Avelen Xx powiedziała, że jej się podoba, moja kuzynka też, więc postanowiłam dodać go i tutaj:
sobota, 14 lutego 2015
Zwiastun nr 2
Tak, więc dzisiaj mi się nudziło i postanowiłam spróbować swoich sił w zwiastunach :P
Avelen Xx powiedziała, że jej się podoba, moja kuzynka też, więc postanowiłam dodać go i tutaj:
Avelen Xx powiedziała, że jej się podoba, moja kuzynka też, więc postanowiłam dodać go i tutaj:
środa, 4 lutego 2015
Rozdział 21
~Rose~
- Jak myślicie, długo to wszystko jeszcze potrwa? Te poszukiwania? - zapytał Niall, na co wzruszyłam jedynie ramionami.
- Nie zadawaj głupich pytań, Niall - mruknęła Olivia, po czym podeszła do kolejnej półki.
- Mnie tam zaraz szlag trafi - powiedziałam pod nosem.
- Nie tylko ciebie, Rose - Jen i jej świetny słuch, fantastycznie. Przyglądałam się kolejnej już półce, a w uszach wciąż dzwoniły mi słowa napisane w dzienniku - "Wejście jest oczywiste, a zarazem trudne, należy pamiętać o możliwości zmiany". Chwyciłam jedną z książek, która jak się mi wydawało różniła się od pozostałych. Wyciągnęłam, ją a wielka półka zaczęła się rozsuwać. Wszyscy stanęliśmy przed przejściem. Intuicja mnie nie zawiodła.
- Wchodzimy? - zapytał Dan.
- Nie mamy wyjścia, jeśli odnajdziemy księgę Upadłych, będziemy w połowie drogi do księgi Archaniołów - ruszyłam w głąb korytarza, który ukazywał swoją mroczną naturę. Ściany pokryte były licznymi znakami, które odczytywałam.
- Co to za język? - zapytał Zayn. Przejechałam dłonią po jednym z nich, a w mojej dłoni wytworzył się ogień.
- To język Archaniołów - odpowiadam - prastary. Każdy z nich oznacza inne słowo.
- Skąd to wiesz?
- Ja... nauczyłam się go. - podeszłam do kolejnego znaku.
- Ten oznacza pokój - wskazałam na pierwszy z symboli - ten to siła.
- A ten? - spojrzałam nas Nialla, który wskazywał symbol niebezpieczeństwa.
- To nie bezpieczeństwo, zło i ciemność - symbol Upadłych - podeszłam do niego. Wytworzyłam ogień, dzięki czemu mogłam dostrzec znacznie więcej.
- Aby przejście się otworzyło musimy wskazać drogę prosto do najjaśniejszego z serc. Przez najczarniejsze do najjaśniejszego - powiedziałam - to właśnie oznaczają te symbole.
- Spójrzcie - podeszłam do Liv, która stała we wnętrzu koła opisanego wytrwałość.
- To nie chodzi o uczynki - zaczęłam podchodząc do następnego - tu chodzi o nasze największe zalety, te które sprawiają, że jesteśmy lepsi. Zayn podejdź tutaj - pokazałam mu gdzie stanąć a on wykonał moją prośbę. To samo zrobiłam z resztą. Tak, więc Liv stała na męstwie, Jennifer na lojalności, Niall na sprycie, Zayn na honorze, Dan na braterstwie, a ja na rozwadze.
Przyłożyłam dłoń do ściany, w całym korytarzu zaczęła rozbłyskiwać smuga światła, która prowadziła w głąb niego. Spojrzałam na swoich towarzyszy i uśmiechnęłam się lekko.
- Chodźmy - ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam dokąd on prowadzi, ale nie bez powodu był ukryty. Rozglądałam się uważnie dookoła, nie wiedząc czego się spodziewać.
~To już tak blisko, jestem z ciebie dumny, Rose - odwróciłam się gwałtownie. Wszyscy spojrzeli na mnie z szokowanymi minami. Nie wiedzieli co się dzieje. Sama nie wiedziałam.
~ No chyba się mnie nie boisz, co kochana?
- Stefan - szepnęłam.
~Bingo, kotku. A teraz do rzeczy. Wiesz, że to od początku chodziło o ciebie? Nie bez powodu wybrałem właśnie potomka Bowna. Jego rób jest silny i niebezpieczny.
~Dlaczego, teraz? Dlaczego, dopiero teraz o tym wszystkim mówisz, kiedy jestem tak blisko?
~Bo to właśnie teraz musisz wykazać się siłą, musisz zrozumieć, że to cię może zabić.
~Co?
~Nie co, a kto, kochanie. Andrew Wolverwood, coś ci mówi?
~Ojciec Jen?
~Jest strażnikiem skarbu - już go jakby nie słyszałam. Spojrzałam na przyjaciół.
- Rose, twoje oczy - szepnęła Liv, zmarszczyłam brwi i zamrugałam kilkakrotnie. Czułam, że to nic nie dało.
- Tak już chyba zostanie - powiedział Niall, po czym do mnie podszedł. Złapał mój podbródek, dokładnie oglądając moje tęczówki.
- O co chodzi? - zapytałam zdziwiona jego gestem.
- W tym naturalnych szaleją ci jakby języki ognia - wyjaśnił. Zamknęłam oczy i odsunęłam się kawałek.
- Chodźmy dalej, nie mamy czasu. - ruszyłam przed siebie. Oglądałam wszystko z najmniejszą dokładnością. Doszliśmy do jego końca. Przed nami był portal. Niezwykły portal. Niall podszedł do niego bliżej przyglądając się zaciekawiony.
- To działa jak lilia wodna - odezwał się.
- Wiedziałam, że to byłoby za łatwe. - mruknęłam.
- Lilia wodna? - spojrzałam na Dana.
- Lilie wodne służą za przedmioty do teleportacji, niezwykle skutecznej. Kiedyś się je przede wszystkim stosowało. Teraz od tego odeszli.
- Dlaczego?
- Bo lilie rozczepiają. Co prawda nie zawsze, ale najczęściej. Po prostu trzeba wiedzieć jak przez nie przechodzić. - wyjaśnił Niall. Nie zważałam na nich i szybko przekroczyłam portal.
Znalazłam się w głębi puszczy. W okół mnie rozchodził się piękny las. Przede mną znajdowała się jaskinia. Gotowa do walki, ruszyłam w jej kierunku. Obserwowałam wszystko dookoła doszukując się pułapek. Nie nieuniknione, że one tu są.
- Kim jesteś? - rozbrzmiał głos. Spojrzałam w kierunku jego źródła. Przede mną stał Andrew Wolverwood, we własnej osobie.
- Rosalia Brown - odpowiedziałam, zatrzymałam się mierząc się z mężczyzną wzrokiem.
- Widzę, że już przemiana się dokonuje - powiedział.
- Przemiana? - zapytałam, nie opuszczając wzroku.
- Tak, pamiętasz? Tylko osoba, która jest niby ich, a tak naprawdę nasza może ją otrzymać. - pokiwałam głową.
- Czyli, że będę jedną z nim?
- Po części, będziesz ich i nasza. Będziesz pół Archaniołem, pół Upadłym Demonem.
- Upadłym demonem? - zmarszczyłam brwi, pierwszy raz o czymś takim słyszałam.
- Upadłe demony to Upadli, którzy zawarli pakt z diabłem.
- Myślałam, że on nie istnieje, skoro...
- Skoro nie ma kogoś takiego jak Bóg? To nie do końca tak działa, to my Aniołowie i Archaniołowie dbamy o ludzi, to my jesteśmy tym w co tak nieustępliwie wierzą. Diabeł, to najpodlejszy ze wszystkich. Nikt go tak na prawdę nie zna i nie widzi. Tylko najważniejsi z Rady.
- Co to oznacza dla mnie?
- Czas na prawdę trudny. Kiedy ona nastąpi będziesz znała język Demonów. A zarazem Archaniołów. Nie mówię tutaj o czytaniu znaków, tylko o posługiwanie się nim.
- Co teraz? Jestem tu po wskazówki?
- Nie, mam to czego poszukujesz. W czasie naszej rozmowy zdążyłem prześledzić twoje życie i twoje serce. Powiem ci jedno, Rose. Nigdy nie gub miłości, to może cię zniszczyć. - uśmiechnęłam się lekko - chodź za mną.
Ruszyłam za mężczyzną, przede mną pojawiła się ta sama gablotka, ta o której tyle czytałam, ta która skrywa jedną z największych tajemnic.
- To wszystko teraz jest twoje, Rose - podeszłam do niej niepewnie i położyłam dłoń. Cała jej konstrukcja rozbłysnęła oślepiającym światłem, po czym w moich dłoniach znalazła się księga Upadłych.
- Rose? Mogę mieć jeszcze do ciebie prośbę? - odwróciłam się w kierunku mężczyzny i pokiwałam głową. - Powiedz Jen, że ją kochamy. Ja i Alffie , dobrze?
- Będzie szczęśliwa. - uśmiechnęłam się.
- Powinnaś już iść Rose, czas ucieka. - pomachałam mu i ruszyłam w kierunku wyjścia. Znalazłam się na zewnątrz, ale po portalu nie było śladu. Podeszłam do miejsca, z którego ruszyłam. Spojrzałam na to miejsce i zauważyłam jak łamie się w nim światło. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam go.
Spojrzałam na twarze przyjaciół, po czym moją twarz wykrzywił ból. Upadłam na ziemię. Podbiegli do mnie natychmiastowo. Zayn wziął mnie na ręce.
- Zayn, musisz zabrać księgę i schować - syknęłam z bólu.
- Dobrze, a teraz idziemy do pielęgniarki - pokiwałam głową, po czym widziałam już tylko ciemność.
***
Leniwie podniosłam powieki, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym rozpoznałam skrzydło szpitalne. Poczułam uścisk na dłoni. Spojrzałam na jego przyczynę. Zauważyłam czekoladowe tęczówki, które wyrażały miłość, a zarazem ulgę.- Co się stało? - zapytałam, mój głos był nieprzyjemnie zdeformowany.
- Rozszczepiłaś się, Rose. Przy barku i pachwinie. - przymknęłam oczy, kiwając głową, w geście zrozumienia. Uszyłam ciche rozmowy, przez co ponownie uchyliłam powieki.
- Rose, dzięki Bogu, obudziłaś się - spojrzałam na Liv, która uśmiechała się do mnie ciepło. Odwzajemniłam gest. Spojrzałam na każdego z przyjaciół. Wśród nich był Liam. Ile ja dni spałam?
- 4 - Dan jakby czytał mi w myślach. Cholerna bliźniacza więź.
- A co z księgą? - zapytałam.
- Ukryta nie martw się - uśmiech ozdobił twarz Liama.
- Jak ci poszło?
- Dostałem się - uśmiechnął się, na co pokiwałam głową.
- Gratuluję - oblizałam spierzchnięte wargi - Jen? Księgi strzegł twój ojciec, wiesz? Powiedział, że to znaczy, prosił, żebym powiedziała ci, że on i twoja mama cię bardzo kochają.
Spojrzałam na nią, a w jej oczach zbierały się łzy.
- Dziękuję Rose - podeszła do mnie i lekko uścisnęła.
- Nie płacz, głupia bo ja też zacznę - zaśmiałyśmy się. Czasem chwila z przyjaciółmi pozwala zapomnieć o problemach.
- Jennifer~
Minęły 2 dni od obudzenia się Rose. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała. Widziała moich rodziców, a oni powiedzieli, że mnie kochają! Dodatkowo Liam wrócił i się dostał! Czy ten tydzień mógłby być lepszy?
Siedziałam na lekcji obrony przed czarną magią. Ćwiczyliśmy dzisiaj w praktyce. Każdy walczył z kimś stosując czary obronne. Pani profesor O'Nelie wywołała nazwisko moje i Fabian'a. Stanęliśmy na przeciwko siebie. Spojrzałam w jego oczy, które były pełne adrenaliny, ponieważ jeszcze nigdy tego nie robił. Po chwili zaczęliśmy rzucać zaklęciami. Nasze uniki wyglądały jakbyśmy tańczyli. Ruchy były płynne, a zapał do dalszej walki ogromny. Przed oczami miałam mroczki jednak postanowiłam to zignorować, lecz do tego dołączyły duszności. Obraz się rozmazał, po czym powrócił będąc inny. Stałam po środku jakiegoś salonu. Nie miał okien, a schody prowadzące na górę wykute były w skale, całe pomieszczenie oświetlał piękny, srebrnobiały i ogromny żyrandol ozdabiony kryształami. Pokój wyglądał jakby znajdował się w gigantycznej jaskini. Z daleka można było słyszeć szum wody obijającej się o skały. Nagle z schodów zaczęła schodzić mama ciągnąca mnie za rękę, a za nami także tata trzymający dwie stare walizki.
- Mamusiu? - rodzicielka tylko skinęła głową. - Dlaczego jadę do cioci i wujka, a wy nie?
- Kochanie... bo my z tatą mamy ważne rzeczy do załatwienia, wiesz? - uśmiechnęła się słabo.
Tata podszedł do mnie i przykucnął. Włoźył kosmyk moich kręconych włosów za ucho, a to samo stało się z moimi. Podeszłam bliżej, aby im się przyjrzeć. Tata miał w oczach łzy, podobnie jak mama, która powoli szlochała. Serce mnie bolało patrząc na ich cierpienie. Przeżywali rozłąkę ze mną. Chciałam ich jakoś pocieszyć, przytulić, zrobić cokolwiek, aby byli szczęśliwi. Tata cmoknął małą mnie w czoło, co także poczułam.
- Kochamy Cię słoneczko. - uśmiechnął się gładząc mój policzek. - Przepraszam Jenie. - samotna łza wypłynęła z jego kryształowych oczu. Położył dłoń na mojej głowie.
Obraz ponownie się rozmazał. Widok sali treningowej powrócił. Momentalnie poczułam ból w klatce piersiowej oraz jak upadam.
- Cholera jasna! - syknęłam czując uporczywy ból głowy.
- Jen! Nic ci nie jest?! - krzyknął Fabian podbiegając do mnie.
Podniósłszy się na łokciach spojrzałam na niego.
- Nie, wszystko w porządku. - przymrużyłam delikatnie oczy próbując się podnieść.
Nadal czułam ból, ale na szczęście ustępował. Fabian pomógł mi dojść do ławki i usiąść.
***
Krajobraz był już całkowicie pogrążony w mroku, światło księżyca dostawało się pokoju przez niezasłonięte okno. Po raz kolejny przewróciłam się na drugi bok zaciskając mocniej powieki. W końcu wstałam z łóżka. Narzuciłam na ramiona szarą bluzę należącą Liam'a. Wsunęłam stopy w białe trampki otwierając powoli drzwi. Wyszłam na korytarz, następnie zamykając za sobą drewnianą powłokę. Przybrałam niewidzialną postać, aby nikt mnie nie zauważył. Skierowawszy się do ogrodu podążyłam dróżką prowadzącą do źródełka. Zadarłam głowę patrząc na gwiazdy. Tej nocy było ich wyjątkowo wiele, świeciły jaśniej niż zwykle. Nie raz zastanawiałam się czy te wszystkie gwiazdy to duszę tych, których już nie ma. Patrzą na swoich bliskich towarzysząc im każdej nocy. W pewnym momencie dwie iskierki, położone blisko siebie zamrugały. Uśmiechnęłam się mówiąc nieme "ja was też".
Dotarłszy na miejsce spostrzegłam zakapturzoną postać siedzącą niedaleko oczka wodnego. Podeszłam nieco bliżej. Dostrzegłam blond kosmyki ustawione ku górze wychodzące z ciemnego kaptura. Powróciłam do widzialnego wyglądu wiedząc kim jest osobnik siedzący niedaleko mnie.
- Nie tylko ja nie mogę zasnąć? - spytałam podchodząc trochę bliżej.
- Najwyraźniej. - mruknął nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Usiadłam obok niego. Zdjęłam jego kaptur unosząc delikatnie kąciki ust. Oparłam głowę o ramię blondyna. Siedzieliśmy w ciszy patrząc w nieruchomą taflę wody, od której odbijał się blask księżyca. Dan przyłożył usta do czubka mojej głowy spokojnie dysząc.
- Dlaczego wszystko musi być tak cholernie trudne? - szepnął, jednakże usłyszałam każde słowo.
- Nie raz zadaję sobie to samo pytanie. - spojrzałam na niego kątem oka.
- Jen... ja już nie daję rady... to wszystko spadło na mnie tak nagle. - mruczy w moje włosy, wyczułam w jego głosie lęk powiązany ze smutkiem.
- Wiem Dan, ja też. - spuszczam delikatnie głowę. - Boję się, boję się jak nigdy wcześniej. - mój ton staje się cichszy. Palce Dan'a splatają się z moimi, a nasz wzrok się krzyżuje. - Boję się, że kiedy dojdzie do tego dnia stracę wszystko, stracę kogoś z was... - głos mi się łamał z każdą chwilą.
Dan objął mnie ramionami, wtuliłam się w jego klatkę piersiową zaciągając się jego zapachem. Wszystko działo się tak szybko. Z każdym kolejnym dniem czułam coraz większy niepokój. Z każdą kolejną chwilą czułam, że zbliża się ten dzień, dzień ostateczny.
***
Kolejna nieprzespana noc. Mam tak już od tygodnia, podobnie jak Dan. Siedzimy wtedy razem, w absolutnej ciszy, od czasu do czasu przerywanej krótką wymianą zdań lub wyznaniami. Czułam się przy nim bezpieczna . Mimo bezsennych nocy nie odczuwam jakiegoś zmęczenia. Można powiedzieć, że nabrałam przez to więcej energii niż podczas snu, ale czy to w ogóle możliwe?
- Jenie? - głos mojego chłopaka wyrywa mnie z zamyśleń.
- Słucham. - mruczę cicho zmieniając pozycję tak aby moja głowa leżała na jego kolanach.
- Mam coś dla ciebie. - unosił kąciki ust wyciągając podłużne białe pudełko z kieszeni bluzy. Podaje mi je, a ja od razu otwieram. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Mimo woli moje usta wykrzywiły się w literę "o" widząc podarek od Liam'a. Był to piękny srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie kłów wypełnionych czerwonymi diamencikami ze skrzydłami również wypełnionymi cyrkoniami, lecz białymi. Moje oczy się zaszkliły, a oddech ugrzązł w gardle.
- Jest przepiękny. - wyszeptałam w końcu.
- Taki prezent na święta. - uśmiecha się, a ja wyjmuje naszyjnik.
- Ale święta dopiero za kilka dni. - obracam zawieszkę, a po drugiej stronie widnieje napis "mojemu anielskiemu wampirkowi xx".
- Niestety nie będzie mnie wtedy w akademii, jadę do rodziców. - podrapał się po karku. - Założyć ci go?
Skinęłam głową twierdząco. Odwróciłam się odgarniając włosy na lewy bok. Chłopak ubrał mi naszyjnik, po czym go zapiął. Dotknęłam zawieszki spoczywającej nad moim dekoltem. Poczułam na szyi wargi Liam'a, odchyliłam głowę w lewo dając mu więcej przestrzeni. Zaczął kierować swoje pocałunki coraz niżej aż do ramienia, które odsłonił delikatnie je cmokając. Przeniósł swoje usta na moje łącząc je w namiętny pocałunek.
~ Nigdy go nie zdejmę, obiecuję.
~ Wiem mój anielski wampirku...
Kochałam jego czekoladowe oczy, jego uroczy uśmiech, jego romantyzm, którym nie raz mnie zaskakiwał. Po prostu kochałam go całego.
***
Spędzałyśmy wieczór w wesołej atmosferze. Śmiałyśmy się nie raz do rozpuku aż tak głośno, że Claryssa z pokoju obok na nas się wydzierała, bo nie dajemy jej w spokoju czytać książki.
- To jeszcze nie koniec moje drogie! - powiedziała Liv. - Później Trevor odwiózł mnie do domu po tej koszmarnej randce, kiedy staliśmy przed drzwiami on chciał mnie pocałować na do widzenia, ale mój brat wyszedł w tym momencie i zapytał "Nie za późno trochę? Jak chcieliście się bzykać w aucie to mogliście chociaż szybciej wyjść z tej kręgielni. "
- Zazdroszczę ci brata, Fabian jakby zobaczył, że trzymam się za ręce z jakimś chłopakiem... o matko, już bym mu współczuła! - zaśmiałam się, a moje towarzyszki zrobiły to samo.
Wzięłam z jednej z miseczek żelka, kiedy chciałam go zjeść poczułam ostry ból głowy. Upuściłam przekąskę łapiąc się za głowę. Z moich trójek wysuwały się kły, co sprawiło mi ogromny ból. Zacisnęłam powieki próbując wstać z łóżka Rose. Dziewczyny mi pomogły.
- Jen! Matko! Co się dzieje?! - wrzasnęła Olivia.
Nie miałam siły, aby odpowiedzieć. Czułam jak z każdą chwilą coraz bardziej słabnę. Pot spływał kroplami po moim czole, oddech stawał się płytszy.
- Chyba przechodzi przemianę. - usłyszałam głos Rose jakby przez mgłę. - Zanieśmy ją do skrzydła szpitalnego. - otworzyła drzwi, następnie wychodząc ze mną na korytarz. - Przeteleportujmy się, będzie szybciej. - stwierdziła, lecz nie zdążyła tego wykonać, gdyż upadłam na podłogę.
Podniosłam dotąd zamknięte powieki. Obraz przed moimi oczami rozmazywał się. Nagle poczułam pieczenie w okolicach łopatek. Moja koszula uległa rozerwaniu pod wpływem rozkładających się skrzydeł. Spróbowałam się podnieść, lecz straciłam przytomność.
Nadal czułam ból, ale na szczęście ustępował. Fabian pomógł mi dojść do ławki i usiąść.
***
Krajobraz był już całkowicie pogrążony w mroku, światło księżyca dostawało się pokoju przez niezasłonięte okno. Po raz kolejny przewróciłam się na drugi bok zaciskając mocniej powieki. W końcu wstałam z łóżka. Narzuciłam na ramiona szarą bluzę należącą Liam'a. Wsunęłam stopy w białe trampki otwierając powoli drzwi. Wyszłam na korytarz, następnie zamykając za sobą drewnianą powłokę. Przybrałam niewidzialną postać, aby nikt mnie nie zauważył. Skierowawszy się do ogrodu podążyłam dróżką prowadzącą do źródełka. Zadarłam głowę patrząc na gwiazdy. Tej nocy było ich wyjątkowo wiele, świeciły jaśniej niż zwykle. Nie raz zastanawiałam się czy te wszystkie gwiazdy to duszę tych, których już nie ma. Patrzą na swoich bliskich towarzysząc im każdej nocy. W pewnym momencie dwie iskierki, położone blisko siebie zamrugały. Uśmiechnęłam się mówiąc nieme "ja was też".
Dotarłszy na miejsce spostrzegłam zakapturzoną postać siedzącą niedaleko oczka wodnego. Podeszłam nieco bliżej. Dostrzegłam blond kosmyki ustawione ku górze wychodzące z ciemnego kaptura. Powróciłam do widzialnego wyglądu wiedząc kim jest osobnik siedzący niedaleko mnie.
- Nie tylko ja nie mogę zasnąć? - spytałam podchodząc trochę bliżej.
- Najwyraźniej. - mruknął nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Usiadłam obok niego. Zdjęłam jego kaptur unosząc delikatnie kąciki ust. Oparłam głowę o ramię blondyna. Siedzieliśmy w ciszy patrząc w nieruchomą taflę wody, od której odbijał się blask księżyca. Dan przyłożył usta do czubka mojej głowy spokojnie dysząc.
- Dlaczego wszystko musi być tak cholernie trudne? - szepnął, jednakże usłyszałam każde słowo.
- Nie raz zadaję sobie to samo pytanie. - spojrzałam na niego kątem oka.
- Jen... ja już nie daję rady... to wszystko spadło na mnie tak nagle. - mruczy w moje włosy, wyczułam w jego głosie lęk powiązany ze smutkiem.
- Wiem Dan, ja też. - spuszczam delikatnie głowę. - Boję się, boję się jak nigdy wcześniej. - mój ton staje się cichszy. Palce Dan'a splatają się z moimi, a nasz wzrok się krzyżuje. - Boję się, że kiedy dojdzie do tego dnia stracę wszystko, stracę kogoś z was... - głos mi się łamał z każdą chwilą.
Dan objął mnie ramionami, wtuliłam się w jego klatkę piersiową zaciągając się jego zapachem. Wszystko działo się tak szybko. Z każdym kolejnym dniem czułam coraz większy niepokój. Z każdą kolejną chwilą czułam, że zbliża się ten dzień, dzień ostateczny.
***
Kolejna nieprzespana noc. Mam tak już od tygodnia, podobnie jak Dan. Siedzimy wtedy razem, w absolutnej ciszy, od czasu do czasu przerywanej krótką wymianą zdań lub wyznaniami. Czułam się przy nim bezpieczna . Mimo bezsennych nocy nie odczuwam jakiegoś zmęczenia. Można powiedzieć, że nabrałam przez to więcej energii niż podczas snu, ale czy to w ogóle możliwe?
- Jenie? - głos mojego chłopaka wyrywa mnie z zamyśleń.
- Słucham. - mruczę cicho zmieniając pozycję tak aby moja głowa leżała na jego kolanach.
- Mam coś dla ciebie. - unosił kąciki ust wyciągając podłużne białe pudełko z kieszeni bluzy. Podaje mi je, a ja od razu otwieram. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Mimo woli moje usta wykrzywiły się w literę "o" widząc podarek od Liam'a. Był to piękny srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie kłów wypełnionych czerwonymi diamencikami ze skrzydłami również wypełnionymi cyrkoniami, lecz białymi. Moje oczy się zaszkliły, a oddech ugrzązł w gardle.
- Jest przepiękny. - wyszeptałam w końcu.
- Taki prezent na święta. - uśmiecha się, a ja wyjmuje naszyjnik.
- Ale święta dopiero za kilka dni. - obracam zawieszkę, a po drugiej stronie widnieje napis "mojemu anielskiemu wampirkowi xx".
- Niestety nie będzie mnie wtedy w akademii, jadę do rodziców. - podrapał się po karku. - Założyć ci go?
Skinęłam głową twierdząco. Odwróciłam się odgarniając włosy na lewy bok. Chłopak ubrał mi naszyjnik, po czym go zapiął. Dotknęłam zawieszki spoczywającej nad moim dekoltem. Poczułam na szyi wargi Liam'a, odchyliłam głowę w lewo dając mu więcej przestrzeni. Zaczął kierować swoje pocałunki coraz niżej aż do ramienia, które odsłonił delikatnie je cmokając. Przeniósł swoje usta na moje łącząc je w namiętny pocałunek.
~ Nigdy go nie zdejmę, obiecuję.
~ Wiem mój anielski wampirku...
Kochałam jego czekoladowe oczy, jego uroczy uśmiech, jego romantyzm, którym nie raz mnie zaskakiwał. Po prostu kochałam go całego.
***
Spędzałyśmy wieczór w wesołej atmosferze. Śmiałyśmy się nie raz do rozpuku aż tak głośno, że Claryssa z pokoju obok na nas się wydzierała, bo nie dajemy jej w spokoju czytać książki.
- To jeszcze nie koniec moje drogie! - powiedziała Liv. - Później Trevor odwiózł mnie do domu po tej koszmarnej randce, kiedy staliśmy przed drzwiami on chciał mnie pocałować na do widzenia, ale mój brat wyszedł w tym momencie i zapytał "Nie za późno trochę? Jak chcieliście się bzykać w aucie to mogliście chociaż szybciej wyjść z tej kręgielni. "
- Zazdroszczę ci brata, Fabian jakby zobaczył, że trzymam się za ręce z jakimś chłopakiem... o matko, już bym mu współczuła! - zaśmiałam się, a moje towarzyszki zrobiły to samo.
Wzięłam z jednej z miseczek żelka, kiedy chciałam go zjeść poczułam ostry ból głowy. Upuściłam przekąskę łapiąc się za głowę. Z moich trójek wysuwały się kły, co sprawiło mi ogromny ból. Zacisnęłam powieki próbując wstać z łóżka Rose. Dziewczyny mi pomogły.
- Jen! Matko! Co się dzieje?! - wrzasnęła Olivia.
Nie miałam siły, aby odpowiedzieć. Czułam jak z każdą chwilą coraz bardziej słabnę. Pot spływał kroplami po moim czole, oddech stawał się płytszy.
- Chyba przechodzi przemianę. - usłyszałam głos Rose jakby przez mgłę. - Zanieśmy ją do skrzydła szpitalnego. - otworzyła drzwi, następnie wychodząc ze mną na korytarz. - Przeteleportujmy się, będzie szybciej. - stwierdziła, lecz nie zdążyła tego wykonać, gdyż upadłam na podłogę.
Podniosłam dotąd zamknięte powieki. Obraz przed moimi oczami rozmazywał się. Nagle poczułam pieczenie w okolicach łopatek. Moja koszula uległa rozerwaniu pod wpływem rozkładających się skrzydeł. Spróbowałam się podnieść, lecz straciłam przytomność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)