jedną brew.
-Na egzamin, staram się o miejsce w grupie juniorów w "Złotych Piórach".
-Co to jest "Złote Pióra"?
-Mistrzowie w Angwins z Londynu.-powiedział to tak jakby to było oczywiste.
-Co to jest "Angwins"?
-Coś jak amerykański futbol z dodatkiem tenisa i ragb tylko jeszcze latamy.
-Na ile tam jedziesz?
-Na tydzień, może mniej.
-Mam wytrzymać tydzień bez ciebie? Przecież niedługo czeka mnie najtrudniejsza część przemiany... nie poradzę sobie sama.-westchnęłam czują niepokój.
-Rozmawiałem z Dan'em, on ci pomoże jak będziesz miała problem i nie będziesz mogła zapanować nad pragnieniem.-uśmiechając się pocieszająco, ale mnie to wcale nie pocieszyło.
Na myśl o Dan'ie wzdrygnęło mną. W głowie miałam cały czas ten nasz pocałunek. Nie mogłam o tym zapomnieć, ale nie mogłam też o tym mówić, złożyłam przysięge. Wystarczyło tylko kłamać:
-Fajnie.-mruknęłam z sztucznym uśmiechem.-A kiedy wyjeżdżasz?
-Dzisiaj wieczorem.-powiedział, a mi szczęka opadła.

***
Postanowiliśmy spędzić ten dzień razem aż do czasu wyjazdu mojego chłopaka. Spacerowaliśmy przez ogród, aby dotrzeć do źródełka. Będąc w odległości dobrych kilku metrów dostrzegłam swoim wzrokiem Fabian'a oraz Monic. Siedzących razem. Na kocu piknikowym. Śmiejących się do rozpuku. Przy źródełku. Który ma magiczną moc. Moc przyciągania do siebie miłości. Osoby, z którą tam jesteś. A tam był Fabian. Z Monic. Podsumowując: Cholernie mnie to wnerwiło. Podbiegłam do nich z szybkością wampira, a zdezorientowany Liam próbował mnie dogonić. Stanęłam przed nimi z wściekłością w oczach.
-Nie przeszkadzam gołąbeczki?-uśmiechnęłam się sztucznie jak i złośliwie.
-No właśnie trochę przeszkadzasz.-mówiąc to spojrzał na mnie zirytowany.
-Daj spokój Fabian.-Monic wstała razem z moim bratem.-Pójdę już.-cmoknęła go w policzek.-Do zobaczenia Fabi, cześć Jen.-odeszła machając radośnie.
-O! Słyszę, że już sobie ksyweczki dajecie! Ty masz Fabi, a ona?-wrzasnęłam kiedy zniknęła mi z oczu.
-Co cię to obchodzi?!
-Jestem twoją siostrą, martwię się.
-Jenie, ale o co tu się martwić? Monic jest...
-Wredna, arogancka, złośliwa... mam dalej wymieniać?
-W ogóle jej nie znasz! Nie wiesz jaka jest!
-Znam ją na tyle długo, aby wiedzieć jaka jest Fabi.-jego skrót od imienia wypowiedziałam z nadmierną słodkością.-Jeśli jest miła to wtedy kiedy coś kombinuje.
-Każdy może się zmienić.
-Ale nie ona.
-Dobrze, że ty się wcale nie zmieniłaś.-warknął odchodząc w tym samym kierunku co Monic.
Stałam tak jeszcze pięć minut. Analizowałam to co powiedział. Jego słowa były tak bardzo bolesne jak i denerwujące, ale jakże prawdziwe.

***
-Będę tęsknić.-szepnęłam wprost do jego ucha kiedy trwaliśmy w uścisku.
-Skarbie, to tylko tydzień.-uśmiechnął się delikatnie.
-Wiem.-mruknęłam całując go w policzek.
Odsunęłam się od niego, aby dać innym się pożegnać. Pierwszy podszedł Zayn i uścisnął jego rękę.
-Trzymaj się stary.-poklepał go po ramieniu.
-Powodzenia.-Liv uścisnęła bruneta.
-Połamania skrzydeł.-Rose zrobiła to samo co Olivia.
-Baw się dobrze.-Dan z uśmiechem przytulił "po męsku" Liam'a.
-Obyś się dobrze spisał.-powiedzieli Niall i Fabian jednocześnie, a później się roześmiali.
-Dzięki wszystkim, trzymajcie kciuki! Pa!-pomachał nam i przeszedł przez bramę.
Gdy straciliśmy go z pola widzenia rozeszliśmy się w swoje strony. Nagle usłyszałam wołanie swojego imienia. Sekundę później Dan był już przy mnie.
-Jennifer, jak się...?-nie dokończył ponieważ mu przerwałam.
-Dobrze, ale jestem trochę przygnębiona tym, że go nie będzie.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Niedługo twoja najgorsza część przemiany, dasz sobie radę? Bo jak nie wiesz, że jestem do twoich usług.-uśmiechnął się.
-Wiem.-wymusiłam z siebie uśmiech.
-Jen?-spytał niepewnie.
-Tak Dan?
-Chciałbym z tobą pogadać na osobności, ale później, okej?
-Okej.-wzruszyłam ramionami.
-Przyjdę do ciebie.-poklepał mnie po ramieniu, po czym odszedł.
Postanowiłam przyśpieszyć moje dojście do pokoju. Pobiegłam z wampirzą prędkością do niego.

***
Wróciłam do swojej komnaty. Usiadłam na łóżku. Nagle coś mi się przypomniało. Wyciągnęłam z pod materaca notes z rysunkiem. Usiadłam na podłodze nie odrywając wzroku z kartki. Rozmyślałam o co w tym wszystkim chodzi. Co jest w tej gablocie? Czy to co tam jest ma jakieś znaczenie? Jeśli tak, to jakie? Jest to do czegoś potrzebne? Nawet jeśli to jak to zdobyć? Co ważniejsze, jak się tam dostać? Przejechałam palcami po zarysowanej kartce i olśniło mnie. Przypomniałam sobie jak kiedyś podczas jednego z ataku przepowiedni widziałam tą jaskinię, która znajdowała się w skale na plaży. Przestraszyłam się słysząc pukanie, a raczej straszne walenie do drzwi. Podeszłam do nich by po chwili otworzyć je. Przez uśmiech blondyna sama się uśmiechnęłam

**********************************

Witajcie drodzy czytelinicy <3 Taka mała informacja: prawdopodobnie rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie
Pozdrowienia od:
Avelen Xx i Little Lies


 P.s. Dziękujemy za ponad 10 tyś. wejść!!! 

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 18

~Jennifer~

Otworzywszy oczy spojrzałam na zegarek... 7:45. Wstałam leniwie i podeszłam do szafy. Moja garderoba zmieniła się, ze względów na przepisy muszę nosić coś czerwonego, a nie niebieskiego. Wystrój mojego pokoju jak i łazienki również uległ zmianie. Wzięłam czerwoną bluzę z czarnym nietoperzem, czyli tzw. znakiem Batman'a, czarną spódnicę i białe adidas'y na koturnie i komplet czystej bielizny. Po ubraniu się w wybrany zestaw spakowałam książki do białego plecaka. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i zabrałam plecak wychodząc z pokoju. Wyszłam na kampus, a na pierwszej ławce dostrzegłam Dan'a, który grał na gitarze. Mój czuły słuch wyłapał słowa piosenki, którą śpiewał:
-Darlin' I will be lovin' you
Till we're seventy, baby my heart
Could still pull as hard at twenty three
I'm thinkin' bout how
People fall in love in mysterious ways
Maybe just a touch of a hand
Me I fall in love with you every single day
I just wanna tell you I am...
-Piękne.-dosiadłam się do niego.
-Dziękuję.-odłożył gitarę na bok.
-Podoba mi się fragment "Me I fall in love with you every single day". Chciałabym to kiedyś usłyszeć.
-Wysyłam tą piosenkę do Ed'a Sheeran'a, takie tam moje, ale jego natchnienie...
-Dlaczego? Przecież to twoja piosenka.
-Ale to ludzie będą słuchać jego, a nie mnie. Taka rola anioła, dawać ludziom to co możemy.-uśmiechnął się ukazując tym swoje dołeczki i patrząc mi prosto w oczy.-Nadal nie mogę się przyzwyczaić do twoich oczu, są tak intensywnie czerwona, a kiedyś były niebieskie.
-Musisz się też przyzwyczaić do tego, że niedługo będę blada jak trup, bo przestanę oddychać.
-Bym zapomniał!-zaczął grzebać w plecaku.-Proszę, Liam kazał przekazać od pana dyrektora.-podał mi torebeczkę z czerwoną cieczą.
-Nie mógł mi tego dać sam?
-Nie, jechał wcześnie na zawody.
-To, to jest prawdziwa krew? Czy ten sok?
-Nie wiem, spróbuj.-wzruszył ramionami.
Otworzyłam woreczek, a metaliczny zapach dotarł do moich nozdrzy.
-Prawdziwa, chyba ludzka.-wychrypiałam czując suchość w gardle.
-Nawet nie spróbowałaś, a już wiesz?
-Czuję.-powiedziałam szybko i upiłam kilka łyków.-Jednak zwierzęca.-otarłam pewnie zabrudzone usta.
-Zostaw sobie trochę na później.-zaproponował zarzucając torbę na ramię.
-Okej.-mruknęłam i zrobiłam to samo.

***

Szłam w stronę ogrodu, aby spotkać się z Fabianem. Nagle usłyszałam wołanie mojego imienia, więc odwróciłam się w stronę 'wołacza'.
-Monic? O co chodzi?-spytałam niezwykle zdziwiona.
-Chciałam ci podziękować, za uratowanie mi życia.
-Wiesz... gdyby nie moje pragnienie na twoją krew to bym cię nie znalazła.-uśmiechnęłam się niepewnie i zaczęłam iść dalej w kierunku miejsca spotkania.
-Mimo to i tak dziękuję, bo powstrzymałaś się i nie wyssałaś ze mnie reszty krwi.-dołączyła do mnie podbiegając.
-Nie no spoko, jestem przecież pół aniołem, mam we krwi pomaganie innym.
-Trochę za dużo mówimy o krwi...-zachichotała.
-Teraz gdy wiem kim jestem niestety owa krew będzie mnie dotyczyła do... właściwie zawsze, przecież będę żyła wiecznie.-prychnęłam, ale później uśmiechnęłam się widząc mojego brata.
Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Fabian obrócił się ze mną wokół własnej osi, po czym postawił na ziemię.
-To ty już nie jesteś z Liam'em?-zapytała zdezorientowana Monic.
-Jestem! To jest mój przyrodni brat, Fabian.-wskazałam na chłopaka.-Fabian to Monic Richardson, Monic to Fabian Richardson.
-Mamy to samo nazwisko?-uniósł zagadkowo brew.
-Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.-odpowiedziałam poważnym tonem, a później roześmiałam się na głos.
-Nie sądziłem, że wszystkie twoje przyjaciółki są takie ładne.
-Mój kochany, Monic nie jest moją przyjaciółką, tylko "ciekawą" znajomą i każda anielica jest piękna.-sprostowałam i przewróciłam oczami.
-Em... mimo twojej uwagi dziękuję.-uśmiechnęła się wesoło.
-Ech drobiazg.-zaśmiał się.
-Miło było cię poznać.
-Mnie również.
Zapadła cisza, ale oni wymieniali pomiędzy sobą spojrzenia i uśmiechy. Na szczęście Vanessa zawołała swoją przyjaciółeczkę i ta sobie poszła. Kiedy zniknęły mi z oczu walnęłam Fabiana w ramię jak najmocniej mogłam.
-Zgłupiałeś do reszty!-krzyknęłam wściekła.
-Raczej ty! To bolało!-chwycił się za bolące miejsce.-O co ci chodzi?!
-Mając na myśli "ciekawa" chodziło mi o przymiotniki takie jak: wredna i złośliwa, czubku!
-Mnie się wydaję całkiem miła...-mruknął uśmiechając się szelmowsko.
-Puknij się człowieku!
-Nie jestem człowiekiem, jestem aniołem.-zaśmiał się.
Warknęłam zła rzucając w jego kierunku wściekłe spojrzenie.

***
Patrzyłam na zachodzące słońce siedząc na dachu budynku akademika. Wieczory stawały się coraz zimniejsze z powodu nadchodzącej zimy. Wcześniej przebrałam się w ciepłą, białą bluzę i czerwone spodnie. Naciągnęłam rękawy do koniuszków palców. Gdy poczułam podmuch wiatru odwróciłam się. Ujrzałam Dan'a, który właśnie chwał swoje białe skrzydła.
-Wszędzie cię szukałem!-powiedział dosiadając się do mnie.
-I w końcu udało ci się znaleźć...-westchnęłam.
-Co jest?-zapytał spoglądając na moją twarz.
-Ty też czujesz się tak... inaczej?
-W sensie, dziwnie i czuję taki niepokój?
-Czyli tak... nadchodzi coś niebezpiecznego i...
-Grubego.-zaśmiał się.
-Miałam na myśli strasznego, ale twoje też może być.-wzruszyłam ramionami.
-Nie chcę wyjść na nie miłego, bo możesz to źle odebrać, ale zmieniałaś się...
-Czyli?
-Jesteś jakaś inna.
-Czy bycie innym jest złe?
-Oczywiście, że nie, ale ty taka nie byłaś. Byłaś radosna, uśmiechnięta, szalona i lekkomyślna. Teraz jesteś taka spokojna, rzadko się uśmiechasz, jesteś cicha i smutna. Co cię tak zmieniło?
-Prawda o mojej rodzinie.-mruknęłam przyciągając kolana bliżej brody.
-Tak bardzo źle się czujesz z tym, że jesteś pół wampirem?
-Tak, tak! Nie wiesz jak to jest! Teraz jak obok mnie siedzisz czuję jak w twoich żyłach płynie krew i mam ochotę ją z ciebie wyssać!-łzy powoli spływały po moich policzkach.-Niedługo będę martwa... już nic nie będzie szczęśliwe w moim, wiecznym życiu.-oparłam głowę o jego ramię, a ten opiekuńczo mnie przytulił.
-Wcale nie...
-Właśnie, że tak, po przemianie będę zimnym krwiopijcą...
-Nie, mylisz się. Życie wampirów wcale nie musi tak wyglądać. Niektórzy żyją tak jak my, tylko żywią się krwią zwierząt lub tej specjalnej rośliny. Wampiry mogą być szczęśliwe, tylko muszą tego chcieć, a ty chcesz prawda?
-Chcę, ale to dla mnie trudne.-spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
-Wiem, ale masz przecież nas.-cmoknął mnie w czoło.
Długo wymieniliśmy się spojrzeniami aż w końcu coś nas tknęło, przez co się pocałowaliśmy. Poczułam na swojej wardze jego zimny, metalowy kolczyk, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało. Chwycił moją twarz w dłonie i pogłębił pocałunek. Był on długi i namiętny, ale kiedy się od siebie odsunęliśmy poczułam ukłucie w sercu.
-Przepraszam.-wyszeptałam i wstałam.
-Gdzie idziesz?-spytał robiąc to samo co ja przed chwilą.
-To nie powinno się wydarzyć.-powiedziałam olewając jego pytanie idąc przed siebie.
-Poczekaj!-złapał mnie za nadgarstek.
Siłą szarpnięcia wylądowałam przy jego torsie, patrząc w jego błękitne jak woda oczy. Były one jak z kamienia, nie wyrażały żadnych uczuć.
-To był błąd.-szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Dobrze o tym wiem.
-To dlaczego mnie nie puścisz?
-Bo chcę, abyś mi obiecała, że nikomu o tym nie powiesz.
-Obiecuję.-gdy wypowiedziałam to słowo wokół nas pojawił się błękitny pył.-Anielska przysięga?
-Tak dla pewności.-uśmiechnął się lekko, ale ukazał tym swoje dołeczki.

***
Siedziałam na podłodze opierając tył głowy o krawędź łóżka, oczy miałam przymknięte. Przed sobą miałam białą kartkę, na której właśnie sunęłam ołówkiem. Nie wiedziałam co rysuję, ponieważ ręka sama się ruszała. Spojrzałam na zarysowaną kartkę i ujrzałam wnętrze jaskini, a w skale była mała gablotka. Przejechałam opuszkami palców po gablotce, po czym poczułam szturchnięcie i powiew wiatru. Przed oczami miałam ową jaskinię, a dłoń położoną na drzwiach gabloty. Przejechałam ręką po szybie i natknęłam się wzrokiem na kłódkę zabezpieczającą gablotę. Chwyciłam kłódkę, ale szybko ją puściłam, ponieważ oparzyła moją dłoń. Na zabrudzonej szybie pojawił się napis:
"Czysta dusza, to czyste serce, 
tylko ten kto wie jak żyć,
może osiągnąć wszystko."
W środku coś zabłyszczało. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam ścierać brud z szyby. Zanim cokolwiek zobaczyłam byłam już w swoim pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym schowałam kartkę do zeszytu i włożyłam go pod materac. W głowie miałam słowa, które widniały na szybie.

~Rose~

"Każdego dnia zmieniałem się coraz bardziej. Księga zmienia każdego ze swoich czytelników, sami musimy naznaczyć się po jasnej, bądź ciemnej stronie" - kolejna strona, kolejne słowa, kolejne zapiski. Westchnęłam. Wszystko jest trudniejsze niż mi się na początku wydawało, chodź nie obstawiałam banału.  Podniosłam się z łóżka i powędrowałam do szafy. Wybrałam parę czarnych rurek, do których dobrałam zieloną mgiełkę, na górę narzuciłam skórzaną kurtkę. W łazience wzięłam prysznic i zrobiłam makijaż. Dobrałam czarne lity z drewnianym słupkiem. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę stołówki. Na miejscu wzięłam sobie sałatkę i sok, podeszłam do stolika zajmowanego przez naszą paczkę.
- Cześć - mruknęłam, po czym westchnęłam - cóż, Jen? Chciałabym cię przeprosić - wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w szkarłatne oczy brunetki. Uniosła lekko kąciki ust do góry i podniosła się. Podeszła do mnie i tak bez słowa przytuliła. Odetchnęłam z ulgą i odwzajemniłam uścisk.
- Usiądziesz z nami? - zapytał Liam uśmiechając się do mnie serdecznie. Pokręciłam głową.
- Zaraz muszę lecieć..umm... mam ważną sprawę do załatwienia. - mruknęłam niechętnie.
- To coś ważnego? - zapytał Dan.
- E... muszę pomóc Niallowi - uśmiechnęłam na samą myśl o przyjacielu.
- Rozumiem - pokiwał głową i wrócił do swojego śniadania.
- Mimo wszystko możesz usiąść z nami na chwilę, wiesz, przynajmniej zjesz - wyszczerzył się Li. Niepewnie pokiwałam głową, kątem oka zerkając na Zayna, który intensywnie wpatrywał się w moją osobę. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu, które znajdowało się właśnie obok Mulata. Usiadłam na miejscu i po prostu starałam się ignorować jego osobę.
- Co o tym myślisz? - zapytał mnie Dan. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. Mówili coś?
- O czym?
- Wiedziałem, że nie słuchasz. Powinnaś mniej bujać w obłokach. - zaśmiał się.
- Albo mniej myśleć o blondynie z cudownie niebieskimi oczami - wtórowała mu Olivia. Spuściłam głową śmiejąc się cicho.
- Doba, mów, co tam było napisane? - po raz pierwszy od dawna usłyszałam jego głos. Tylko, że był taki jakby wyprany z uczuć. To już nie ten głos, który zapamiętałam wraz z każdym Kocham cię.
- "Czysta dusza, to czyste serce, 
tylko ten kto wie jak żyć,
może osiągnąć wszystko." - wyrecytowała Jen. Zmarszczyłam brwi.
"Tylko dziedzic o czystym sercu potrafi tam trafić, inni po prostu giną" - przypomniały mi się słowa zapisane w dzienniku.
- Tylko dziedzic o czystym sercu potrafi tam trafić, inni po prostu giną - powiedziałam przez co spojrzeli na mnie zaciekawieni.
- Co to znaczy? - zapytała Jen.
- Jest tylko jedna osoba, która potrafi odnaleźć i jak otworzyć to co jest zawarte w tej pozornej gablotce. - wytłumaczyłam.
- Kto to?
- Ten kto był fizycznie ich, jednak mentalnie wciąż nasz - mruknęłam i zerwałam się z miejsca. Już wiem. Szybko skierowałam się w stronę wyjścia z budynku, jednak zamiast drzwi wyczarowałam portal. Znalazłam się w pokoju Horana, który smacznie spał. Bez zbędnych ceregieli wskoczyłam na niego, przez co zaczął krzyczeć. Wybuchnęłam śmiechem.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zaspany robiąc mi miejsce. Położyłam się obok niego.
- Chyba wiem, gdzie i co zrobić aby otworzyć przejście - pisnęłam i zaczęłam się śmiać.
- A ty co taka radosna? - zapytał już obudzony.
- Cóż jestem kompletną kretynką - westchnęłam.
- Kochasz go - bardziej stwierdził niż zapytał.
- A czy kiedykolwiek przestałam? - zapytałam retorycznie.
- Walcz - powiedział po czym pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka.
- Gdzie idziesz? - zapytałam.
- Ja wiem, że podoba ci się to co widzisz, ale wiesz... muszę się ubrać. - powiedział i skazał na siebie. Przyjrzałam się jego sylwetce. Przegryzłam wargę. Stał w samych spodenkach, jego nagi i umięśniony tors unosił się i opadał pod wpływem jego oddechów. Zaspana twarz i rozczochrane włosy..
- Gdyby nie Malik... brałabym - zaczęłam się śmiać, na co przyjaciel mi wtórował.
- Zrób śniadanie - powiedział nim zniknął za drzwiami łazienki. Westchnęłam i niechętnie podniosłam się z miejsca. Skierowałam się do kuchni, gdzie otworzyłam lodówkę.
- Co by tutaj zrobić na śniadanie... - zapytałam samą siebie. Postawiłam na naleśniki, wzięłam potrzebne składniki i zabrałam się do pracy.
- Co tutaj tak ładnie pachnie? - zapytał blondyn wchodząc do kuchni.
- Naleśniki, siadaj już kończę. - wskazałam mu miejsce przy stole. Po chwili postawiłam przed nim talerz pełen placków, w tym czasie Horan zdążył postawić na stole nutellę, dżem, bitą śmietanę i owoce.
- Pyszota - powiedział z pełną buzią, zaczęłam się z niego śmiać.
- Najpierw przełknij później mów - powiedziałam między kolejnymi salwami śmiechu.
- Czepiasz się - mruknął.
- Niall? - zaczęłam
- Hmmm...
- Dlaczego tak właściwie ty nie chodzisz do akademii?
- To znaczy teoretycznie jestem na liście uczniów, jakbym się tam pojawił to przyjęliby mnie bez problemu. - wzruszył ramionami.
- To genialnie - powiedziałam zadowolona.
- Dlaczego?
- No bo będę tam też ja? A po za tym łatwiej byłoby nam pracować nas księgą. - powiedziałam szczerze.
- Mam chodzić do szkoły? - mruknął i napił się soku. Zacisnęłam pięść na owy napój wypłynął mu nosem - dzięki.
- Proszę bardzo, to jak?
- Od kiedy?
- Natychmiast - powiedziałam, wstałam od stołu i pociągnęłam go za rękę. Przed nami pojawił się portal przeszliśmy przez niego i znaleźliśmy się w gabinecie Victoriusa. Nie tutaj chciałam przejść. Zmarszczyłam brwi.
- Co do... - mruknęłam, ale przerwało mi znaczące odchrząknięcie. Odwróciłam się i spotkałam pełen zdziwienia wzrok dyrektora.
- Jak miło cie widzieć Rose. - powiedziałam uśmiechnięty. Przewróciłam oczami.
- Przyszłam z Niallem, on...
- Przyszedł aby uczyć się w naszej akademii, rozumiem. - pokiwałam głową.
- A więc... - zapytałam a przed nami pojawił się klucz do komnaty. Niall chwycił go do reki i spojrzał na numer. Zrobiłam to samo. 170. Pokój obok Jen. Zabraliśmy się stamtąd i udaliśmy się do odpowiedniej komnaty. Otworzyliśmy drzwi a naszym oczom ukazał się wspaniały pokój.
***
- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał, na co pokiwałam ochoczo głową.
- Jak najbardziej, przydałaby ci się dziewczyna - powiedziałam.
- No ale po co mi ona? Mam przecież ciebie - mruknął i rzucił się na mnie łaskocząc.
- Niall... prze...stań.... - krzyczałam między salwami śmiechu. Po dobrej chwili przestał, jednak nadal na mnie siedział.
- I co teraz? - zapytał z cwanym uśmiechem.
- Wypuścisz mnie? - zapytałam słodko się uśmiechając.
- Nie? - zapytał, po czym zmarszczył brwi. Odsunął się ode mnie i usiadł obok.
- Niall? Co się dzieje? - zapytałam przejęta.
- Nie wiem, czuję mnóstwo bólu - szepnął. Rozejrzałam się dookoła, nie wiedziałam kto odczuwa aż tak silne emocje.
- Niall spokojnie, oddychaj, pamiętasz co masz robić? Zablokuj to, spokojnie, po prostu zablokuj - powiedziałam spokojnym głosem, ale również stanowczym.
- Nie, nie, nie ... - szeptał jak w amoku. Złapałam go za rękę i teleportowałam koło stołówki.
- Hej, Niall? Już lepiej? - zapytałam. Chłopak po chwili otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wyrażały mnóstwo bólu, ale również i ulgi - co to było?
- Ja sam nie wiem, te emocje, one były zbyt silne. Ktoś cierpi, wykańcza się psychicznie. - powiedział ściszonym głosem. Przytuliłam go do siebie.
- Dasz radę - szepnęłam. Po dość długiej chwili odsunęliśmy się od siebie i weszliśmy do pomieszczenia. W końcu była pora kolacji.
- Jestem głodny - mruknął, zaśmiałam się.
- Horan, ty zawsze jesteś głodny - powiedziałam, na co ten się tylko uśmiechnął i objął mnie ramieniem przygarniając do siebie.
- A i tak mnie uwielbiasz - zaśmiał się, co uczyniłam i ja.

"Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom."