~Jennifer~
Otworzyłam gwałtownie powieki, a ciemność wraz z głuchą ciszą przywitała mnie w skrzydle szpitalnym. Poczułam jak ktoś ściska moją dłoń. Otwieram delikatnie usta i nagle coś atakuje moją głowę. Wspomnienia. Wszystkie wspomnienia wróciły, lecz te dawne nadal tliły się w umyśle. Przeszłam przemianę, ale oddycham. To chyba plus? Czuję i słyszę jak w moich żyłach płynie krew. Czy tak powinno być? Jednak nie odczuwam chłodu oraz ciepła. Nie wielki ubytek. Widzę teraz o wiele lepiej, potrafię dostrzec najmniejszy szczegół. Słyszę więcej, jestem w stanie usłyszeć to co dzieje się po drugiej stronie szkoły. Czuje o wiele gorzej, to niezbyt dobrze. Niektóre zmysły się wyostrzyły, a niektóre osłabły lub całkowicie zanikły. Podniosłam się ostrożnie na łokciach. Ból w łopatkach dał o sobie znać. Spojrzałam na prawą rękę. Była w nią wbita igła z kroplówką, a może raczej z krwią. Przeniosłam wzrok na śpiącego osobnika, którym był Liam. Uśmiechnęłam się na ten widok, ale z końca pomieszczenia usłyszałam jak ktoś wstał. Na szczęście był to tylko Dan, który zauważył, że się wybudziłam.
- Hej... - wykrztusiłam słabym głosem.
- Hej, wesołych świąt. - ujął dłoń przypiętą do kroplówki.
- To już święta? - spytałam szeptem, aby nie obudzić Liam'a.
- Dziś wigilia. - uśmiechnął się. - Napędziłaś nam niezłego stracha, martwiłe... znaczy martwiliśmy się.
- Nie było o co, zwykła przemiana... - parsknęłam śmiechem.
- Jesteś blada, ale ciepła, oddychasz, masz czerwone tęczówki... dziwny z ciebie wampir.
- Może dlatego, że jestem nim w połowie? - uniosłam brew.
- Cieszę się, że jesteś znowu z nami, ale będzie mi brakować twoich niebieskich oczu, były takie piękne.
- Nie piękniejsze niż twoje... - szepnęłam zanim ugryzłam się w język. - Minął prawie miesiąc, nadal się nie przyzwyczaiłeś? - spytałam jakby to co powiedziałam wcześniej nie wyszło z moich ust.
- Nie, chyba nie będę potrafił. - odpowiedział wstając. - Reszta zaraz się tu zjawi, macie 5 minut na rozmowę. - poklepał bruneta po ramieniu. - Wstawaj stary, nasz wampirek już nie śpi i jeszcze długo nie będzie. - potrząsnął nim delikatnie, a ten leniwie podniósł głowę.
Dan wyszedł zostawiając nas samych. Liam ścisnął mocniej moją dłoń zwiewając.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - zapytał powoli się przebudzając.
- Hej, dobrze, bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się widząc jak się przeciąga.
- Wybacz skarbie za mój stan, ale nie spałem odkąd tu jesteś. - uśmiechnął się delikatnie.
Faktycznie, nie wyglądał najlepiej. Przekrwione oczy, wory pod nimi, blady odcień skóry, kilku dniowy zarost, popękane wargi... i to moja wina. Przeze mnie tak wygląda. Nie odchodził ode mnie nawet o krok. Kurcze, a dziś wigilia...
- Liam, musisz się przespać, bo będzie z tobą źle... - pogłaskałam kciukiem jego szorstki policzek.
- Teraz mogę się trochę ogarnąć wiedząc, że jesteś znowu wśród żywych. - parsknęliśmy głośnym śmiechem.
- Określenie "żywych" chyba marnie tu pasuje. - powiedziałam gdy już się uspokoiliśmy.
- Masz rację. - cmoknął mnie w czoło.
- Wiesz, że cię kocham, ale idź się odśwież, dobrze? - uśmiech nie schodził ani z mojej ani z jego twarzy.
- Dobrze, zobaczymy się za kilka godzin. - pocałował wierzch mojej dłoni, następnie wychodząc.
