czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 3

~Rose~
Usłyszałam dźwięk budzika, na co cicho jęknęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Z tego co pamiętam to ostatnio byłam w zagrodzie. Spojrzałam na siebie, byłam w swoich ubraniach i miałam ubraną męska bluzę, która cudownie pachniała. Potrząsnęłam głową. Wstałam z łóżka i podążyłam do łazienki. Rozebrałam się z ubrań i szybko wskoczyłam pod prysznic. Szybko się odświeżyłam i owinięta w miękki ręcznik wyszłam z pomieszczenia. Podeszłam do szafy, z której wybrałam Białe rurki, miętową bluzkę, zielonobiałą bejsbolówkę i białe conversy za kostkę. Zabierając uprzednio czystką bieliznę, weszłam do łazienki, gdzie przebrałam się, poczesałam i umalowałam. Zabrałam torbę z książkami i wyszłam. Podążyłam na stołówkę, zamówiłam sobie gofry z owocami. Przy jednym ze stolików zobaczyłam Liv, Jen i Liama, podążyłam więc do nich.
- Hej - powiedziałam i zajęłam miejsce.
- Cześć, dziewczyno gdzieś ty się wczoraj podziewała? - zapytała Jenny.
- Byłam w zagrodzie, obiecałam, że wieczorem się zjawię. Najwidoczniej musiałam tam zasnąć, jedynie nie wiem jakim cudem znalazłam się we własnym łóżku. - westchnęłam.
- Zayn cię przyniósł. - powiedziała Liv, a ja się mało nie zadławiłam.
- Że co? - zapytałam.
- No tak, poszłam wczoraj do niego, bo myślałam, że tam jesteś - spiorunowałam ją wzrokiem - powiedziałam, że cie szukam bo gdzieś zniknęłam i pomógł nam cie szukać. W ogrodzie się rozdzieliliśmy i mieliśmy sobie dać znak, jak ktoś z nas cie znajdzie.
-  To stąd ta bluza - mruknęłam pod nosem.
- Co? - spojrzałam na Jenny, która  mi się przyglądała.
- Nic - powiedziałam. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam ze stołówki. Muszę mu podziękować, znowu!
Włącz
Przechodziłam przez kampus, gdy przede mną wyrosła jakaś postać. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna.
- Chciałem zapytać jak się czujesz?- spojrzał w moje oczy.
- Jest okey, dziękuję, że zabrałeś mnie do pokoju - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma sprawy, to dla mnie przyjemność - odwzajemnił gest. Uniosłam jeden kącik ust do góry i wyminęłam go idąc na lekcje. To niesamowite jak człowiek może działać tak na innego. Może tak uzależnić, od swojej osoby.
~Zayn~
Uśmiechnąłem się widząc oddalającą się postać brunetki. Tak wspaniała, która nie pozwala zapomnieć o sobie chodź na chwilę. Ruszyłem w kierunku sali, gdzie miałem teraz lekcje. Po dzwonku wszedłem do klasy i usiadłem w jednej z ostatnich ławek. Odwróciłam się do mnie szatynka przede mną.
- Ostatnio w ogrodzie rozkwitły kwiaty, chciałbyś je ze mną zobaczyć - zapytała.
- Wybacz, ale nic z tego nie będzie - powiedziałem i jeszcze przed wejściem do klasy nauczyciela, opuściłem ją. Wyszedłem ze szkoły na kampus, następnie do ogrodu. Zmierzając alejkami, zobaczyłem znaną sylwetkę, uśmiechnąłem się do siebie. Podszedłem bliżej. Brunetka odwróciłam się w moją stronę i z uśmiechem spojrzała mi w oczy.
- Mogłabym pomyśleć, że mnie śledzisz. - jej cichy głos, sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.
- A co? Czujesz się zagrożona? - zapytałem.
- A powinnam? - nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Sama oceń - zaśmiała się pięknie i odwróciła się w stronę małego stawiku, gdzie pływało kilka kaczek.
- Jesteś samotnikiem.. - usłyszałem jej głos, więc przeniosłem na nią wzrok - .. nie dopuszczasz do siebie ludzi, mimo wszystko dziewczyny jedzą ci z ręki. A nie robisz nic, po prostu jesteś.
- Czasem widzimy tylko to co na zewnątrz, popatrz to tak jak z książką, często wierzymy, w to co powiedzą nam ludzie, patrzymy przez pryzmat okładki, niektórzy czytają tylko wstęp, a niewielu poznaje jej treść.
- Dlaczego chcesz poznać treść mojej książki? - zapytała.
- By nie wierzyć w krytykę innych, oglądać okładki, czy zagłębiać się we wstęp, chcę poznać ją całą. - jej kąciki ust drgnęły do góry.
- Mam wrażenie, że kiedy z tobą rozmawiam, widzę tylko to na co mi pozwalasz, że każdy widzi to samo. Jednak czuję też, że jest coś więcej, ale ja sama nie potrafię tego nazwać, określić i powiedzieć co to takiego.