***
Spojrzałam w lustro, aby dokładnie się sobie przyjrzeć. Ubrałam granatową sukienkę, która u dołu była rozkloszowana, a stopy wsunęłam w czarne szpilki, włosy związałam w kłosa. Makijaż zrobiłam delikatny, ponieważ podkręciłam rzęsy, choć dodałam do tego czerwoną szminke. Wyjęłam z pudełka znajdującego się na szafie prezenty dla moich przyjaciół. Mieliśmy się spotkać u Liam'a, gdyż chciał zostać gospodarzem przed swoim wyjazdem, choć Zayn i Olivia również jadą do rodziny na święta, ale pomogli mu wszystko przygotować. Wzięłam podarki i wyszłam. Skierowałam się do pokoju mojego chłopaka. Będąc niedaleko celu spostrzegłam Fabian'a.
- O! Fabian! - krzyknęłam zbliżając się do niego.
- Hej, Jen. - przytulił mnie z uśmiechem na ustach.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytałam patrząc na walizki stojące za nim.
- Jadę do rodziców, w końcu są święta. - wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież nic nie pamiętają...
- Victorius wszystko załatwił, zresztą jak co roku dla ludzi bez skazy. - uśmiechnął się promiennie.
- Wesołych Świąt Fabian. - uściskałam go na pożegnanie.
- Wesołych Świąt Jennifer. - cmoknął mnie w czoło.
Wziął swoje bagaże i udał się do wyjścia. Spojrzałam ostatni raz na chłopaka, następnie skierowałam się do pokoju Liam'a. Weszłam do niego bezpukania, ponieważ słyszałam iż większość już jest. Moim oczom ukazała się piękna iluzja. Znajdowałam się w dużym salonie z kominkiem, przy którym stała prześliczna choinka, ogromnym okrągłym stołem z sporą ilością jedzenia, a wszystko udekorowane było świątecznymi ozdobami. Było tu tak przytulnie.
***
- Czas na prezenty! - pisnęłyśmy z Liv jednocześnie.
Wszyscy po kolei zaczęliśmy brać swoje prezenty z pod choinki, po czym zasiedzliśmy na całkiem dużej kanapie. Spojrzałam na najmniejsze pudełko: " Od Dan'a xx". Otworzyłam je ostrożnie, następnie wyjmując z niego przepiękny pierścionek z diamentem. Natychmiast założyłam go na palec, a kolor diamentu się zmienił. Z białego w zielony, co było naprawdę niesamowite! Zawsze chciałam mieć taki pierścionek! Uśmiechnęłam się do blondyna, który to odwzajemnił. Wstałam na równe nogi i przytuliłam się do niego szeptając mu do ucha "dziękuję". Nagle coś mnie zamroczyło. Słyszałam jakieś szepty, a urywki obrazów pojawiły się przed oczami. Odsunęłam się gwałtownie od Dan'a, wprawiając wszystkich w osłupienie. Teraz widziałam wszystko o wiele lepiej. Mężczyzna stał na dzwonnicy, ale nie wiem gdzie. Wokół panował mrok. Po chwili pojawił się inny mężczyzna, który zaatakował pierwszego. Zaczęli ze sobą walczyć, a z nieba wydostawały się pioruny. W pewnym momencie ujrzałam znajome mi twarze, jednak nie mogłam przypomnieć sobie kim są. Kiedy ten drugi ugodził czymś pierwszego przez uszy przeszedł mi przeraźliwy krzyk przepełniony bólem.
Znowu jakaś wizja, ale tym razem bezbolesna. Oczy zgromadzonych były skierowane w moją stronę. Oddychałam szybko, za szybko, a ich piekący wzrok nie pomagał. Dan złapał mnie za ramię i spojrzał gęboko w moje oczy.
~ Co widziałaś?
~ Jak ktoś ze sobą walczy, chyba nawet wiem kto... Dan, to nie wróży nic dobrego...
- Co wy kombinujecie? - zapytał John, kiedy siedziałam u niego w gabinecie.
- To, nie twoja sprawa - odpowiedziałam i rozłożyłam się na fotelu.
- Dopóki jesteście na terenie szkoły, to jest jak najbardziej moja sprawa - warknął, a ja spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
- W takim razie mogę się wynieść - wstałam i nie zważając na jego krzyki wyszłam z gabinetu. Podążyłam na stołówkę, była pora lunchu. Wzięłam sobie sałatkę z grillowanym kurczakiem oraz kawę. Podeszłam do naszego stolika, po czym zajęłam miejsce obok mojego chłopaka.
- Co chciał? - zapytał mnie całując w czoło.
- Twierdzi, że coś kombinujemy, a on się dowie o co chodzi - wzruszyłam ramionami, zabierając się za jedzenie.
- Czyli przestajemy w poszukiwaniach? - Liv spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Nie - pokręciłam głową - jak na razie nawet nie wiem gdzie szukać. Muszę przeczytać księgę Upadłych.
- Szukałem czegoś na jej temat, wiesz, na temat tych, którzy ją czytali i muszę przyznać, że wszystkie księgi podają to samo - powiedział Niall.
- To znaczy?
- Każdego kto czyta księgę Upadłych, jej moc zmienia.
- Bujda - mruknęłam - no bo co to ma znaczyć? Że nagle stanę się zła i będę zabijała z zimną krwią?
- Możesz zawsze być jeszcze większą suką - uśmiechnął się Niall, na co oblałam go sokiem.
- Też cię kocham, Rose - cmoknął, na co wywróciłam oczami.
- Wal się, Horan - warknęłam zirytowana.
Moja frustracja sięgała zenitu, a język jakim księga została napisana sprawiał mi nie bywałe trudności. To niebywałe. To wszystko było tak trudne, takie niewyobrażalne. Czułam jakbym była w innym świecie, pełnym ciemności i zła. Tak jakbym nie należała już do tego, w którym żyję.
Stoję pośród ludzi, którym znałam jedynie z opowiadań i legend. Wszyscy wpatrują się we mnie wyczekująco. Nie wiem co mam robić. Nie wiem, dlaczego oni tu są, czego chcą.
- Czas naznaczenia nadszedł, Rosalie - mówi Greta Gonzales, przywódczyni radu sprzed trzech tysięcy lat.
- Co mam robić? - spoglądam w pełne życia oczy taty. To tak jakby był obok mnie.
- W krótkim czasie straciłaś i zabiłaś Archanioła i Upadłego. Jesteś potomkinią Stefana Apollo, który mimo swego przeznaczenia czynił dobro - powiedział tata, na co wytrzeszczyłam oczy.
- To prawda Rose, Stefan od początku walczył po naszej stronie, mimo tego co się wydarzyło - Greta uśmiechnęła się do mnie.
- Co z nim?
- Jest z nami - spojrzałam w tym samym kierunku co ona. Zobaczyłam wysokiego bruneta o pięknych jasnoniebieskich oczach, kształtnych ustach, idealnie wyeksponowanych kościach policzkowych i niesamowicie piękniej żuchwie. Widać było, że tego ciało jest wysportowane, biała koszulka podkreślała mięśnie ramion oraz tors. Widać było z jaką łatwością ciemne spodnie zwisają mu na biodrach. Chodząca perfekcja.
- Rose - kiwnął głową.
- Stefan - powtórzyłam jego gest.
- Już czas księżniczko - uśmiechnął się półgębkiem.
- Co to znaczy? Dla mnie? Dla nas?
- Nas?
- Jesteś jakby częścią mnie, nie uważasz? Jesteś zawsze tam gdzie ja.
- Jestem twoim stróżem Rose, a zarazem cząstką ciebie.
- Myślałam, że cię nie ma - marszczę brwi zdezorientowana.
- Ja jestem, teraz - podchodzi do mnie kładąc dłoń na mym policzku - jestem w twojej głowie, mała.
- Kiedy dokonam wyboru znikniesz? - pytam spoglądając w jasnoniebieskie tęczówki.
- Nie, maleńka wciąż tu będę, zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała.
- Tylko w mojej głowie? NIe będę mogła cię widzieć?
- Powrócę w dzień kiedy będzie czas aby wszystko zakończyć, wiedz, że skoro ja jestem z tobą, a ty jesteś nasza. Oznacza to, że drugi z nas musi być u Upadłych, Rose.
- Jak mam się naznaczyć?
- Posiadasz niewyobrażalnie wielką moc, taką która może być równa z siłą prastarych.
- Dlaczego?
- Pochodzisz z rodziny, której korzenie sięgają czasów początków i matka, i ojciec pochodzą od ludzi z tego okresu. To twoja siła. Po prostu zdecyduj po czyjej stronie chcesz stać.
- Nie chcę wybierać, chcę aby nie było już podziału.
- Nie rób tego, Rosalio - odwracam się i słyszę Gretę, która patrzy na mnie błagalnie, a zarazem wyniośle.
- Czego?
- Jeżeli wprowadzisz równość, nie będziemy mogli już nic zrobić.
- Wszyscy jesteśmy równi, Greto. Mówisz to zrozumieć, czas aby świat był równy. Tak jak za czasów Wilhelma. - otworzyła szeroko oczy.
- Nie - szepnęła i odsunęła się na sam koniec, jakby ma bliskość robiła jej krzywdę.
- Dalej maleńka - Stefan uśmiecha się do mnie zachęcająco.
- Nie lubię kiedy to robisz - mruczę po czym zamykam oczy. Czuję jak wypełnia mnie magia, przepełniona przeznaczeniem. Chcę aby tak było zawsze, aby nie było ani mroku, ani zła. Czas na nową erę. Erę pokoju.
Otworzyłam gwałtownie oczy, po czym rozglądnęłam się dookoła. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani co się dzieje. Wewnątrz czułam ciepło które wypełniało mnie całą. Wstałam z łóżka, po czym weszłam do łazienki. Musiałam odetchnąć i przemyć twarz zimną wodą. Podeszłam do umywalki odkręcając kurek. Napełniłam dłonie wodą, po czym przyłożyłam ją do policzków pozwalając aby swobodnie spływała po mojej twarzy. Wzięłam do ręki ręcznik i przyłożyłam go do skóry. Podniosłam głowę do góry. Przetarłam twarz, wzdychając. Spojrzałam w lustro i przeżyłam szok.
Moje oczy, które już jakiś czas temu zmieniły kolor, teraz są błyszczące, jakby magiczne. Skóra ma ciemniejszy odcień, a włosy stały się miękkie i jedwabiście gładkie. Moje policzki jakby pełniejsze, a ramiona wyraźniejsze. Wyglądałam agresywniej, a zarazem pięknie i nieskazitelnie.
~Powitaj nową siebie, maleńka - szepnął Stefan w mojej głowie.
- Witaj Rose - szepnęłam uśmiechając się.
- Hej... - wykrztusiłam słabym głosem.
- Hej, wesołych świąt. - ujął dłoń przypiętą do kroplówki.
- To już święta? - spytałam szeptem, aby nie obudzić Liam'a.
- Dziś wigilia. - uśmiechnął się. - Napędziłaś nam niezłego stracha, martwiłe... znaczy martwiliśmy się.
- Nie było o co, zwykła przemiana... - parsknęłam śmiechem.
- Jesteś blada, ale ciepła, oddychasz, masz czerwone tęczówki... dziwny z ciebie wampir.
- Może dlatego, że jestem nim w połowie? - uniosłam brew.
- Cieszę się, że jesteś znowu z nami, ale będzie mi brakować twoich niebieskich oczu, były takie piękne.
- Nie piękniejsze niż twoje... - szepnęłam zanim ugryzłam się w język. - Minął prawie miesiąc, nadal się nie przyzwyczaiłeś? - spytałam jakby to co powiedziałam wcześniej nie wyszło z moich ust.
- Nie, chyba nie będę potrafił. - odpowiedział wstając. - Reszta zaraz się tu zjawi, macie 5 minut na rozmowę. - poklepał bruneta po ramieniu. - Wstawaj stary, nasz wampirek już nie śpi i jeszcze długo nie będzie. - potrząsnął nim delikatnie, a ten leniwie podniósł głowę.