- Może pozwalam ci poznać jej treść? - zapytałem.
- Sam mi musisz na to odpowiedzieć. - spojrzała na mnie.
- Chcę, abyś jednak sama do tego doszła. Widzę, że jesteś zaintrygowana, nie mniej niż ja twoja osobą. Mimo swej nieśmiałości, jesteś strasznie odważną osobą, która ma więcej do zaoferowania niż się wszystkim wydaje.
- Jeśli, nie chcę abyś poznał dalszą część, znasz już wstęp. Może moja książka jest bardziej poplątana i niejasna.
- Chcę się nad nią zastanawiać. O ile mi na to pozwolisz. Widzisz to tak jak z jednorożcami, pozwolą ci się do siebie zbliżyć jeśli otworzysz dla nich serce, to w nich widzą całego ciebie, w twojej głębi. Dlatego tylko nieliczni mogą się pochwalić przyjaźnią z nimi. Jeśli przyjaźnisz się z tymi zwierzętami, jesteś naprawdę niezwykłą osobą, którą często ludzie nie doceniają. - wstałem i wystawiłem w jej kierunku dłoń. Chwyciła ja z lekkim uśmiechem i wstała.
- Mam nadzieje, że pozwolisz mi poznać swoją księgę Zayn. - szepnęła.
- Mam nadzieję, że pozwolisz mi poznać swoją księgę Rosie - powtórzyłem jej gest, a ona uśmiechnęłam, tak, że ten uśmiech dosięgnął też oczu. - Chodź mamy teraz razem lekcję.
- Znasz mój rozkład zajęć? - zaśmiała się.
- Zdarzyło mi się zajrzeć. - zawtórowałem jej. Razem ramię w ramię podążyliśmy do szkoły, gdzie czekała nas lekcja z profesorem Santiago.
~Rose~
Siedząc z Zaynem na uzdrawianiu profesor co chwilę nas upominał. Wszystko przez chłopaka, który złośliwie kreślił jakieś znaczki w moim zeszycie, lub zabierając mi go. Następnie powiedział, że narysuje mój portret. Przez cały czas patrzył się natrętnie na mnie kiedy to ja usiłowałam słuchać tego co ma nam do przekazania nauczyciel. Pod koniec lekcji mogłam zobaczyć gotowy rysunek. Byłam zaskoczona.
- WOW! Nie sądziłam, że można aż tak rysować, to jest wspaniałe. - uśmiechnęłam się.
- Jest okey, ale nie uchwycił i tak twojej urody. - powiedział, a ja zarumieniłam się.
- Zayn! Zawstydzasz mnie. - uderzyłam go w ramię, na co chłopak jeszcze bardziej się roześmiał.
Zadzwonił dzwonek i obydwoje w świetnych humorach wyszliśmy z klasy. Moja następna to były magiczne stworzenia, a Mulata to eliksiry. Odprowadził mnie na nią i kiedy zadzwonił dzwonek sam udał się na swoje zajęcia. Usiadłam wraz z Jenny, która bacznie mi się przyglądała.
- Co? - zapytałam.
- Nie wiedziałam, że jesteś z Zaynem. - powiedziała.
- Nie jestem z nim. - zaśmiałam się.
- Trochę inaczej to wygląda. - zmrużyła oczy i przyjrzała mi się.
- Na prawdę - podniosłam ręce w geście kapitulacji - nie kłamię. Po prostu się kolegujemy. - uśmiechnęłam się.
- Jasne, to tak to się teraz nazywa, - zaśmiała się a ja jej wtórowałam.
- Jakbym mamę słyszała.
- Miło mi. - wyciągnęła do mnie dłoń, a ja znów wybuchnęłam śmiechem, przez co zostałam spiorunowana przez nauczycielkę.
- Przepraszam. - powiedziałam, na co Jen zaczęła się śmiać. - Cicho, bo nas wywalą.
No a mówić, czasem do Jen to jak grochem o ścianę i po kolejnych 10 minutach zostałyśmy wywalone z klasy! Czujecie to? A Jenny jak gdyby nigdy nic, szła i śmiałą się na całą szkołę. Usiłowałam ja uspokoić, ale ta nawet nie reagowała, jakby ktoś jej dał gaz rozweselający.
*lunch*
Siedzieliśmy wszyscy razem przy stoliku, można powiedzieć, że zaczynamy się przyjaźnić. Dołączył do nas Dan, przyjaciel Jenny. Całkiem sympatyczny chłopak, który chyba nie za bardzo przepada za Zaynem.
- Wiecie, że przez nią dzisiaj nas z zajęć wywalili? - zapytałam i wskazałam widelcem na Jen.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony Liam.
- Chichrała się jak potłuczona, co najmniej jakby miała nierówno pod sufitem. - westchnęłam, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Przynajmniej było śmiesznie. - stwierdziła i wróciła do jedzenia. Poczułam na sobie czyjś uciążliwy, wręcz palący wzrok. Podniosłam go i spojrzałam przed siebie. Monica wpatrywała się we mnie jakbym jej pół rodziny wymordowała.
"Pożałujesz" - wyczytałam z ruchu jej warg i przełknęłam głośno ślinę. Zayn, który siedział obok mnie spojrzał w tę samą stronę co ja.
- Nie przejmuj się. - szepnął mi do ucha, na co kiwnęłam głową.
Coś czuję kłopoty...


~Jenny~

*Poprzedni dzień*
Kiedy usłyszałam od Rose, która jest godzina wyleciałam z jej pokoju jak torpeda. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i szybko podeszłam do szafy. Wyciągnęłam białą zwiewną sukienkę i niebieskie buty na szpilkach. Przebrałam się i weszłam do łazienki. Zrobiłam delikatny makijaż, ale potem go zmyłam. Postawiłam na naturalność. Rozczesałam włosy i byłam już gotowa. Wyszłam z budynku, wcześniej zakluczając drzwi od komnaty. Przede mną ukazał się napis: "Czekam przy murze, niedaleko wyjścia. Idź za dźwiękami gitary - Liam xx". Nagle usłyszałam brzdęki gitary. Udałam się w tą stronę. Doszłam do małej ławeczki. Rozejrzałam się wokoło i nie było nawet śladu Liam'a. Usiadłam na ławce, a do mnie podleciał bukiet białych i niebieskich róż. Złapałam kwiaty i zaciągnęłam się ich zapachem. 
-Podobają się kwiaty?-usłyszałam za sobą
-Bardzo, ale nie musiałeś.-uśmiechnęłam się, a on usiadł
-Ale chciałem, zasługujesz na nie.-posłał mi uroczy uśmiech
Na jego słowa zarumieniłam się. 
Dlaczego on tak na mnie działa?
-Dziękuję za miłe słowa...-spuściłam wzrok 
-Proszę bardzo!-zaśmiał się-Z mieniając temat.. jak tam ci idzie na zajęciach?
-W sumie całkiem nieźle, ale totalnie nie rozumiem kontroli... to dla mnie czarna magia.
-Mhm, jak chcesz to mogę ci pomóc, jestem z tego całkiem niezły.
-W sensie, korepetycje?
-No tak.
-Zrobił byś to dla mnie?
-Dla ciebie? Wszystko!
-Dziękuję.
-Proszę, to będzie dla mnie czysta przyjemność.

*4 godziny później*
Z Liam'em naprawdę dobrze mi się rozmawiało. Czułam, że mogę mu zaufać i powiedzieć wszystko.
-Wiesz chciałabym zobaczyć rodziców, zerknąć jak się czują po... no wiesz...
-Rozumiem.
-Ale to nie jest realne...-westchnęłam
-Ależ jest, możesz zobaczyć swoją rodzinę.
-Niby jak?
-Są dwa wyjścia. Pierwsze to zobaczyć ich z góry, a drugie to zejść na ziemie.
-Naprawdę? Tak można?
-Oczywiście.
-A które jest lepsze?
-Dla mnie to zejście, ale nie wiadomo czy strażnicy pozwolą, bo to straszne sztywniaki, choć może bycie puścili lecz z opieką.
-Czyli żeby zobaczyć rodziców muszę mieć niańkę?
-No mniej więcej tak.
-Super...-westchnęłam głośno i oparłam głowę o ramię Liam'a
-Możliwe iż mogą cię puścić ze mną, na ziemi jestem trochę obeznany.
-Serio?
-No tak.
-Dziękuję! Jesteś wspaniały!-przytuliłam się de jego torsu
-Nie ma za co...-pogłaskał mnie po plecach
-Oj jest! Jesteś dla mnie cudowny! Dziękuję!-powiedziałam wstając
-Przestań mi dziękować!-również wstał
-Dlaczego? Nie lubisz tego?-zrobiłam minkę zbitego psiaka
-Lubię, ale nie w nadmiarze...-uśmiechnął się do mnie
Odwzajemniłam jego gest. Nagle zawiał zimny wiatr. Skrzyżowałam ręce lekko się wzdrygając.
-Zimno ci?-zapytał z troską w oczach
-Trochę...-na moje słowa zdjął z siebie białą bluzę i złożył ją mi
Wyglądałam w niej trochę jak w worku, ale mi to nie przeszkadzało.
-Cieplej?-skinęłam głową-Już trochę późno, za chwilę cisza nocna i powinniśmy już iść.
-Dobrze.-przytaknęłam i udaliśmy się w stronę pokoi
Byłam cała radosna. Ten dzień był cudowny, nie licząc mojego upadku. Zaprzyjaźniłam się z Dan'ym, Liv i Rose oraz poszłam na idealną randkę z Liam'em! Chyba nic nie mogło mi tego zepsuć... Nagle natknęliśmy się na Olivię.
-Liv? Co się stało?-zapytałam patrząc już mniej wesoło na brunetkę, która wściekle próbowała dostać się do pokoju Rose
[...]

*Następny dzień*
Baby, love never felt so fine and I doubt if it was ever mine not like you hold me, hold me. Oh baby, love never felt so good and I doubt if it ever could not like you hold me, hold me... 
Wyłączyłam mój budzik. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Powolnym krokiem podeszłam do szafy. Wybrałam białą koszulę z jeansowego materiału, białą bluzkę i niebieskie spodnie. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Do pokoju weszłam już ubrana i uczesana w kłosa. Wsunęłam na nogi białe adidas'y na koturnie. Spakowałam się na lekcję i wyszłam z pokoju. Wychodząc z budynku zauważyłam Dan'a z gitarą na ławce. Podeszłam do niego po cichu. Wsłuchiwałam się w każde słowo.
I carry the weight of you in my heavy heart.
And the wind is so icy, I am numb.
I carry the weight of you hitting back to start.
With the thousand eyes on me
I stumble on.

I am tired, I'm growing older.

I’m getting weaker every day...
I carry the weight of you.
I carry the weight of you.

Lay down here, beside me in the shallow water.

Beside me, where the sun is shining on us still.
Lay down here, beside me in the hollowed water.
Beside me, where with the silver lining stays until
The sirens’ calling.

We follow the sun down low, 'til we hit the night

And you hold me so tightly
It's hard to breath, oh

And I’m tired, I'm growing older.

I’m getting weaker every day.
We follow the sun down low.
We follow the sun down low.

Lay down here, beside me in the shallow water.

Beside me, where the sun is shining on us still.
Lay down now here, beside me in the hollowed water.
Beside me, where the silver lining stays until
The sirens’ calling...

The sirens’ calling...
Zaklaskałam mu kilka razy uśmiechając się przy tym. Spojrzał w moim kierunku i się zaśmiał.
-Cześć Jenny, nie zauważyłem cię.-odłożył instrument
-Hej Dan. Nie wiedziałam, że grasz.
-To teraz już wiesz.-uśmiechnął się szeroko-Jak tam randka? Podobały ci się dźwięki gitary?
-To ty grałeś?!
-Oczywiście, Liam mnie poprosił, a co myślałaś? Że on?
-Nie, nie myślałam nawet kto może tak pięknie grać.-uśmiechnęłam się pogodnie
-Dziękuję za tak miłe słowa, ale jestem głodny i musimy skończyć te pogaduchy.-zaśmiał się
Wstał i wziął gitarę. Schował ją do futerału. Razem udaliśmy się na stołówkę.

*Koniec lekcji*
Te zajęcia szybko zleciały. Może dlatego iż było ich tylko 5?
Siedziałam na tej samej ławeczce co wczoraj na randce z Liam'em. Mieliśmy się tam spotkać, nawet nie wiem dlaczego.
-Hej!-przywitał się ze mną całusem w policzek
-Cześć, co takie miłe powitanie?
-Bo mam miłą wiadomość dla ciebie!
-No to zamieniam się w słuch!-zaśmiałam się
-Strażnicy pozwolili nam na zejście na ziemie! Zobaczysz swoich rodziców!
-Naprawdę?!-wstałam i zaczęłam piszczeć
-Hej! Uspokój się! Patrzą się na ciebie jak na wariatkę!
-Mam to gdzieś! Niech się patrzą!
-Przestań!-wstał
-Jak chcesz żebym przestała to mnie złap!-pisnęłam i zaczęłam biec
Nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu przed siebie. Odwróciłam się, aby sprawdzić gdzie jest brunet. Niespodziewanie wpadłam komuś w ramiona. Spojrzałam na osobę trzymającą mnie. Ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Liam'a.
Jak on...?!A no racja... ma rozłożone skrzydła... po prostu podleciał...
Spojrzałam głęboko w jego czekoladowe oczy. Zbliżył twarz do mojej. Zamknęłam oczy. Poczułam jego usta na moich. Oddałam się chwili i pocałowałam go. Nasze usta nie rozłączały się przez dłuższy czas. Nagle usłyszeliśmy chrząkanie. Olałam to. Znowu chrząkanie tylko, że głośniejsze. Nie powiem, zirytowało mnie to, ale nie odsunęliśmy się od siebie. Chrząkszciciel oderwał mnie od Liam'a.
-Widzę, że się jeszcze nie połkliście...-mówił jakby był wkurzony na to co zrobiliśmy-Liam pan dyrektor chcę cię widzieć.
-Okej...-spojrzał na Dan'a pytająco i odszedł
-O co ci chodzi?-zapytałam gromiąc go wzrokiem
-Mi? O nic!
-Mówiłeś do nas z jakimś wyrzutem, jakbyśmy nie wiadomo co robili!
-Nie lubię po prostu patrzeć na zakochane pary...
-Dlaczego?
-Nie chcę o tym rozmawiać...-powiedział cicho i odszedł
~Aha? Nie chcesz to nie mów... trzymaj to w sobie i duś tak długo aż padniesz...-warknęłam wysyłając te słowa do jego głowy
  





2 komentarze:

  1. Rozdział wspaniały!
    No nareszcie Lenny! <3
    Czekam na następny!
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać tego bloga i się zakochałam <3

    OdpowiedzUsuń