Dan wyszedł zostawiając nas samych. Liam ścisnął mocniej moją dłoń zwiewając.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - zapytał powoli się przebudzając.
- Hej, dobrze, bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się widząc jak się przeciąga.
- Wybacz skarbie za mój stan, ale nie spałem odkąd tu jesteś. - uśmiechnął się delikatnie.
Faktycznie, nie wyglądał najlepiej. Przekrwione oczy, wory pod nimi, blady odcień skóry, kilku dniowy zarost, popękane wargi... i to moja wina. Przeze mnie tak wygląda. Nie odchodził ode mnie nawet o krok. Kurcze, a dziś wigilia...
- Liam, musisz się przespać, bo będzie z tobą źle... - pogłaskałam kciukiem jego szorstki policzek.
- Teraz mogę się trochę ogarnąć wiedząc, że jesteś znowu wśród żywych. - parsknęliśmy głośnym śmiechem.
- Określenie "żywych" chyba marnie tu pasuje. - powiedziałam gdy już się uspokoiliśmy.
- Masz rację. - cmoknął mnie w czoło.
- Wiesz, że cię kocham, ale idź się odśwież, dobrze? - uśmiech nie schodził ani z mojej ani z jego twarzy.
- Dobrze, zobaczymy się za kilka godzin. - pocałował wierzch mojej dłoni, następnie wychodząc.
***
Spojrzałam w lustro, aby dokładnie się sobie przyjrzeć. Ubrałam granatową sukienkę, która u dołu była rozkloszowana, a stopy wsunęłam w czarne szpilki, włosy związałam w kłosa. Makijaż zrobiłam delikatny, ponieważ podkręciłam rzęsy, choć dodałam do tego czerwoną szminke. Wyjęłam z pudełka znajdującego się na szafie prezenty dla moich przyjaciół. Mieliśmy się spotkać u Liam'a, gdyż chciał zostać gospodarzem przed swoim wyjazdem, choć Zayn i Olivia również jadą do rodziny na święta, ale pomogli mu wszystko przygotować. Wzięłam podarki i wyszłam. Skierowałam się do pokoju mojego chłopaka. Będąc niedaleko celu spostrzegłam Fabian'a.
- O! Fabian! - krzyknęłam zbliżając się do niego.
- Hej, Jen. - przytulił mnie z uśmiechem na ustach.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytałam patrząc na walizki stojące za nim.
- Jadę do rodziców, w końcu są święta. - wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież nic nie pamiętają...
- Victorius wszystko załatwił, zresztą jak co roku dla ludzi bez skazy. - uśmiechnął się promiennie.
- Wesołych Świąt Fabian. - uściskałam go na pożegnanie.
- Wesołych Świąt Jennifer. - cmoknął mnie w czoło.
Wziął swoje bagaże i udał się do wyjścia. Spojrzałam ostatni raz na chłopaka, następnie skierowałam się do pokoju Liam'a. Weszłam do niego bezpukania, ponieważ słyszałam iż większość już jest. Moim oczom ukazała się piękna iluzja. Znajdowałam się w dużym salonie z kominkiem, przy którym stała prześliczna choinka, ogromnym okrągłym stołem z sporą ilością jedzenia, a wszystko udekorowane było świątecznymi ozdobami. Było tu tak przytulnie.
***
- Czas na prezenty! - pisnęłyśmy z Liv jednocześnie.
Wszyscy po kolei zaczęliśmy brać swoje prezenty z pod choinki, po czym zasiedzliśmy na całkiem dużej kanapie. Spojrzałam na najmniejsze pudełko: " Od Dan'a xx". Otworzyłam je ostrożnie, następnie wyjmując z niego przepiękny pierścionek z diamentem. Natychmiast założyłam go na palec, a kolor diamentu się zmienił. Z białego w zielony, co było naprawdę niesamowite! Zawsze chciałam mieć taki pierścionek! Uśmiechnęłam się do blondyna, który to odwzajemnił. Wstałam na równe nogi i przytuliłam się do niego szeptając mu do ucha "dziękuję". Nagle coś mnie zamroczyło. Słyszałam jakieś szepty, a urywki obrazów pojawiły się przed oczami. Odsunęłam się gwałtownie od Dan'a, wprawiając wszystkich w osłupienie. Teraz widziałam wszystko o wiele lepiej. Mężczyzna stał na dzwonnicy, ale nie wiem gdzie. Wokół panował mrok. Po chwili pojawił się inny mężczyzna, który zaatakował pierwszego. Zaczęli ze sobą walczyć, a z nieba wydostawały się pioruny. W pewnym momencie ujrzałam znajome mi twarze, jednak nie mogłam przypomnieć sobie kim są. Kiedy ten drugi ugodził czymś pierwszego przez uszy przeszedł mi przeraźliwy krzyk przepełniony bólem.
Znowu jakaś wizja, ale tym razem bezbolesna. Oczy zgromadzonych były skierowane w moją stronę. Oddychałam szybko, za szybko, a ich piekący wzrok nie pomagał. Dan złapał mnie za ramię i spojrzał gęboko w moje oczy.
~ Co widziałaś?
~ Jak ktoś ze sobą walczy, chyba nawet wiem kto... Dan, to nie wróży nic dobrego...
~Rose~
- Co wy kombinujecie? - zapytał John, kiedy siedziałam u niego w gabinecie.
- To, nie twoja sprawa - odpowiedziałam i rozłożyłam się na fotelu.
- Dopóki jesteście na terenie szkoły, to jest jak najbardziej moja sprawa - warknął, a ja spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
- W takim razie mogę się wynieść - wstałam i nie zważając na jego krzyki wyszłam z gabinetu. Podążyłam na stołówkę, była pora lunchu. Wzięłam sobie sałatkę z grillowanym kurczakiem oraz kawę. Podeszłam do naszego stolika, po czym zajęłam miejsce obok mojego chłopaka.
- Co chciał? - zapytał mnie całując w czoło.
- Twierdzi, że coś kombinujemy, a on się dowie o co chodzi - wzruszyłam ramionami, zabierając się za jedzenie.
- Czyli przestajemy w poszukiwaniach? - Liv spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Nie - pokręciłam głową - jak na razie nawet nie wiem gdzie szukać. Muszę przeczytać księgę Upadłych.
- Szukałem czegoś na jej temat, wiesz, na temat tych, którzy ją czytali i muszę przyznać, że wszystkie księgi podają to samo - powiedział Niall.
- To znaczy?
- Każdego kto czyta księgę Upadłych, jej moc zmienia.
- Bujda - mruknęłam - no bo co to ma znaczyć? Że nagle stanę się zła i będę zabijała z zimną krwią?
- Możesz zawsze być jeszcze większą suką - uśmiechnął się Niall, na co oblałam go sokiem.
- Też cię kocham, Rose - cmoknął, na co wywróciłam oczami.
- Wal się, Horan - warknęłam zirytowana.
~*~
Moja frustracja sięgała zenitu, a język jakim księga została napisana sprawiał mi nie bywałe trudności. To niebywałe. To wszystko było tak trudne, takie niewyobrażalne. Czułam jakbym była w innym świecie, pełnym ciemności i zła. Tak jakbym nie należała już do tego, w którym żyję.
Stoję pośród ludzi, którym znałam jedynie z opowiadań i legend. Wszyscy wpatrują się we mnie wyczekująco. Nie wiem co mam robić. Nie wiem, dlaczego oni tu są, czego chcą.
- Czas naznaczenia nadszedł, Rosalie - mówi Greta Gonzales, przywódczyni radu sprzed trzech tysięcy lat.
- Co mam robić? - spoglądam w pełne życia oczy taty. To tak jakby był obok mnie.
- W krótkim czasie straciłaś i zabiłaś Archanioła i Upadłego. Jesteś potomkinią Stefana Apollo, który mimo swego przeznaczenia czynił dobro - powiedział tata, na co wytrzeszczyłam oczy.
- To prawda Rose, Stefan od początku walczył po naszej stronie, mimo tego co się wydarzyło - Greta uśmiechnęła się do mnie.
- Co z nim?
- Jest z nami - spojrzałam w tym samym kierunku co ona. Zobaczyłam wysokiego bruneta o pięknych jasnoniebieskich oczach, kształtnych ustach, idealnie wyeksponowanych kościach policzkowych i niesamowicie piękniej żuchwie. Widać było, że tego ciało jest wysportowane, biała koszulka podkreślała mięśnie ramion oraz tors. Widać było z jaką łatwością ciemne spodnie zwisają mu na biodrach. Chodząca perfekcja.
- Rose - kiwnął głową.
- Stefan - powtórzyłam jego gest.
- Już czas księżniczko - uśmiechnął się półgębkiem.
- Co to znaczy? Dla mnie? Dla nas?
- Nas?
- Jesteś jakby częścią mnie, nie uważasz? Jesteś zawsze tam gdzie ja.
- Jestem twoim stróżem Rose, a zarazem cząstką ciebie.
- Myślałam, że cię nie ma - marszczę brwi zdezorientowana.
- Ja jestem, teraz - podchodzi do mnie kładąc dłoń na mym policzku - jestem w twojej głowie, mała.
- Kiedy dokonam wyboru znikniesz? - pytam spoglądając w jasnoniebieskie tęczówki.
- Nie, maleńka wciąż tu będę, zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała.
- Tylko w mojej głowie? NIe będę mogła cię widzieć?
- Powrócę w dzień kiedy będzie czas aby wszystko zakończyć, wiedz, że skoro ja jestem z tobą, a ty jesteś nasza. Oznacza to, że drugi z nas musi być u Upadłych, Rose.
- Jak mam się naznaczyć?
- Posiadasz niewyobrażalnie wielką moc, taką która może być równa z siłą prastarych.
- Dlaczego?
- Pochodzisz z rodziny, której korzenie sięgają czasów początków i matka, i ojciec pochodzą od ludzi z tego okresu. To twoja siła. Po prostu zdecyduj po czyjej stronie chcesz stać.
- Nie chcę wybierać, chcę aby nie było już podziału.
- Nie rób tego, Rosalio - odwracam się i słyszę Gretę, która patrzy na mnie błagalnie, a zarazem wyniośle.
- Czego?
- Jeżeli wprowadzisz równość, nie będziemy mogli już nic zrobić.
- Wszyscy jesteśmy równi, Greto. Mówisz to zrozumieć, czas aby świat był równy. Tak jak za czasów Wilhelma. - otworzyła szeroko oczy.
- Nie - szepnęła i odsunęła się na sam koniec, jakby ma bliskość robiła jej krzywdę.
- Dalej maleńka - Stefan uśmiecha się do mnie zachęcająco.
- Nie lubię kiedy to robisz - mruczę po czym zamykam oczy. Czuję jak wypełnia mnie magia, przepełniona przeznaczeniem. Chcę aby tak było zawsze, aby nie było ani mroku, ani zła. Czas na nową erę. Erę pokoju.
~*~
Moje oczy, które już jakiś czas temu zmieniły kolor, teraz są błyszczące, jakby magiczne. Skóra ma ciemniejszy odcień, a włosy stały się miękkie i jedwabiście gładkie. Moje policzki jakby pełniejsze, a ramiona wyraźniejsze. Wyglądałam agresywniej, a zarazem pięknie i nieskazitelnie.
~Powitaj nową siebie, maleńka - szepnął Stefan w mojej głowie.
- Witaj Rose - szepnęłam uśmiechając się.
----------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie to opóźnienie, które jest przede wszystkim moją winą. Nie miałam czasu, ani weny aby cokolwiek napisać.
Mam nadzieję, a właściwie to mamy, że wam się spodoba ten rozdział. Do następnego.
Skruszona Little Lies i Avelen Xx
Super rozdział <3. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba i z każdym kolejnym nie mogę się doczekać finału, a szczególnie tego co wybierze Rose. Do następnego. Pozdr;-)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie zostało nominowane do konkursu Blog Miesiąca organizowanego od października 2013 roku przez Spis1D. Po więcej szczegółów zapraszamy na: http://spis1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGratulujemy i pozdrawiamy.
To opowiadanie jest zdecydowanie mega świetne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jen i Liama <3
Jestem ciekawa jakiego wyboru dokona Rose.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie.